Po pół godzinnym siedzeniu na ławce w parku udałam się do domu. Tam czekała już na mnie ciotka i Oliwka. Z ich min wyczytałam, że nie są one zadowolone z mojego nagłego zniknięcia.
- Dziecko co się z
Tobą działo? Czy Ty chcesz mnie o zawał doprowadzić? Już na policję chciałam
dzwonić.
- Ciociu
spokojnie, zaraz wam wszystko wyjaśnię.
- No mam nadzieję.
- Otóż dziś rano
zadzwonił do mnie Łukasz z pewną propozycją, a mianowicie pracą jako fotograf w
ich klubie, powiedział, że za godzinę miałam się stawić na stadionie, więc bez
namysłu wybiegłam. Przepraszam, że narobiłam tym tak dużo zamieszania, ale
musiałam się spieszyć. I o to właśnie od dzisiejszego dnia rozmawiacie z panią
fotograf Borussii Dortmund.- rzekłam uradowana.
- Poważnie?
Dostałaś tam pracę?! Nawet nie wiesz jak się cieszę.- przytuliła mnie Oliwka.
- I to znaczy, że
teraz praktycznie w ogóle nie będzie Cię w domu?- zapytała zmartwiona ciotka.
- Na to wygląda,
ale nie martw się ciociu. Wreszcie zacznę sama zarabiać, poszukam mieszkania i
nie będziesz musiała już nas dłużej znosić.
- Co Ty
wygadujesz! Mieszkanie z wami to sama przyjemność. Już się do tego
przyzwyczaiłam, ale skoro uważasz to za słuszne, to oczywiście popieram Twoją
decyzję, tylko chyba powinnaś to skonsultować z matką.
- No tak, masz
rację. Zaraz do niej zadzwonię.- bez namysłu chwyciłam telefon i wybrałam numer
do mamy. Opowiedziałam jej całą historię i powiem szczerze, nie spodziewałam
się, że tak zareaguje.
- Miałaś tam
jechać odpocząć, przemyśleć kilka spraw, a potem wrócić do Polski.
- Myślałam, że
chcecie abym się usamodzielniła.
- Przestań! Masz
natychmiast rzucić tą pracę i jeszcze w tym tygodniu chcę Cię widzieć w Polsce.
W tym momencie
moje życie legło w gruzach. Wreszcie zaczęło mi się układać i mam to tak nagle
rzucić i wrócić do Polski? Przyzwyczaiłam się do Dortmundu, znalazłam tu
przyjaciół i nie mogę teraz tego zostawić.
W związku z tym iż
miałam rozmowę na głośno mówiącą, ciotka i Oliwia wszystko słyszały. Bez
namysłu ciocia wyrwała mi telefon i zaczęła ostrą konwersację z mamą.
- Posłuchaj mnie
droga siostro. Dziewczyna dostała szansę od losu, zmieniła swoje życie na
lepsze, zyskała wiele przyjaciół, przecież wam właśnie o to chodziło. Wybacz,
nie chcę się wtrącać, ale jest już dorosła i pozwól się jej wreszcie
usamodzielnić.
- Ale...
- Nie ma żadnego
ale! Martyna zostaje w Dortmundzie i koniec kropka. Powinnaś być z niej dumna,
a kiedy ochłoniesz to zadzwoń i ją przeproś. Żegnam.- rozłączyła się.
Od razu rzuciłam
się jej w ramiona, aż głupia poryczałam się ze szczęścia. Ciocia dobrze
wiedziała, ile dla mnie to wszystko znaczy.
- Dziękuję.-
wymamrotałam chlipiąc.
- Nie ma za co
rybko, zawsze możesz na mnie liczyć skarbie.
Ciotka
najwredniejsza pod słońcem- takie od zawsze miałam o niej zdanie, ale w
rzeczywistości to potulna i miła kobieta.
- No to Oliwka,
musimy jakoś uczcić moją nowa posadę.- spojrzałam na nią swoim chytrym wzrokiem.
- Co masz na myśli?
- Mam na myśli
małą imprezkę. Chodź, idziemy się ogarnąć.
Od razu
pobiegłyśmy się odświeżyć. Po wyjściu z wanny ubrałam się w to,a
Ola w to. Pomalowałyśmy się i byłyśmy gotowe na imprezę.
- Gdzie idziemy?
- Nie wiem. Jest
tu dużo klubów, więc do jakiegoś na pewno trafimy.
- No ok.
Tak oto
,,wystrojone'' wyszłyśmy z domu. Szłyśmy może z jakieś dziesięć minut przez
miasto i wreszcie znalazłyśmy odpowiedni klub dla nas, przynajmniej taki się
wydawał.
Weszłyśmy do
środka i zajęłyśmy pierwszy lepszy wolny stolik, a potem poszłyśmy zamówić
drinki. Po zamówieniu dosiadło się do nas dwoje miłych panów. Wieczór mijał nam
bardzo spokojnie, aż do pewnego momentu. Byłam tak rozgoryczona sytuacją z
Mario, że chciałam jak najszybciej o tym zapomnieć.Wysoki stan upojenia
alkoholowego sprawił, że nie panowałam nad tym co robię.
Obudziłam się z
ogromnym bólem głowy i w zupełnie obcym miejscu. Leżałam naga obok jakiegoś
umięśnionego bruneta. Byłam w szoku, nie wiedziałam co mam zrobić, więc szybko
chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Oliwii. Ta naturalnie nie odbierała. Wstałam
z łóżka, ubrałam się i wyszłam. Nie mogłam uwierzyć w to co zrobiłam. Jaka
jestem głupia. Jestem zwykłą, tanią dziwką. Brzydziłam się takimi ludźmi, a
teraz sama się taką stałam. Nagle poczułam, że kręci mi się w głowie i tracę
grunt pod nogami. Kiedy się obudziłam leżałam na łóżku szpitalnym, a nade mną
schylała się ciocia nie mogąca powstrzymać łez.
- Boże! Martyna!
Co się stało?
- Ja nie wiem, co
ja tu robię?
- Jakiś
przechodzień znalazł Cię leżącą na ulicy. Dziecko drogie, o mało co zawału nie
dostałam, ale najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło.
- Przepraszam,
jestem przemęczona, niewyspana, to dlatego.
- Może powinnaś
zrezygnować z tej pracy? Odpoczęłabyś sobie troszkę.
- Nie ma mowy, a
właśnie muszę zadzwonić do trenera, że nie będzie mnie dziś w pracy.
- O nic się nie
martw, już wszystko załatwiłam, powiadomiłam go, powiedział, że zaraz będą więc
spodziewaj się gości.
- Ciociu, wybacz
nie chcę nikogo widzieć. Chcę pobyć sama...
Nie dokończyłam
zdania, kiedy do sali wpadł zdyszany trener ze swoją ,,ekipą''. Jeszcze ich tu
brakuje.
- Martyna, ale nam
strachu napędziłaś! Od razu wiedziałem, że coś się stało kiedy nie pojawiłaś
się w pracy.
- Bardzo
przepraszam, ale czy mógłby pan przyprowadzić moją ciocię?
- No jasne, już
idę.
Piłkarze zadawali
mi mnóstwo pytań, ale nie miałam ochoty na nie odpowiadać. Chciałam im po
prostu powiedzieć, żeby sobie poszli, żeby zostawili mnie samą. Myślałam tylko
o jednym. Zrobiłam z siebie dziwkę. Od zawsze stroniłam od takich ludzi, a dziś
jestem jedną z nich. Jak bardzo musiałam być zdesperowana, żeby zdobyć się na
taki czyn.
- Jestem. Co
chciałaś?
- Kiedy
wychodzę?
- Nie wiem
dokładnie, lekarz powiedział, że muszą jeszcze zrobić kilka badań więc poleżysz
tu co najmniej dwa dni.
- Słucham? O nie,
nie ma mowy. Nie zostanę tu ani minuty dłużej.- słynąc ze swojej upartości, jak
powiedziałam tak zrobiłam. Wstałam z łóżka i udałam się w stronę wyjścia.
- Martyna! Co Ty
robisz?- krzyknęła ciocia.
- Idę do domu i
nawet nie próbuj mnie powstrzymywać, a teraz idę po wypis na żądanie.
- Martynka,
uspokój się.
- Nie.- wrzasnęłam
i wyszłam ze szpitala. Szłam i szłam, nagle poczułam na moich biodrach czyjeś
ręce.
- Marti, nie bądź
uparta, wróć do szpitala.
- Nie będziesz mi
mówił co mam robić! To, że jesteś tam jakąś gwiazdką nie oznacza, że mam Cię
słuchać, a zresztą nie chce mi się z Tobą gadać! Z czego się śmiejesz?!
- Nie wiem czy
wiesz, ale jesteś w pidżamie i to tej szpitalnej.- mówił, ciesząc się jak
dziecko.
- No i fajnie,
ładnemu we wszystkim ładnie.- poczułam, że się czerwienie.
- Widzę, że masz
wysokie mniemanie o sobie.
- A jak. I co
stoisz jak ten słup soli? Byś mnie do domu odprowadził chociaż.
- O nie, nie ma
mowy. Nie będę robił sobie wstydu.- zaśmiał się.
- Ok, jak chcesz,
ale taka okazja może się więcej nie powtórzyć.- pokazałam mu język.
- Oj dobra, chodź
złośnico.- chwycił mnie pod rękę.
Kiedy byliśmy już
w domu, piłkarz od razu poczuł się jak u siebie. Udał się do salonu, rozłożył
się na kanapie i włączył tv.
- Widzę, że się
rozgościłeś.- rzekłam z sarkazmem.
- Jasne.-
wyszczerzył zęby.
- To Ty tu sobie
posiedź, a ja pójdę się ogarnąć.
Udałam się na
górę. Gdy patrzałam w lustro na swoje odbicie, widziałam w nim tylko tandetną
dziewczynę która po pijaku dała dupy pierwszemu lepszemu facetowi. Poczułam jak
po policzku lecą mi łzy, ale powstrzymałam to. Nie mogłam pozwolić na upust
emocjom. Musiałam się wziąć w garść i zapomnieć o wszystkim. Co się stało, to
się nie odstanie, żyć trzeba dalej. Przebrałam się i zeszłam na dół.
- I co tam
uciekinierko?- zaśmiał się Mario.
- Przestań, nie
jestem w nastroju na żarty.- usiadłam obok niego.
- Może powiesz mi
co się z Tobą dzieję? Kiedy ostatni raz się widzieliśmy olałaś mnie, teraz
znowu to robisz. Może nie znamy się długo, ale możesz mi wszystko powiedzieć.
Możesz mi zaufać.
- Posłuchaj, nic
się ze mną nie dzieje. Jestem przemęczona. Odkąd przyjechałam do Dortmundu moje
życie stanęło do góry nogami. Co chwilę coś się dzieje. Nie radze sobie z tym,
przykro mi, ale nie mam aż tak silnej psychiki.- znowu się rozkleiłam.
- Marti, nie
płacz. Na początku tak jest, zaczęłaś nowy etap w życiu i zanim wszystko się
ułoży minie troszkę czasu, ale zobaczysz z czasem wszystko się ułoży, obiecuję
Ci to.- przytulił mnie.
- Jak możesz mi to
obiecać? Nie znasz mojej sytuacji.- zaczęłam coraz bardziej szlochać.
- Po deszczu
zawsze jest słońce. W Twoim przypadku też tak będzie, a teraz nie płacz
maleńka, nie chcę aby moja bluzka była Twoją chusteczką.- zaśmiał się i
pocałował mnie w czoło.
- Głupek.-
zaśmiałam się.
- Może i głupek,
ale za to Twój.- delikatnie musnął moje usta.
Od razu się
odsunęłam, nie chciałam powtórzyć sytuacji sprzed paru dni.
- Wybacz, ale nie
mogę.
- Przecież nie
masz chłopaka, nie masz żadnych zobowiązań.
- Zrozum, dając Ci
nadzieję mogę Cię zranić, a tego nie chcę, wiec wolę abyśmy pozostali
przyjaciółmi.- przytuliłam go.
- Jak sobie
życzysz księżniczko.- uśmiechnął się.
To był sztuczny
uśmiech, wymuszony. Widziałam, że nie tego oczekiwał, ale cóż nie mam zamiaru
go ranić, możemy zostać przyjaciółki owszem, ale żadnych związków. Przynajmniej
nie teraz.
***
Znowu rozdział nie wyszedł mi tak jak chciałam, ale cóż, wybaczcie. Mile jednak widziane komentarze.
I jak emocje przed meczem? Ja mam nadzieję, że Polska wygra, ale jednak po piątkowym meczu z Ukrainą są pewne wątpliwości.
Wygrają wygrają <3 Będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńRozdział super, czekam na kolejny! ;3
Pozdrawiam! <3
Odrazu zakochalam się w tej opowieść! Odnalazłem się w niej! Moja najlepsza koleżanka tez jest brunetka ktura uwielbia fotografie, nie lubi zabarzdzo piłki nożnej tak jak Martyna, a ja jestem blondynka ktura UWIELBIA piłkę nożna i BVB ktura kocha spać :P i mam na imię Liwia :D
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejny rozdział! <3
Świetny, mam nadzieję, że Marta do szansę Mario
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie lenka-borussia-story.blogspot.com