.

.

wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 7




Po pół godzinnym siedzeniu na ławce w parku udałam się do domu. Tam czekała już na mnie ciotka i Oliwka. Z ich min wyczytałam, że nie są one zadowolone z mojego nagłego zniknięcia.
- Dziecko co się z Tobą działo? Czy Ty chcesz mnie o zawał doprowadzić? Już na policję chciałam dzwonić.
- Ciociu spokojnie, zaraz wam wszystko wyjaśnię.
- No mam nadzieję.
- Otóż dziś rano zadzwonił do mnie Łukasz z pewną propozycją, a mianowicie pracą jako fotograf w ich klubie, powiedział, że za godzinę miałam się stawić na stadionie, więc bez namysłu wybiegłam. Przepraszam, że narobiłam tym tak dużo zamieszania, ale musiałam się spieszyć. I o to właśnie od dzisiejszego dnia rozmawiacie z panią fotograf Borussii Dortmund.- rzekłam uradowana.
- Poważnie? Dostałaś tam pracę?! Nawet nie wiesz jak się cieszę.- przytuliła mnie Oliwka.
- I to znaczy, że teraz praktycznie w ogóle nie będzie Cię w domu?- zapytała zmartwiona ciotka.
- Na to wygląda, ale nie martw się ciociu. Wreszcie zacznę sama zarabiać, poszukam mieszkania i nie będziesz musiała już nas dłużej znosić.
- Co Ty wygadujesz! Mieszkanie z wami to sama przyjemność. Już się do tego przyzwyczaiłam, ale skoro uważasz to za słuszne, to oczywiście popieram Twoją decyzję, tylko chyba powinnaś to skonsultować z matką.
- No tak, masz rację. Zaraz do niej zadzwonię.- bez namysłu chwyciłam telefon i wybrałam numer do mamy. Opowiedziałam jej całą historię i powiem szczerze, nie spodziewałam się, że tak zareaguje.
- Miałaś tam jechać odpocząć, przemyśleć kilka spraw, a potem wrócić do Polski.
- Myślałam, że chcecie abym się usamodzielniła.
- Przestań! Masz natychmiast rzucić tą pracę i jeszcze w tym tygodniu chcę Cię widzieć w Polsce.
W tym momencie moje życie legło w gruzach. Wreszcie zaczęło mi się układać i mam to tak nagle rzucić i wrócić do Polski? Przyzwyczaiłam się do Dortmundu, znalazłam tu przyjaciół i nie mogę teraz tego zostawić.
W związku z tym iż miałam rozmowę na głośno mówiącą, ciotka i Oliwia wszystko słyszały. Bez namysłu ciocia wyrwała mi telefon i zaczęła ostrą konwersację z mamą.
- Posłuchaj mnie droga siostro. Dziewczyna dostała szansę od losu, zmieniła swoje życie na lepsze, zyskała wiele przyjaciół, przecież wam właśnie o to chodziło. Wybacz, nie chcę się wtrącać, ale jest już dorosła i pozwól się jej wreszcie usamodzielnić.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale! Martyna zostaje w Dortmundzie i koniec kropka. Powinnaś być z niej dumna, a kiedy ochłoniesz to zadzwoń i ją przeproś. Żegnam.- rozłączyła się. 
Od razu rzuciłam się jej w ramiona, aż głupia poryczałam się ze szczęścia. Ciocia dobrze wiedziała, ile dla mnie to wszystko znaczy.
- Dziękuję.- wymamrotałam chlipiąc.
- Nie ma za co rybko, zawsze możesz na mnie liczyć skarbie.
Ciotka najwredniejsza pod słońcem- takie od zawsze miałam o niej zdanie, ale w rzeczywistości to potulna i miła kobieta.
- No to Oliwka, musimy jakoś uczcić moją nowa posadę.- spojrzałam na nią swoim chytrym wzrokiem.
- Co masz na myśli?
- Mam na myśli małą imprezkę. Chodź, idziemy się ogarnąć.
Od razu pobiegłyśmy się odświeżyć. Po wyjściu z wanny ubrałam się w to,a Ola w to. Pomalowałyśmy się i byłyśmy gotowe na imprezę.
- Gdzie idziemy?
- Nie wiem. Jest tu dużo klubów, więc do jakiegoś na pewno trafimy.
- No ok.
Tak oto ,,wystrojone'' wyszłyśmy z domu. Szłyśmy może z jakieś dziesięć minut przez miasto i wreszcie znalazłyśmy odpowiedni klub dla nas, przynajmniej taki się wydawał.
Weszłyśmy do środka i zajęłyśmy pierwszy lepszy wolny stolik, a potem poszłyśmy zamówić drinki. Po zamówieniu dosiadło się do nas dwoje miłych panów. Wieczór mijał nam bardzo spokojnie, aż do pewnego momentu. Byłam tak rozgoryczona sytuacją z Mario, że chciałam jak najszybciej o tym zapomnieć.Wysoki stan upojenia alkoholowego sprawił, że nie panowałam nad tym co robię. 
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy i w zupełnie obcym miejscu. Leżałam naga obok jakiegoś umięśnionego bruneta. Byłam w szoku, nie wiedziałam co mam zrobić, więc szybko chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Oliwii. Ta naturalnie nie odbierała. Wstałam z łóżka, ubrałam się i wyszłam. Nie mogłam uwierzyć w to co zrobiłam. Jaka jestem głupia. Jestem zwykłą, tanią dziwką. Brzydziłam się takimi ludźmi, a teraz sama się taką stałam. Nagle poczułam, że kręci mi się w głowie i tracę grunt pod nogami. Kiedy się obudziłam leżałam na łóżku szpitalnym, a nade mną schylała się ciocia nie mogąca powstrzymać łez.
- Boże! Martyna! Co się stało?
- Ja nie wiem, co ja tu robię?
- Jakiś przechodzień znalazł Cię leżącą na ulicy. Dziecko drogie, o mało co zawału nie dostałam, ale najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło.
- Przepraszam, jestem przemęczona, niewyspana, to dlatego.
- Może powinnaś zrezygnować z tej pracy? Odpoczęłabyś sobie troszkę.
- Nie ma mowy, a właśnie muszę zadzwonić do trenera, że nie będzie mnie dziś w pracy.
- O nic się nie martw, już wszystko załatwiłam, powiadomiłam go, powiedział, że zaraz będą więc spodziewaj się gości.
- Ciociu, wybacz nie chcę nikogo widzieć. Chcę pobyć sama...
Nie dokończyłam zdania, kiedy do sali wpadł zdyszany trener ze swoją ,,ekipą''. Jeszcze ich tu brakuje.
- Martyna, ale nam strachu napędziłaś! Od razu wiedziałem, że coś się stało kiedy nie pojawiłaś się w pracy.
- Bardzo przepraszam, ale czy mógłby pan przyprowadzić moją ciocię?
- No jasne, już idę.
Piłkarze zadawali mi mnóstwo pytań, ale nie miałam ochoty na nie odpowiadać. Chciałam im po prostu powiedzieć, żeby sobie poszli, żeby zostawili mnie samą. Myślałam tylko o jednym. Zrobiłam z siebie dziwkę. Od zawsze stroniłam od takich ludzi, a dziś jestem jedną z nich. Jak bardzo musiałam być zdesperowana, żeby zdobyć się na taki czyn. 
- Jestem. Co chciałaś?
- Kiedy wychodzę? 
- Nie wiem dokładnie, lekarz powiedział, że muszą jeszcze zrobić kilka badań więc poleżysz tu co najmniej dwa dni. 
- Słucham? O nie, nie ma mowy. Nie zostanę tu ani minuty dłużej.- słynąc ze swojej upartości, jak powiedziałam tak zrobiłam. Wstałam z łóżka i udałam się w stronę wyjścia.
- Martyna! Co Ty robisz?- krzyknęła ciocia.
- Idę do domu i nawet nie próbuj mnie powstrzymywać, a teraz idę po wypis na żądanie.
- Martynka, uspokój się.
- Nie.- wrzasnęłam i wyszłam ze szpitala. Szłam i szłam, nagle poczułam na moich biodrach czyjeś ręce. 
- Marti, nie bądź uparta, wróć do szpitala.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić! To, że jesteś tam jakąś gwiazdką nie oznacza, że mam Cię słuchać, a zresztą nie chce mi się z Tobą gadać! Z czego się śmiejesz?!
- Nie wiem czy wiesz, ale jesteś w pidżamie i to tej szpitalnej.- mówił, ciesząc się jak dziecko.
- No i fajnie, ładnemu we wszystkim ładnie.- poczułam, że się czerwienie.
- Widzę, że masz wysokie mniemanie o sobie.
- A jak. I co stoisz jak ten słup soli? Byś mnie do domu odprowadził chociaż.
- O nie, nie ma mowy. Nie będę robił sobie wstydu.- zaśmiał się.
- Ok, jak chcesz, ale taka okazja może się więcej nie powtórzyć.- pokazałam mu język.
- Oj dobra, chodź złośnico.- chwycił mnie pod rękę.
Kiedy byliśmy już w domu, piłkarz od razu poczuł się jak u siebie. Udał się do salonu, rozłożył się na kanapie i włączył tv.
- Widzę, że się rozgościłeś.- rzekłam z sarkazmem.
- Jasne.- wyszczerzył zęby. 
- To Ty tu sobie posiedź, a ja pójdę się ogarnąć.
Udałam się na górę. Gdy patrzałam w lustro na swoje odbicie, widziałam w nim tylko tandetną dziewczynę która po pijaku dała dupy pierwszemu lepszemu facetowi. Poczułam jak po policzku lecą mi łzy, ale powstrzymałam to. Nie mogłam pozwolić na upust emocjom. Musiałam się wziąć w garść i zapomnieć o wszystkim. Co się stało, to się nie odstanie, żyć trzeba dalej. Przebrałam się i zeszłam na dół. 
- I co tam uciekinierko?- zaśmiał się Mario.
- Przestań, nie jestem w nastroju na żarty.- usiadłam obok niego.
- Może powiesz mi co się z Tobą dzieję? Kiedy ostatni raz się widzieliśmy olałaś mnie, teraz znowu to robisz. Może nie znamy się długo, ale możesz mi wszystko powiedzieć. Możesz mi zaufać.
- Posłuchaj, nic się ze mną nie dzieje. Jestem przemęczona. Odkąd przyjechałam do Dortmundu moje życie stanęło do góry nogami. Co chwilę coś się dzieje. Nie radze sobie z tym, przykro mi, ale nie mam aż tak silnej psychiki.- znowu się rozkleiłam.
- Marti, nie płacz. Na początku tak jest, zaczęłaś nowy etap w życiu i zanim wszystko się ułoży minie troszkę czasu, ale zobaczysz z czasem wszystko się ułoży, obiecuję Ci to.- przytulił mnie.
- Jak możesz mi to obiecać? Nie znasz mojej sytuacji.- zaczęłam coraz bardziej szlochać.
- Po deszczu zawsze jest słońce. W Twoim przypadku też tak będzie, a teraz nie płacz maleńka, nie chcę aby moja bluzka była Twoją chusteczką.- zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
- Głupek.- zaśmiałam się.
- Może i głupek, ale za to Twój.- delikatnie musnął moje usta.
Od razu się odsunęłam, nie chciałam powtórzyć sytuacji sprzed paru dni.
- Wybacz, ale nie mogę.
- Przecież nie masz chłopaka, nie masz żadnych zobowiązań.
- Zrozum, dając Ci nadzieję mogę Cię zranić, a tego nie chcę, wiec wolę abyśmy pozostali przyjaciółmi.- przytuliłam go.
- Jak sobie życzysz księżniczko.- uśmiechnął się.
To był sztuczny uśmiech, wymuszony. Widziałam, że nie tego oczekiwał, ale cóż nie mam zamiaru go ranić, możemy zostać przyjaciółki owszem, ale żadnych związków. Przynajmniej nie teraz. 

***
Znowu rozdział nie wyszedł mi tak jak chciałam, ale cóż, wybaczcie. Mile jednak widziane komentarze.  
I jak emocje przed meczem? Ja mam nadzieję, że Polska wygra, ale jednak po piątkowym meczu z Ukrainą są pewne wątpliwości.

3 komentarze:

  1. Wygrają wygrają <3 Będzie dobrze!
    Rozdział super, czekam na kolejny! ;3
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Odrazu zakochalam się w tej opowieść! Odnalazłem się w niej! Moja najlepsza koleżanka tez jest brunetka ktura uwielbia fotografie, nie lubi zabarzdzo piłki nożnej tak jak Martyna, a ja jestem blondynka ktura UWIELBIA piłkę nożna i BVB ktura kocha spać :P i mam na imię Liwia :D
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, mam nadzieję, że Marta do szansę Mario
    Zapraszam do mnie lenka-borussia-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń