.

.

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 5



W nocy co chwilę się budziłam. Wstałam o 10.30, spojrzałam w lustro i o mało co zawału nie dostałam, wyglądałam strasznie, makijaż rozmazał mi się praktycznie po całej twarzy. Chwile tak stałam, ale postanowiłam nie użalać się nad sobą, chwyciłam ręcznik i poszłam do łazienki. Po godzinnej kąpieli, ubrałam się i zeszłam na dół.
- Martyna, chodź na śniadanie, albo obiad jako wolisz.
- Dzięki ciociu, ale nie jestem głodna.- ciocia posłała mi dzikie spojrzenie. 
Udałam się do pokoju i włączyłam telewizor. Nie miałam ochoty na jedzenie. Nagle ciotka podeszła, chwyciła pilot i wyłączyła to pudło.
- Nie ma mowy! Masz w tej chwili coś zjeść! 
- Ale ja naprawdę nie mam apetytu.
- Nie szalej, tylko chodź do kuchni! Chyba nie chcesz anorektyczką zostać. 
- No ok.- posłuchałam rozkazu ciotki, i poszłam w stronę kuchni.
- No jedz.- podsunęła mi talerz z kanapkami. Na sam ich widok było mi niedobrze.
- Nie mogę...
- Jak tego nie zjesz to nigdzie dziś nie idziesz!
- To dobrze, bo ja raczej się nigdzie dziś nie wybieram.- wyszczerzyłam zęby.
- Jak to nigdzie? Oliwia mówiła zupełnie co innego!
- Jak to?- spojrzałam się na Olę z pytającym wzrokiem.
- Przepraszam, ale nie zdążyłam Ci wczoraj powiedzieć, bo padłaś jak trup. Chłopacy zaprosili nas wczoraj na swój dzisiejszy trening, mówili, że koniecznie mamy przyjść.
- O nie, nie ma mowy!- wrzasnęłam.
- Ale dlaczego?
- Dobrze wiesz, że nienawidzę piłki nożnej! Więc po co mam tam iść i patrzeć na ludzi którzy kopią jakąś durną piłkę i sprawia to im tyle satysfakcji! Nie pójdę i koniec kropka, nie mam zamiaru marnować swojego czasu!- zaczęłam krzyczeć.
- Chociaż raz mogłabyś zrobić coś dla mnie!
- Wczoraj poszłam z Tobą na tą durną imprezę, to chyba wystarczyło!
- Ok, jak chcesz, ale chyba o czymś zapomniałaś. To ja zostawiłam chłopaka i przyjaciół w Polsce by móc być tu właśnie z Tobą!- Oli poleciały łzy po policzkach i pobiegła do swojego pokoju zatrzaskując przy tym drzwi.
- Martyna,-rzekła ciocia.- Musisz z nią porozmawiać. Idź z nią na ten trening, przecież i tak nie masz nic ciekawego do roboty.
- Ale ciociu, nie chcę tam iść.
- To Twoja przyjaciółka, poświęciła dla Ciebie praktycznie wszystko, żeby Cię nie stracić, więc odwdzięcz się jej teraz.
- No ok. Pójdę z nią na ten trening.- zdecydowałam i poszłam do góry.
-Ola, otwórz te drzwi!- wrzasnęłam.
- Nie!- krzyknęła szlochając.
- Pójdę z Tobą na ten trening, ale weź otwórz te cholerne drzwi!- powoli traciłam cierpliwość.
- Nie potrzebuję Twojej łaski!
- Oliwia, jak zaraz nie otworzysz tych drzwi to sama to zrobię.
- Dobra, już idę.- wreszcie otworzyła mi drzwi.
Przytuliłam ja mocno i otarłam jej łzy. Widać, że bardzo zależy jej na tym treningu, a nie mogłam jej przecież zostawić.
- Przepraszam, poniosło mnie. Wiem ile Ty dla mnie poświęciłaś, i jestem strasznie głupia odmawiając Ci takich banalnych rzeczy. Dzisiaj pójdę z Tobą na ten trening, ale mam nadzieję, że nie będziesz mnie zawsze tak szantażować.
- Ok. Dziękuję.
- Nie ma za co, a teraz idź się ogarnij bo wyglądasz co najmniej strasznie.- zaśmiałam się.
- Głupia jesteś!- Ola spojrzała na zegarek.- O mamuniu za pół godziny jest trening.
- No to na co czekasz, idź się ogarnij, a ja pójdę się ubrać.
Byłam tak zła, że nie miałam nawet siły się ubrać. Myślałam, że nie będę już musiała patrzeć na tego głupiego piłkarza.
Wreszcie po długim namyśle wybrałam to ale zamiast conversów wolałam założyć moje ulubione Air max'y . Nałożyłam lekki makijaż, włosy spięłam w koka i poszłam po Olę.  Ona tez nie wiedziała co ubrać więc jej troszkę w tym pomogłam. Po dziesięciu minutach wybrałyśmy to. Poczekałam chwilę na Oliwkę nim się ubierze. Kiedy wyszła, poszłyśmy na trening.
Nigdy w życiu bardziej się nie denerwowałam jak teraz. Gdy weszłyśmy na Signal Iduna Park ogarnęła mnie panika, nogi zrobiły się jak z waty i nie byłam w stanie dalej iść. Chwilę przystanęłam i postanowiłam sobie, że muszę się ogarnąć i iść tam, przecież obiecałam to Oli.    
-Ok, idziemy.
- Wszystko ok?
- No jasne, jest zajebiście.- zacisnęłam zęby. 
Weszłyśmy na stadion. Od razu podbiegli do nas piłkarze i się przywitali. Mimo wszystko cieszyłam się, lubiłam tych kolesi, byli bardzo sympatyczni, a szczególnie uwielbiałam Marco. Był zabawny, słodki i mega przystojny, ale niestety miał dziewczynę. Stałam sobie i rozmawiałam z chłopakami jakby nigdy nic, aż tu nagle ktoś mnie obejmuję. Tak, nie myliłam się, to był ten natrętny piłkarz. Nie no tym razem przesadził.
- Bierz te łapy!- krzyknęłam.
- Nie denerwuj się, chciałem się tylko przywitać.- mówił nie zwalniając uścisku.
- Nie życzę sobie, abyś witał się ze mną w ten sposób ok?- powiedziałam to bardzo opanowanie, aż byłam z siebie dumna. 
- No ok.
- A teraz puść mnie wreszcie bo chyba zaczynacie trening i wasz trener będzie na pewno zdenerwowany jak się spóźnicie. 
Mario puścił mnie i wreszcie mogliśmy iść na ten cholerny trening. Poszłyśmy z Olą na trybuny i zajęłyśmy miejsca. 
- Co to miało być?
- O co Ci chodzi?
- O to sytuację z Mario. Czemu go tak odrzuciłaś?
- Posłuchaj, nie pozwolę sobie na to, aby koleś mnie obejmował, nie znam go.
- Wyluzuj, widać, że ma coś do Ciebie.
- Ale ja nie mam nic do niego i koniec tematu.
Po dziesięciu minutach na stadion przyszły partnerki piłkarzy, bez namysłu poszłyśmy do nich. Dosyć długo ze sobą rozmawiałyśmy, uznałam je za bratnie dusze, zaprzyjaźniłyśmy się.
- Martyna, mamy dla was propozycję.
- No słucham.- uśmiechnęłam się.
- Dziś organizujemy małą imprezkę u siebie w domu,- mówiła Ewa.- Może byście wpadły? Bardzo by nam na tym zależało.
- No nie wiem... a o której?
- O 19.00. Proszę was, bardzo. - Ewa spojrzała na mnie z błagalną miną.
- No dobrze.
- Super.- dziewczyny mnie przytuliły.
Trening dobiegł końca, pożegnałyśmy się z dziewczynami i chłopakami po czym ruszyłyśmy do domu. Gdy dotarłyśmy ciocia już na nas czekała.
- Chodźcie dziewczynki, obiad już na stole.
- Już idziemy.
Powiem szczerze, że byłam głodna. Musiałam też cioci powiedzieć o dzisiejszej imprezie.
- Ciociu jest taka sprawa.- mówiłam, wcinając obiad.
- Słucham?
- Możemy iść dziś na domówkę do znajomych?
- Znowu? Nie za dużo tych imprez?
- No wiemy, ale bardzo byśmy chciały. 
- No dobrze.
Po zjedzeniu obiadu pobiegłyśmy z Olą pogadać z dziewczynami na skypie. Po kilku godzinach rozmowy pożegnałyśmy się i poszłyśmy się odświeżyć. Po półgodzinnej kąpieli każda z nas poszła do swojego pokoju wybrać co ubierze. Ja zdecydowałam się na to, a Oliwia na to. Ubrałyśmy się i udałyśmy się na imprezę. 
Po dwudziestu minutach drogi byłyśmy na miejscu. Ewa dokładnie wytłumaczyła nam gdzie mieszkają więc, z dotarciem nie miałyśmy problemu. Stanęłyśmy przed domen i zapukałyśmy do drzwi. Otworzył nam Łukasz.
- Ooo cześć dziewczyny. Wchodźcie.- piłkarz przytulił nas na przywitanie.
Weszłyśmy do środka, powiem szczerze, że dom Piszczka był bardzo okazały na zewnątrz jak i w środku. Ola od razu pobiegła do dziewczyn, a jak postanowiłam, że przywitam się z resztą piłkarzy. Oczywiście stał tam Mario, ale postanowiłam, że nawet on nie popsuje mi dziś humoru.
Kiedy przywitałam się z resztą od razu podbiegł do mnie ,,pan piękny''. 
- Heej.- przytulił mnie.
- No cześć.- odpowiedziałam po czym uwolniłam się z jego uścisku.
- Ślicznie wyglądasz.- stał i wgapiał się we mnie jak w obrazek.
- A dziękuję.- uśmiechnęłam się. Postanowiłam, że nawet dla niego będę dziś miła.
- Może się czegoś napijesz?
- A z chęcią.- podał mi drinka. 
Znaleźliśmy wolne miejsce na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Po kilku drinkach język zaczął mi się rozplątywać i coraz więcej zaczęłam o sobie opowiadać. Mario słuchał moich historii z zainteresowaniem.
- Chodź zatańczymy.- nagle chwycił mnie za rękę.
Tańczyliśmy chyba z pół godziny, cały czas rozmawiając. W pewnym momencie nasze twarze przybliżyły się znacznie do siebie, pocałowaliśmy się. Próbowałam się opanować, ale nie dałam rady, uległam. To było coś wspaniałego. Po chwili przerwał i powiedział:
- Mówiłem Ci, że przeznaczenia nie oszukasz.- po czym znowu wtopił swoje wargi w moje. 
Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach. Tak, ale oczywiście ktoś musiał przerwać mi tą wspaniałą chwilę.
- Martyna! Martyna!- krzyczała Ola.
W tym momencie nie miałam wyjścia, oderwałam się od piłkarza.
- Czego?
- Jest trzecia w nocy, idziemy do domu.
- Nie, zostajecie.- rzekł Mario łapiąc mnie w pasie.
Odsunęłam się od niego, musiałam się wreszcie opanować.
- Masz rację, chodź idziemy.
Pożegnałyśmy się ze wszystkimi i poszłyśmy do domu. Oliwia przez całą drogę ani słowem się do mnie nie odezwała. Kiedy weszłyśmy do domu od razu poszłyśmy do swoich pokoi. Przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka. Przez godzinę nie mogłam zasnąć. Myślałam o pocałunku z Mario. Zastanawiałam się co we mnie wstąpiło. Przecież to jest mój wróg numer jeden i niech lepiej tak zostanie. Po przemyśleniach wreszcie zasnęłam.

***





3 komentarze:

  1. Świetny! :) Podoba mi się twój styl pisania :> Czekam na kolejny! ;*
    Zapraszam do mnie:
    http://zakochaniwdortmundzie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuum <3 Dodaj następny jak najszybciej , bo to jest genialne <333
    Kocham kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to <3
    Masz talent, dziewczyno! :3
    Czekam na kolejny!
    Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/ nowy rozdział, mile widziany komentarz! :)

    OdpowiedzUsuń