Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że dziś wieczorem wylatuję do zupełnie mi
obcego kraju. Nie mogę znieść tej myśli, że moich przyjaciół będę widywać tylko
raz na pół roku. Nie rozumiem, czemu rodzice musieli mnie tak ukarać, przecież
mogli sobie troszeczkę odpuścić, ale nie, oni zawsze muszą dać mi popalić.
Dobrze, że chociaż jedzie ze mną Oliwia...
- Spakowałaś się wreszcie? - słyszałam wrzask mamy z pokoju obok.
- No jasne mamo, spakowana byłam kilka godzi temu.
- To chodź, niestety musimy już jechać.- łza spłynęła jej po policzku.
- Nie płacz teraz mamo, gdyby nie ten wasz durny pomysł...
- Tak, tak wiem, a teraz pakuj się do auta bo się spóźnimy, a musimy
jeszcze jechać po Oliwkę.
- Dobra, dobra.- posłałam jej zabójcze spojrzenie, chwyciłam torby i
próbowałam zejść po schodach, ale niestety nie wyszło mi to najlepiej. Razem z
torbami zleciałam, a ta największa jak na złość mnie przygniotła. Klnęłam w
myślach, no, ale nic nie mogłam już zrobić, zwlekłam się z podłogi, chwyciłam
torby i cała obolała udałam się do auta. Wsiadłam i tata oczywiście zaczął
znowu obsypywać mnie mnóstwem pytań.
-I po co Ci to było? Gdyby nie te Twoje durne pomysły nie musielibyśmy Cię
dziś nigdzie zawozić.
-Tato, daruj sobie. Jakoś to wytrzymam, nie będę tam przecież siedziała
całą wieczność.
-Jeszcze zobaczymy.- tato spojrzał się na mnie znaczącym wzrokiem. Mimo iż
byłam pełnoletnia nadal traktowali mnie jak małe dziecko, może teraz kiedy lecę
do Dortmundu wreszcie się usamodzielnie.
- No to jedziemy.- mama zdyszana wsiadła do auta.
- Masz wszystko kochanie?
- Tak mamo, mam wszystko.
Musieliśmy jechać jeszcze po Oliwię, no i wreszcie znaleźliśmy się na
lotnisku, niestety mojej mamusi momentalnie pociekły łzy po policzkach.
Przytuliłam ją, tylko to mogłam zrobić. Pożegnałam się z nimi, wzięłam walizki
i poszłyśmy na odprawę.
Kiedy wsiadłyśmy do samolotu i zajęłyśmy swoje miejsca natychmiast zmorzył nas sen. Po dwóch godzinach lotu obudziłam się, zaczęłam szarpać Oliwkę.
- Już jesteśmy, właśnie lądujemy.
- Już? Nie zdążyłam się wyspać.
- Oliwia, nie przesadzaj. Ok, chodź.- udałyśmy się do wyjścia, wzięłyśmy bagaże i zobaczyłyśmy moją ciotkę, bardzo zadowoloną zresztą jak zawsze. Nie lubię tej kobiety, jest tak przesadnie miła, opiekuńcza, że nie da się z nią wytrzymać, życie z nią pod jednym dachem to na pewno będzie koszmar, ale cóż.
- Cześć ciociu!- wrzasnęłam po czym ją przytuliłam.
- Ooo Martynka, skarbie jak się cieszę, że Cię widzę.- odwzajemniła mój uścisk, ale jej był ze sto razy mocniejszy, myślałam, że mnie udusi. Dobrze dziewczynki jedziemy, na pewno jesteście głodne. Ciotka cały czas by wszystkich tylko karmiła.
- No ok, to chodźmy.- powiedziałam. Kiedy dotarłyśmy do mieszkania ciotki, ona natychmiast pokazała nam nasze pokoje, miała dosyć duży dom, a, że mieszkała sama to każda z nas mogła mieć własny pokój. Rozejrzałam się, pokój był dosyć przestrzenny, postanowiłam, że jutro naniosę w nim kilka zmian. Poszłam się odświeżyć, a potem do Oliwki.
- Nie wierzę, że jesteśmy tu razem.- przytuliłam moją przyjaciółkę.
- Ja też, cieszę się mimo wszystko, że mogłam jechać z Tobą, bez Ciebie nie wytrzymałabym w Polsce.
- Wiesz co, mam wrażenie, że tutaj moje życie zmieni się na dobre.
- Mam nadzieję, że tak właśnie będzie.- po czym zasnęłyśmy.
***
No to pierwszy rozdział za mną. Wiem, że nudny i krótki, ale musiałam jakoś zacząć. Początki zawsze są trudne :)
świetny <33 coś czuję że to bedzie genialne opowiadanie ! *.* czekam na następny z niecierpliwością <33
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/