Wybiegłam ze stadionu cała czerwona, nigdy nie byłam tak zdenerwowana. No i co mi z tego, że to jakiś tam piłkarz, nie oznacza to, że normalnych ludzi może traktować jak margines społeczny. Usiadłam sobie na ławeczkę, przemyślałam tą sprawę i stwierdziłam, że muszę wrócić do Oli, przecież to moja przyjaciółka, nie mogła być tam sama.
- Ola, przepraszam
Cię, po prostu się zdenerwowałam.
- Dobrze, nic się
nie stało, ale teraz wyluzuj i oglądaj.
- Ok.
Powiem szczerze,
że ten mecz był bardzo wciągający, może nie tak mecz jak piłkarze którzy
biegali po murawie. Niektórzy byli bardzo przystojni. Nie wiem dlaczego, ale
moją ciągłą uwagę przyciągał ten brunet. Był naprawdę baardzo przystojny. Ale
nie, nie mogę o nim myśleć, potraktował mnie jak śmiecia. Mecz skończył się
wynikiem 3:1. Ola skakała wręcz z radości. Ludzie zaczęli się zbierać, ale ja
musiałam jeszcze zostać chwilę z Oliwią bo bardzo chciała zobaczyć jak piłkarze
ściągają koszulki.
- Jaaakie oni mają
piękne klaty!-zachwycała się Ola.
- Nie przesadzaj
dziewczyno. Klaty jak klaty, widziałam lepsze.
- Dziwna jesteś.
- Oliwka,
kochanie, nie jestem dziwna, po prostu nie fascynuję się czymś co nigdy w życiu
nie będzie dla mnie osiągalne. Proste.
- Zawsze można
mieć nadzieję.
- Nadzieja matką
głupich.- uśmiechnęłam się.
- Ale każda matka
kocha swoje dzieci.- wyszczerzyła zęby.
- Nie licz na to,
że kiedykolwiek spotkasz piłkarza.
- Marti, jesteśmy
właśnie na stadionie, wszystko się może zdarzyć.
- Jasne, jasne.-
zaśmiałam się.
I tak
sprzeczałyśmy się aż do wyjścia. Rozmawiamy sobie i nagle poczułam jak we mnie
uderza i z całej siły lece na ziemię.
- Jejku, wybacz,
nie chciałem.- chłopak podał mi rękę.
- Taaa.- chwyciłam
go za rękę i pomógł mi wstać. Wybuchłam śmiechem.
- Z czego się
śmiejesz?
- Co za dziwny
zbieg okoliczności, rano wpadam na Ciebie, a teraz Ty mnie taranujesz, tylko
jest jeden ,,malutki'' szczególik. Ja nie robię Ci takiej awantury!- wydarłam
się po czym strzepnęłam piasek z moich spodni.
- Wiem,
przepraszam za moje zachowanie, miałem zły dzień, to dlatego.- mówił z
przejęciem w głosie, ale ja postanowiłam, że nie odpuszcze.
- No i co mnie
interesuje Twój zły dzień, naskakujesz na mnie jakbym co najmniej Ci matkę
zabiła.- udawałam twardą choć przyznam, nie było mi łatwo bo w środku pękałam
ze śmiechu.
- Przepraszam,
naprawdę mi przykro. A tak w ogóle to jestem Mario, miło mi.- wyciągnął do mnie
rękę.
- Martyna, też
jest mi bardzo miło.- powiedziałam z przekąsem.
Dopiero po tej całej
szopce zorientowałam się, że Ola i jego chyba koledzy gapią się jakby zjawę
zobaczyli.
- A wy co ducha
zobaczyliście?! Ola, idziemy do domu.
- Martyna...- Ola
spojrzała na mnie słodkim wzrokiem.
- Jak nie chcesz
iść ze mną to nie, sama pójdę.
- Jesteś strasznie
uparta.- piłkarz BvB wybuchł śmiechem.
- Wydaje mi się
Mario czy jak Ci tam, że już skończyłam z Tobą konwersację. Pa.
- Czy wy jesteście
Polkami?- usłyszałam jakiś głos w tle.
- O mamusiu!- Ola
aż zapiszczała.
- Tak, jesteśmy z
Polski.
- To dobrze się
składa.- podszedł do mnie wysoki brunet, nawet przystojny.
- Nazywam się
Robert.-podał mi rękę.
- Martyna-
odwzajemniłam uścisk.- A to jest Ola to znaczy Oliwia.- gdybym jej nie znała
uznałabym, że to jakaś wariatka. Stała i niemalże śliniła się na widok piłkarza.
- Dziewczyny
wybieramy się na obiad, może pójdziecie z nami?
- Wiesz, nie znamy
was...
- Jasne, no
pewnie, że pójdziemy.- wrzasnęła Ola. Nie mogłam uwierzyć, że spędzę dzień z
niekulturalnym piłkarzem.
Obiad z piłkarzami
minął bardzo miło, było ich jeszcze kilka, ale niestety nie pamiętam ich imion.
Opowiadali mi o piłce nożnej, a ja musiałam udawać, że mnie to interesuje.
Nagle padło pytanie.
- Dziewczyny,
dzisiaj o 20.00 idziemy na imprezę, może byście poszły razem z nami? Reszta
zabiera swoje partnerki, więc nie będziecie się nudziły, a jak mniemam
jesteście tu nowe więc na pewno nie macie co robić.- spytał Mario, cały czas
uśmiechając się do mnie.
Ola jak zawsze
zrobiła błagalną minę która w każdej sytuacji na mnie działała, więc nie miałam
wyjścia, musiałam się zgodzić.
- No ok, a gdzie
jest ta impreza?
- Niedaleko tej
restauracji, jest taki klub, jak nie traficie to tutaj masz mój numer, zadzwoń
w razie czego.- Mario podsunął mi karteczkę ze swoim numerem.
- Dziękuję-
powiedziałam z przekąsem.- Ale teraz musimy się już zbierać, Oliwka chodź,
idziemy.
Gdy tylko
dotarłyśmy do domu, nie mogłam opanować mojej przyjaciółki, skakała, piszczała
w niebo głosy. Myślałam, że z nią zwariuję, nagle poleciała do swojego pokoju i
zaczęła wywalać wszystko z szafy.
- Nie mam się w co
ubrać.- zaczęła szlochać.
- Na pewno coś
znajdziesz, a teraz idź się odświeżyć bo przez Ciebie nie zdążymy.
Pozostała jeszcze
kwestia ciotki. Gdyby ona się nie zgodziła, Ola wpadłaby w szał. Poszłam na
dół, żeby z nią porozmawiać, oczywiście nie obyło się bez małego kłamstewka.
- Ciociu, bo jest
taka sprawa. Znajomi zaprosili nas na domówkę, i bardzo prosili, żebyśmy
przyszły.
- Ale wiesz
kochanie jestem za was odpowiedzialna.
- Wiem, ale
obiecuję, że będziemy rozsądne.
- No dobrze, ale
uważajcie na siebie.
- Dobrze,
dziękuję.-przytuliłam ją.
Po długim
patrzeniu w szafę wyszukałam sobie rzeczy i poszłam się odświeżyć, natomiast
Oliwia była już ubrana i
umalowana. bardzo podobał mi się jej zestaw, był skromny i zarazem bardzo
stylowy. Kiedy wyszłam z wanny ubrałam się zrobiłam
sobie makijaż, wyprostowałam włosy i udałyśmy się na imprezę. Oczywiście, nie
wiedziałyśmy gdzie jest ten klub, więc nie obyło się bez telefonu do Mario.
- Hej, no wiesz,
nie bardzo wiemy gdzie to jest i...- nie dokończyłam odpowiedzi kiedy mi przerwał.
- Spokojnie,
spokojnie, już po Ciebie idę piękna.- na pewno był nieźle już wstawiony.
- Dzięki
,,piękny''.- zaśmiałam się.
No to sobie Oliwka
troszkę poczekamy zanim pan ,,piękny'' po nas przyjdzie.
***
Uwielbiam! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :>
OdpowiedzUsuńMasz talent ;) pozdrawiam i życzę weny! ;3
Super! :D CZekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńŚwietne :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na bloga mojej koleżanki:
http://www.lenka-borussia-story.blogspot.com/
Mile widziane komentarze :)