.

.

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 2


Obudziłam się dość wcześnie, zresztą jak zawsze. Wstałam bardzo cichutko nie chcąc obudzić Oliwii. Zeszłam na dół i zobaczyłam ciotkę krzątającą się po kuchni.
- A Ty co tak wcześnie wstałaś? Przecież jest dopiero 6.30.
- Wiem ciociu, ale rano zawsze wcześnie wstaję, by iść sobie pobiegać.
- Taka chudzinka jak Ty nie musi biegać.
- Ciociu ja nie biegam, żeby chudnąć, tylko żeby utrzymać dobrą formę.
- No dobrze, niech Ci będzie, a teraz siadaj i zjedz coś.- powiedziała nakładając mi naleśnika.
- Zazwyczaj nie jem takich kalorycznych śniadań.
- Ale u mnie innych nie ma. -rzekła z szerokim uśmiechem. 
No trudno, po zjedzonym śniadaniu poszłam do swojego pokoju ubrałam się w mój strój do biegania, i poszłam na mój poranny jogging do parku. 
Założyłam sobie słuchawki, i jak zawsze biegając spuściłam głowę w dół, więc czasami zdarzało się, że kogoś nie zauważyłam, ale nikt nigdy nie robił z tego dużego problemu. Tym razem też to się zdarzyło. Oczywiście przez przypadek wpadłam na jakiegoś kolesia.
- Przepraszam.- wypaliłam. Chłopak był nawet przystojny, brunet, ciemna karnacja. Jak najbardziej zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Spojrzał się na mnie, uśmiechnął się. Pomyślałam, że musi być bardzo miły. Jednak się myliłam, wyszczerzył oczy i krzyknął:
- Co Ty sobie wyobrażasz?!- patrzałam się na niego zdezorientowana, nie wiedziałam co mam powiedzieć, jego wyraz twarzy sprawiał wrażenie, jakby zaraz chciał mi przyłożyć.
- Ja, naprawdę bardzo przepraszam, nie zauważyłam pana.- mówiłam ze strachem.
- To na drugi raz patrz przed siebie, a nie taranujesz każdego!- odwrócił się na pięcie i poszedł. 
Ja natomiast stałam jeszcze chyba z 10 minut w bezruchu i nie wiedziałam co mam zrobić. Wreszcie kiedy się troszkę ogarnęłam poszłam szybkim krokiem do domu. Kiedy dotarłam szybko pobiegłam do pokoju Oliwki. Usiadłam zdyszana na łóżku i zaczęłam opowiadać jej całą  historię.
- Co za koleś. Nie no masakra, zero kultury i dobrego wychowania, żeby z tak błahego powodu naskakiwać na kogoś to już szczyt bezczelności.
- Masz rację, nawet nie wiesz jak się go przestraszyłam. Wyglądał jakby chciał mi dołożyć.
- Nie przejmuj się.- przyjaciółka przytuliła mnie.- Mam coś dla Ciebie.
- Co?- zapytałam z przejęciem.
- Idziemy dziś na mecz BvB.- odrzekła po czym zaczęła piszczeć.
- Na co?- nie do końca wiedziałam o co jej chodzi, nie lubiłam piłki nożnej, a Ola wręcz przeciwnie, kochała ten sport. Nie obchodziły mnie jakiekolwiek kluby więc skąd miałam wiedzieć co to jest ,,BvB''.
- Kochana...- zaczęła bardzo opanowanie. To jest mój ulubiony klub, Borussia Dortmund. Cały czas Ci o nim opowiadałam, ale Ty jak zwykle nie słuchałaś. Zamówiłam te bilety kiedy jeszcze byłyśmy w Polsce i miałam nadzieję, że zrobisz mi ta przyjemność i pójdziesz ze mną.- zrobiła maślane oczka.
- No jasne, że pójdę, z Tobą wszędzie.
- No to bardzo się cieszę.- przytuliła mnie.
- No ok,  dość tych czułości. O której jest ten mecz?
- O 15.30.
- A mówiłaś już ciotce?- spytałam z nadzieją, że nic cioci nie mówiła, a znając ją na pewno się nie zgodzi żebyśmy poszły same.
- No jasne, wszystko załatwione, możemy iść.
- To super.- rzekłam z przekąsem.- A teraz może zadzwonimy do dziewczyn co? Stęskniłam się za nimi.
- Ok, nie ma sprawy.
Włączyłyśmy laptopa. Rozmawiałyśmy z dziewczynami chyba z cztery godziny, mimo iż nie widziałyśmy się zaledwie dwa dni, to miałyśmy sobie do opowiedzenia masę rzeczy. Dochodziła godzina 14.00. Poszłyśmy zjeść obiad, chwilę rozmawiałyśmy z ciotką, wydaję się być nawet w porządku. Po obiedzie poszłyśmy się odświeżyć. Czas leciał nieubłaganie szybko, dochodziła już 15. Oliwia poszła do łazienki i ubrała się. Postawiła na bardziej elegancki styl.
- Dziewczyno, Ty się wybierasz na mecz czy jakiś pokaz mody?
- Oj, Marti kochanie nie przesadzaj, raz się żyje.
- No ok, jak tam sobie chcesz.
Poszłam do swojego pokoju przebrałam się, nałożyłam lekki makijaż i wyszłam.
- Ok, możemy już iść.
- Marti, mogłaś się bardziej postarać.
- Ola daj spokój, to tylko mecz, nie rewia mody, Chodź idziemy.
Bez żadnych trudności dotarliśmy na Signal Iduna Park. Zapamiętałam tą nazwę, bo Olka całą drogę mi o niej nawijała. Weszłyśmy i zajęłyśmy swoje miejsca, oczywiście w pierwszych rzędach bo Ola nigdzie indziej nie chciała. Rozglądałam się po stadionie, atmosfera była fajna, ale nie robiło to na mnie zbyt dużego wrażenia. Mecz jak mecz
nie interesował mnie. Po pierwszych 20 minutach BvB prowadziło 2:0. Nawet nie wiedziałam w których momentach strzelili gole. Nagle mnie olśniło. To był on! Ten brunet którego staranowałam dziś w parku, biegał sobie po boisku jakby nigdy nic. 
- Oliwia, jak się nazywa ten brunet co tam biega, ten przystojny.
- Mario Götze,a co? Podoba Ci się?
- Nie, to jest ten koleś na którego dzisiaj rano wpadłam?
- Żartujesz prawda?
- A wyglądam na kogoś kto by żartował?
- Marti, jesteś genialna, kocham Cię.
- A to dlaczego?
- Staranowałaś gwiazdę Borussii, zamieniłaś z nim kilka zdań, to takie wspaniałe.-zaczęła piszczeć.
- Ola, uspokój się. Co mi z tego, ze taka gwiazda, jak nie ma kultury.-zbulwersowałam się.
- Marti, daj spokój, troszkę się zdenerwował, ale przecież nic się nie stało.
- Dobra, rób co chcesz ja wychodzę.- wstałam z miejsca.
- Martyna, no weź nie przesadzaj, ogarnij się.
- Nie mam zamiaru patrzeć na takiego idiotę, nawet jak jest jakąś tam wielką gwiazdą BvB. Zobaczymy się w domu. Pa.


***

Drugi rozdział za mną, mam nadzieje, że się spodoba :)



3 komentarze:

  1. Wspaniałe! Uwielbiam <3
    Dodałam Twój blog do obserwowanych ;)
    Czekam na kolejny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <3 Czekam na kolejne rozdziały ;3
    PS. Martyna ! Ogarnij się ! <3 hahah xd ;3

    OdpowiedzUsuń