Obudziłam się dość wcześnie, zresztą jak zawsze. Wstałam bardzo
cichutko nie chcąc obudzić Oliwii. Zeszłam na dół i zobaczyłam ciotkę
krzątającą się po kuchni.
- A Ty co tak
wcześnie wstałaś? Przecież jest dopiero 6.30.
- Wiem ciociu, ale
rano zawsze wcześnie wstaję, by iść sobie pobiegać.
- Taka chudzinka
jak Ty nie musi biegać.
- Ciociu ja nie
biegam, żeby chudnąć, tylko żeby utrzymać dobrą formę.
- No dobrze, niech
Ci będzie, a teraz siadaj i zjedz coś.- powiedziała nakładając mi naleśnika.
- Zazwyczaj nie
jem takich kalorycznych śniadań.
- Ale u mnie
innych nie ma. -rzekła z szerokim uśmiechem.
No trudno, po
zjedzonym śniadaniu poszłam do swojego pokoju ubrałam
się w mój strój do biegania, i poszłam na mój poranny jogging do
parku.
Założyłam sobie
słuchawki, i jak zawsze biegając spuściłam głowę w dół, więc czasami zdarzało
się, że kogoś nie zauważyłam, ale nikt nigdy nie robił z tego dużego problemu.
Tym razem też to się zdarzyło. Oczywiście przez przypadek wpadłam na jakiegoś
kolesia.
- Przepraszam.-
wypaliłam. Chłopak był nawet przystojny, brunet, ciemna karnacja. Jak
najbardziej zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Spojrzał się na mnie, uśmiechnął
się. Pomyślałam, że musi być bardzo miły. Jednak się myliłam, wyszczerzył oczy
i krzyknął:
- Co Ty sobie wyobrażasz?!-
patrzałam się na niego zdezorientowana, nie wiedziałam co mam powiedzieć, jego
wyraz twarzy sprawiał wrażenie, jakby zaraz chciał mi przyłożyć.
- Ja, naprawdę
bardzo przepraszam, nie zauważyłam pana.- mówiłam ze strachem.
- To na drugi raz
patrz przed siebie, a nie taranujesz każdego!- odwrócił się na pięcie i
poszedł.
Ja natomiast
stałam jeszcze chyba z 10 minut w bezruchu i nie wiedziałam co mam zrobić.
Wreszcie kiedy się troszkę ogarnęłam poszłam szybkim krokiem do domu. Kiedy
dotarłam szybko pobiegłam do pokoju Oliwki. Usiadłam zdyszana na łóżku i
zaczęłam opowiadać jej całą historię.
- Co za koleś. Nie
no masakra, zero kultury i dobrego wychowania, żeby z tak błahego powodu
naskakiwać na kogoś to już szczyt bezczelności.
- Masz rację,
nawet nie wiesz jak się go przestraszyłam. Wyglądał jakby chciał mi dołożyć.
- Nie przejmuj
się.- przyjaciółka przytuliła mnie.- Mam coś dla Ciebie.
- Co?- zapytałam z
przejęciem.
- Idziemy dziś na
mecz BvB.- odrzekła po czym zaczęła piszczeć.
- Na co?- nie do końca
wiedziałam o co jej chodzi, nie lubiłam piłki nożnej, a Ola wręcz przeciwnie,
kochała ten sport. Nie obchodziły mnie jakiekolwiek kluby więc skąd miałam
wiedzieć co to jest ,,BvB''.
- Kochana...-
zaczęła bardzo opanowanie. To jest mój ulubiony klub, Borussia Dortmund. Cały
czas Ci o nim opowiadałam, ale Ty jak zwykle nie słuchałaś. Zamówiłam te bilety
kiedy jeszcze byłyśmy w Polsce i miałam nadzieję, że zrobisz mi ta przyjemność
i pójdziesz ze mną.- zrobiła maślane oczka.
- No jasne, że
pójdę, z Tobą wszędzie.
- No to bardzo się
cieszę.- przytuliła mnie.
- No ok,
dość tych czułości. O której jest ten mecz?
- O 15.30.
- A mówiłaś już
ciotce?- spytałam z nadzieją, że nic cioci nie mówiła, a znając ją na pewno się
nie zgodzi żebyśmy poszły same.
- No jasne,
wszystko załatwione, możemy iść.
- To super.-
rzekłam z przekąsem.- A teraz może zadzwonimy do dziewczyn co? Stęskniłam się
za nimi.
- Ok, nie ma
sprawy.
Włączyłyśmy
laptopa. Rozmawiałyśmy z dziewczynami chyba z cztery godziny, mimo iż nie
widziałyśmy się zaledwie dwa dni, to miałyśmy sobie do opowiedzenia masę
rzeczy. Dochodziła godzina 14.00. Poszłyśmy zjeść obiad, chwilę rozmawiałyśmy z
ciotką, wydaję się być nawet w porządku. Po obiedzie poszłyśmy się odświeżyć.
Czas leciał nieubłaganie szybko, dochodziła już 15. Oliwia poszła do łazienki i ubrała
się. Postawiła na bardziej elegancki styl.
- Dziewczyno, Ty
się wybierasz na mecz czy jakiś pokaz mody?
- Oj, Marti
kochanie nie przesadzaj, raz się żyje.
- No ok, jak tam
sobie chcesz.
Poszłam do swojego
pokoju przebrałam
się, nałożyłam lekki makijaż i wyszłam.
- Ok, możemy już
iść.
- Marti, mogłaś
się bardziej postarać.
- Ola daj spokój,
to tylko mecz, nie rewia mody, Chodź idziemy.
Bez żadnych
trudności dotarliśmy na Signal Iduna Park. Zapamiętałam tą nazwę, bo Olka całą
drogę mi o niej nawijała. Weszłyśmy i zajęłyśmy swoje miejsca, oczywiście w
pierwszych rzędach bo Ola nigdzie indziej nie chciała. Rozglądałam się po
stadionie, atmosfera była fajna, ale nie robiło to na mnie zbyt dużego
wrażenia. Mecz jak mecz
nie interesował
mnie. Po pierwszych 20 minutach BvB prowadziło 2:0. Nawet nie wiedziałam w
których momentach strzelili gole. Nagle mnie olśniło. To był on! Ten brunet
którego staranowałam dziś w parku, biegał sobie po boisku jakby nigdy
nic.
- Oliwia, jak się nazywa ten
brunet co tam biega, ten przystojny.
-
Mario Götze,a co? Podoba Ci się?
- Nie, to jest ten koleś na którego dzisiaj rano wpadłam?
- Żartujesz prawda?
- A wyglądam na kogoś kto by żartował?
- Marti, jesteś genialna, kocham Cię.
- A to dlaczego?
- Staranowałaś gwiazdę Borussii, zamieniłaś z nim kilka zdań,
to takie wspaniałe.-zaczęła piszczeć.
-
Ola, uspokój się. Co mi z tego, ze taka gwiazda, jak nie ma
kultury.-zbulwersowałam się.
-
Marti, daj spokój, troszkę się zdenerwował, ale przecież nic się nie stało.
-
Dobra, rób co chcesz ja wychodzę.- wstałam z miejsca.
-
Martyna, no weź nie przesadzaj, ogarnij się.
-
Nie mam zamiaru patrzeć na takiego idiotę, nawet jak jest jakąś tam wielką
gwiazdą BvB. Zobaczymy się w domu. Pa.
***
Drugi rozdział za mną, mam nadzieje, że się spodoba :)
Wspaniałe! Uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńDodałam Twój blog do obserwowanych ;)
Czekam na kolejny :3
Super <3 Czekam na kolejne rozdziały ;3
OdpowiedzUsuńPS. Martyna ! Ogarnij się ! <3 hahah xd ;3
świetny rozdział
OdpowiedzUsuń