~ Miesiąc później ~
Wszystko układało się znakomicie. Na dobre
zaprzyjaźniłyśmy się z piłkarzami, nawet z Mario udało mi się poprawić
stosunki, no i jeszcze ta praca, która dawała mi tyle przyjemności. Choć
brakowało mi troszkę adrenaliny, to jednak byłam zadowolona z tego jak układa
mi się życie. Jednym słowem lepiej być nie mogło.
Położyłam się spać o 22.30. Choć nazajutrz
nie musiałam iść do pracy, to przyzwyczajenie nie pozwoliło mi na dłuższe
siedzenie. Kiedy próbowałam zasnąć ożywił mnie nagle dźwięk telefonu. To był
Mario. Ciekawe co on chce o tej porze, że nie pozwala ludziom spać.- pomyślałam
i z trudem sięgnęłam po telefon.
Rzeczywiście Mario, się
nie mylił. Znaleźliśmy tam Reusa, ale w pewnym momencie miałam jednak
wątpliwości, czy to naprawdę on. Był cały poobijany, wyglądał jak bezdomny, a o
tym, że był zalany w trzy dupy już nie wspomnę. Nie wiedziałam co mam robić,
był tak agresywny, że ledwo ochroniarze dawali sobie z nim radę. Poprosiłam ich
aby wyprowadzili go na zewnątrz, a potem się już nim zajmiemy. Zrobili to o co
ich poprosiłam. Kiedy razem z Mario wyszliśmy na zewnątrz nie wytrzymałam i
nawrzeszczałam na niego, nie mogłam pojąć jego zachowania, szkoda tylko, że w
odpowiedzi zwymiotował mi na buty. Nie no tego było już za wiele, wymierzyłam
mu siarczystego policzka, chwyciłam za rękę i zaczęłam go ciągnąć do domu.
- Może z łaski swojej
byś mi pomógł ciągnąć tego obrzydliwca?
- Sama dajesz sobie
świetnie radę, więc nie będę Ci przeszkadzał.
- I to ja jestem
wredna. Pomóż mi Götze.
- Dobra już, nie
gorączkuj się tak.- chwycił Reusa za drugie ramie.
I tak szliśmy przez
Dortmund jak idioci. Wszyscy się na nas gapili, a niektórzy nawet robili zdjęcia.
No kurde, co w tym dziwnego, że dwoje prowadzi pijanego gościa. W Gdańsku to
było na porządku dziennym. W końcu doszliśmy do mieszkania Marco, weszliśmy do
środka, położyliśmy Marco na kanapie, a sami udaliśmy się do kuchni, aby zrobić
sobie coś do picia.
- Słuchaj, Marti ja
muszę uciekać, jutro mam ważne spotkanie, proszę Cię zajmij się Marco.
- Ty sobie żartujesz
tak?!- wrzasnęłam. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam.
- Nie żartuję. Zrozum
mnie księżniczko, muszę iść, nie mam innego wyjścia.
- A weź idź do diabła.
Najpierw wyrywasz mnie z łóżka, potem jeszcze każesz mi zostać z tym pajacem,
Za karę czyścisz mi te obrzygane buty.
- Uwielbiam Cię.- Mario
pocałował mnie w policzek i wybiegł z domu.
I zostałam sama ze
śpiącym Reusem na kanapie. Pięknie, lepszej nocy nie mogłam sobie wymarzyć. Nie
chciało mi się dalej przy nim siedzieć, więc poszłam do jego sypialni, rzuciłam
się na łóżko i natychmiast zasnęłam.
Obudziło mnie głośne
jęczenie z dołu. Co miałam zrobić, musiałam wstać i iść zająć się moim
skacowanym przyjacielem, lecz obawiałam się jego reakcji. Po cichutku zeszłam
na dół, tak aby Reus nie doznał szoku.
- Martyna? Co Ty tu
robisz?- był w takim szoku, że aż spadł z kanapy.
- Wywlokłam Cię wczoraj
z klubu, chciałam z Tobą pogadać, ale niestety nie byłeś w stanie aby prowadzić
jakąkolwiek konwersację, więc mam nadzieję, że dziś porozmawiamy.
- Nie mam ochoty z
nikim rozmawiać. A mam prośbę, byś mogła mi przynieść wodę, czuję się fatalnie.
- Reus, nie uciekniesz
od tego tematu! Zarzygałeś mi wczoraj do jasnej cholery buty więc mam prawo
żądać coś w zamian i dlatego musisz mi wyjaśnić co się stało między Tobą a Twoją dziewczyną.- usiadłam obok niego podając mu butelkę z wodą.- Możesz mi wszystko
powiedzieć, na pewno Ci ulży, nie możesz zatapiać swojego smutku w alkoholu,
tylko wziąć się w garść, a teraz mów co się stało.
- Zdradziła mnie.-
powiedział ze łzami w oczach.
- Słucham?!
- No zdradziła mnie
kurwa no! Dobra i tak mnie nie zrozumiesz.- chciał już odejść, ale chwyciłam go
za rękę i mocno przytuliłam.
- Jak to Cię nie
zrozumiem. Uwierz znam się na tych sprawach jak mało kto, więc kto inny by miał
Cię zrozumieć jak nie ja.- odparłam z dumą.
- Jak zawsze, samoocenę
masz wysoką.- uśmiechnął się.
- A jak.- zaśmiałam się
i poczochrałam mu włosy.
- Wiesz, jak na razie
nie mam ochoty o tym mówić, to jeszcze do mnie nie dociera.
- Rozumiem, zawsze
możesz na mnie liczyć, pamiętaj. Jak będziesz chciał porozmawiać, to o każdej
porze dnia i nocy jestem do Twojej dyspozycji.
- Doprawdy?- uśmiechnął
się łobuzersko. Patrząc cały czas w moje oczy przyciągnął mnie do siebie i
zaczął całować. Byłam zupełnie zdezorientowana, nie wiedziałam co mam zrobić,
po chwili jednak oderwałam się od niego.
- Co Ty robisz? Czy tak
zachowuję się zdradzony facet?- odparłam z oburzeniem.
- Wybacz, ale nie mogę
się powstrzymać.- dalej zaczął mnie całować, niestety i ja uległam i po chwili
wylądowaliśmy w łóżku. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale mimo wszystko było
całkiem fajnie.
- Jaka ja jestem głupia.
- No przestań, było
fantastycznie.- zaczął mnie całować po szyi.
- Dobra, weź przestań,
chyba troszkę za bardzo nas poniosło.
- No i co z tego, mnie
się bardzo podobało i nie żałuję.
- Ty chyba niczego w
życiu nie żałowałeś.- zaśmiałam się.
- Być może.- posłał mi
swój łobuzerski uśmiech i zaczął mnie namiętnie całować.
- Dobra, koniec tych
przyjemności. Muszę się zbierać, ciocia pewnie się martwi.
- No Ty chyba
żartujesz. Musisz mnie teraz wspierać, przecież sama powiedziałaś, że jesteś do
mojej dyspozycji.
- Nie przesadzaj.-
wstałam i ubrałam się.- Do następnego.- puściłam mu oczko.
- Czyli to nie koniec?
- To dopiero początek.-
uśmiechnęłam się i wyszłam.
Nie przypuszczałam, że
prześpię się z jednym z moich przyjaciół. Miałam go pocieszyć po rozstaniu z
dziewczyną, a nie wskakiwać mu do łóżka, rzeczywiście nieźle go pocieszyłam,
nie ma co. Bądź co bądź było fajnie, więc nie mam czego żałować.
Oczywiście gdy
weszłam do domu nie obyło się bez wypytywania gdzie byłam, co robiłam i
czy zdaję sobie sprawę z tego, że moja ciotka o mało zawału nie dostała, ale
nie bardzo się tym przejmowałam, w moich myślach cały czas siedział Marco.
Poszłam się
odświeżyć po czym przebrałam się po czym pobiegłam do pokoju Oli.
- Oliwia! Muszę Ci
coś powiedzieć.
- No słucham Cię
uważnie.- uśmiechnęła się.
- Przespałam się z
Reusem.
- Co?
- No to, kurwa.
Sama nie wiem
czemu jej to tak szybko powiedziałam, ale nie mogłam tego dłużej trzymać w
sobie, w końcu i tak dużo rzeczy przed nią ukrywałam.
- Martyna,
dziewczyno, czy Ty jesteś nienormalna? On ma dziewczynę.
- Już nie ma.
Zdradziła go.
- A Ty pewnie
postanowiłaś go pocieszyć? No pewnie Ci to się udało. Nie no nie mogę uwierzyć.
- Ja też nie, ale
nie wyżywaj się teraz na mnie. Proszę.
- Z jednej strony
to jednak jesteś zajebista dziewczyno.- przytuliła mnie.
- Wiem.
~Dwa tygodnie później~
Coraz częściej spotykałam się z Marco.
Miałam cichą nadzieję, że jednak może coś z tego wyjdzie. Widać, że mu też na
ty zależało, ale postanowiliśmy nie afiszować się z tym.
Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej,
wzięłam sobie nawet wolne w pracy. Cały czas było mi niedobrze, miałam jakieś
dziwne huśtawki nastrojów. Kiedy leżałam w łóżku miałam mnóstwo czasu na
przemyślenia. No i doszłam do wniosku, że przecież się nie zabezpieczaliśmy, a
ja nie brałam żadnych pigułek. No kurwa, ja chyba śnie. Szybko się ubrałam i
pobiegłam do najbliższego sklepu, aby kupić test. Kiedy go zrobiłam nie mogłam
uwierzyć w to co widzę...dwie kreski...
***
Trochę dziwny, ale mam nadzieję, że się
spodoba. Jeśli już czytacie to skomentujcie, zachęca mnie to do dalszego
pisania.