Kiedy dojechaliśmy wprost do szpitala, wysiadłam z samochodu i szybkim ruchem udałam się z tatą do środka.
- Czy będę mogła ją zobaczyć?- zapytałam z
niepewnością.
- Słońce, na to pytanie nie mogę Ci
odpowiedzieć. Najpierw porozmawiamy z lekarzem, a potem zobaczymy co da się
zrobić.- westchnął.- O zobacz, lekarz właśnie idzie.- wskazał lekko palcem na
niebyt wysokiego i dość przy sobie mężczyznę.
- Dzień dobry panie doktorze.- rzekł mój
ojciec.
- A dzień dobry, dzień dobry.- przywitał
się zadowolony.- Pan pewnie do żony?- zapytał już nie z tak przyjemnym tonem z
jakim się przywitał.
- Tak. To znaczy przyjechałem z córką i
bardzo chciałaby ją zobaczyć.- oznajmił troszkę zmieszany tata.
- A córka pewnie z daleka tak? Bo
wcześniej jej tu nie widziałem.
- Tak. Właśnie przed chwilą odebrałem ją z
lotniska ponieważ mieszka w Dortmundzie.
- Nie powinienem Cię wpuszczać jeszcze do
mamy.- tym razem zwrócił się do mnie.- Ale jak mniemam przyjechałaś tu
specjalnie, aby ja zobaczyć więc zrobię wyjątek, ale tylko na chwilę, góra
piętnaście minut.- westchnął.
- Dziękuję bardzo.- powiedziałam wyraźnie
zadowolona z decyzji lekarza.
Po chwili dotarliśmy do sali w której leży
mama. Otworzyłam drzwi, ale to co ujrzałam przeszło moje najskrytsze oczekiwania.
Moja kochana mamusia leżała na łóżku w
kompletnym bezwładzie. Obie ręce miała w gipsie, a do tego dochodziły jeszcze
liczne rany na twarzy.
Stałam jak wryta i nie potrafiłam wydobyć
z siebie ani słowa. Przytuliłam się natychmiast do taty i się poryczałam.
Może po pięciu minutach ciągłego
wypłakiwania się z rękaw koszuli taty wreszcie zdobyłam się na odwagę.
Podeszłam do łóżka na którym leżała mama podłączona do masy różnorodnych
aparatów które zapewne podtrzymują ją przy życiu. Usiadłam na podłodze i
leciutko przytuliłam się do niej roniąc kolejne łzy. Mimo iż tego nie słyszała
powiedziałam jej, że cały czas tutaj będę i, że bardzo ją kocham. Miałam głupie
wrażenie, że po tych słowach uniosła lekko kąciki ust, ale to zapewne
złudzenie.
Potem wyszłam z sali i znowu głośno
załkałam.
- Kochanie, chodź. Pojedziemy do domu.
Chyba za dużo wrażeń jak na dzisiaj.- oznajmił.
- No nie wiem, a co jeśli obudzi się przez
ten czas, a nas nie będzie?- zapytałam z lekką nadzieją w głosie.
- Jak na razie to nie jest raczej możliwe.
Chodź.- tato chwycił mnie za rękę jak małą dziewczynkę i udaliśmy się do
domu.
Kiedy byliśmy już na miejscu zabrałam
swoje rzeczy i pobiegłam na górę, aby się rozpakować. Bo chwili jednak
wróciłam, musiałam jednak pogadać z tatą.
Zawsze kiedy chcieliśmy porozmawiać ja
pakowałam się pod koc w fotelu, a on robił gorącą czekoladę. Przez takie
drobnostki rozmowa zawsze stawała się lepsza oraz bardziej się kleiła. Dziś
zrobiliśmy to samo.
- Kochanie, jak Ci się żyje w tym
Dortmundzie, że tak bardzo nie chcesz wrócić do Polski? dawno minęły wakacje, a
Ty dalej siedzisz na głowie ciotki.
- No wiesz, nie do końca na głowie ciotki.
- Co masz na myśli.?
- Mam już swoje mieszkanie, oraz pracę.-
oznajmiłam.
- Jak to?- zapytał nieco zszokowany tym
faktem.
I właśnie wtedy zdobyłam się na odwagę i
opowiedziałam mu wszystko. O ciąży, o Mario. Dosłownie wszystko. Spodziewałam
się, że nawrzeszczy na mnie jak mu to powiem i zabroni mi wrócić, ale jego
reakcja nieco mnie zdziwiła.
- I dopiero teraz mi mówisz, że zostałbym
dziadkiem?- krzyknął.
- No tak jakoś wyszło.- zrobiłam minę
niewiniątka.
- Z jednej strony dobrze, że w tym
momencie Cię tu nie było bo byśmy pewnie na zawał popadali.- zaśmiał się.
- Ejjj- krzyknęłam. Niemiły jesteś.-
zrobiłam obrażoną minę.
- Teraz mama na pewno musi się wybudzić.
Ta historia nie może jej ominąć.- oznajmił.
- Masz rację.- zaśmiałam się.
Siedzieliśmy tak jeszcze kilka godzin
nadal rozmawiając. Takie chwile mogłyby trwać wieczność. Powiem szczerze, że
brakowało mi tego.
Mijały dni , tygodnie, a nawet i miesiące.
Stan mojej mamy poprawiał się z dnia na dzień, ale niestety nie nastąpiło
jeszcze to na co tak długo wyczekiwaliśmy.
Bardzo brakowało mi mojego chłopaka, mimo
iż rozmawialiśmy ze sobą codziennie po kilka godzin to jednak czułam ten
niedosyt, że nie mogę być teraz przy nim. Bardzo mnie wspierał i byłam mu za to
wdzięczna, ale jednak chciałabym być z nim.
Siedzieliśmy z tatą przed telewizorem
oglądając mecz BvB. Siedziałam jak na szpilkach ponieważ był remis 1:1 i tylko
dwie minuty doliczonego czasu. Jednak w pewnym momencie zauważyłam jak w stronę
bramki biegnie Kuba, a obok niego z zawrotną prędkością Mario. Jedno szybkie
podanie i gol. Zaczęłam krzyczeć, biegać po całym domu, nawet tatę prawie
udusiłam. Jednak emocje opadły, mecz się zakończył, a ja w nieziemsko dobrym
nastroju poczłapałam do kuchni coś zjeść. Z przygotowania posiłku wyrwał mnie
dźwięk telefonu taty. Nie zastanawiając się dłużej odebrałam go.
W słuchawce usłyszałam zupełnie mi obcy,
nicki głos mężczyzny.
- Dzień dobry.- przywitał się.- Czy pan
Marcin Chylewski?- zapytał.
- Nie. Przy telefonie jego córka.
- Mamy dla pani dobrą wiadomość. Pani
Jolanta właśnie wybudziła się ze śpiączki, jeśli byliby państwo w stanie
przyjechać...
- Tak, zaraz będziemy.- nie pozwoliłam mu
dokończyć.
- W takim razie do widzenia.
Nie odpowiedziałam już mu. Szybko
chwyciłam torebkę oraz kluczyki do samochodu i bez zbędnych wyjaśnień
oznajmiłam tacie, że jedziemy do szpitala. Ten nieco zdziwiony moją postawą nie
miał wyjścia i szybko wpakował się do auta.
Po kilkudziesięciu minutach byliśmy już w
szpitalu.
- Ale co się stało? Czemu mnie tak
ciągniesz?- zapytał nieco zdezorientowany tata.
- Zaraz zobaczysz.- uśmiechnęłam się
Jak strzała wparowałam do gabinetu
lekarskiego i zadałam jedno krótkie pytanie, czy mogę wejść do mamy, oni
natomiast tylko pokiwali głowami, a więc ja znowu pociągnęłam tatę za rękę i
udaliśmy się do sali w której leżała mama.
Wbiegliśmy do sali. W moich oczach
momentalnie pojawiły się łzy, ale łzy szczęścia w tym wypadku. Tata również nie
mógł uwierzyć w to co zobaczył.
Oboje podbiegliśmy do łóżka. Mama była
jeszcze bardzo słaba, ale to nie przeszkadzało jej w tym, aby odbyć z nami
krótką rozmowę.
Z dnia na dzień było coraz lepiej, powoli
odzyskiwała siły, więc ja stwierdziłam, że nic tu po mnie i postanowiłam wrócić
do Dortmundu. Zabukowałam bilety. Na szczęście mogłam lecieć jeszcze dzisiaj.
Co prawda późnym wieczorem, ale to nieważne. Zostało mi jeszcze powiadomienie o
mojej decyzji Mario.
- Hej kochanie.- przywitałam się kiedy
wreszcie odebrał telefon.
- No cześć.- powiedział bez
entuzjazmu.
- Mam dla Ciebie niespodziankę.
- Jaką?- zapytał od niechcenia.
- Wracam dzisiaj do Ciebie.- krzyknęłam
uradowana.
- Co?- tym razem w jego głosie można było
usłyszeć przerażenie.
- Jak to ,,co''?!- odparłam oburzona.- Nie
cieszysz się?
- No jasne, że się cieszę.- odparł
zmieszany.
- Właśnie słyszę. Dobra, nie będę Cię
więcej męczyć. Będę około pierwszej w nocy. Jeśli byś zechciał po mnie
przyjechać byłoby fajnie. Pa.
Zszokowana całą tą rozmową udałam się do
swojego pokoju, aby się spakować. Potem jeszcze do szpitala, aby pożegnać się z
mamą i wreszcie na lotnisko. Oczywiście po całym wylewie łez wsiadłam do samolotu.
Kiedy już wreszcie usadowiłam się w fotelu, próbowałam zasnąć lecz na marne.
Coś nie dawało mi spokoju, ale co? To pytanie błądziło w moich myślach przez
cały lot.
***
Taki denny i praktycznie o niczym, więc przepraszam.
Liczę jednak na wasze komentarze, bo ostatnio nie ma ich zbyt
wiele, więc jeśli czytasz to komentuj. Byłabym bardzo wdzięczna. :)
A no właśnie, dziś obchodzi urodziny jeden z naszych Borussen,
Marco Reus, a więc wszystkiego najlepszego Marco :)
rozdział jest cudny,ciekawe co ukrywa Mario...
OdpowiedzUsuńNo własnie ciekawe i to nawet bardzo ciekawe.!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział.;D
Jaki denny?! Opamiętaj się!
OdpowiedzUsuńJest świetny jak zawsze! <3
Czekam na kolejny z niecierpliwością!
Zapraszam do mnie http://bvbstory.blogspot.com/2013/05/rozdzia-23.html
http://dlugi-sen-lukasza.blogspot.com/
Pozdrawiam ciepło ;*
bardzo interesujący rozdział. czekam na więcej. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper, że jej mama się wybudziła ;d Ale co jest z Mario, no chyba nie powiesz, że już jej nie kocha, po takiej reakcji to wnioskuję, że ją zdradził ;< Masakra, nie wiem co planujesz, ale skończyć ma się dobrze ;d
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
Jutro zapraszam do siebie na ostatni ;)
Pozdrawiam :*
Radujmy się mamuśka jest z nami ;p
OdpowiedzUsuńAle, ale co się stało Marianowi?
Nowy;
http://m-i-marianna.blogspot.com/
Nowy u mnie
Usuńhttp://m-i-marianna.blogspot.com/