.

.

piątek, 31 maja 2013

Rozdział 17


                                               
  


Kiedy dojechaliśmy wprost do szpitala, wysiadłam z samochodu i szybkim ruchem udałam  się z tatą do środka. 
- Czy będę mogła ją zobaczyć?- zapytałam z niepewnością. 
- Słońce, na to pytanie nie mogę Ci odpowiedzieć. Najpierw porozmawiamy z lekarzem, a potem zobaczymy co da się zrobić.- westchnął.- O zobacz, lekarz właśnie idzie.- wskazał lekko palcem na niebyt wysokiego i dość przy sobie mężczyznę. 
- Dzień dobry panie doktorze.- rzekł mój ojciec.
- A dzień dobry, dzień dobry.- przywitał się zadowolony.- Pan pewnie do żony?- zapytał już nie z tak przyjemnym tonem z jakim się przywitał.
- Tak. To znaczy przyjechałem z córką i bardzo chciałaby ją zobaczyć.- oznajmił troszkę zmieszany tata.
- A córka pewnie z daleka tak? Bo wcześniej jej tu nie widziałem.
- Tak. Właśnie przed chwilą odebrałem ją z lotniska ponieważ mieszka w Dortmundzie.
- Nie powinienem Cię wpuszczać jeszcze do mamy.- tym razem zwrócił się do mnie.- Ale jak mniemam przyjechałaś tu specjalnie, aby ja zobaczyć więc zrobię wyjątek, ale tylko na chwilę, góra piętnaście minut.- westchnął.
- Dziękuję bardzo.- powiedziałam wyraźnie zadowolona z decyzji lekarza.
Po chwili dotarliśmy do sali w której leży mama. Otworzyłam drzwi, ale to co ujrzałam przeszło moje najskrytsze oczekiwania. 
Moja kochana mamusia leżała na łóżku w kompletnym bezwładzie. Obie ręce miała w gipsie, a do tego dochodziły jeszcze liczne rany na twarzy. 
Stałam jak wryta i nie potrafiłam wydobyć z siebie ani słowa. Przytuliłam się natychmiast do taty i się poryczałam. 
Może po pięciu minutach ciągłego wypłakiwania się z rękaw koszuli taty wreszcie zdobyłam się na odwagę. Podeszłam do łóżka na którym leżała mama podłączona do masy różnorodnych aparatów które zapewne podtrzymują ją przy życiu. Usiadłam na podłodze i leciutko przytuliłam się do niej roniąc kolejne łzy. Mimo iż tego nie słyszała powiedziałam jej, że cały czas tutaj będę i, że bardzo ją kocham. Miałam głupie wrażenie, że po tych słowach uniosła lekko kąciki ust, ale to zapewne złudzenie. 
Potem wyszłam z sali i znowu głośno załkałam. 
- Kochanie, chodź. Pojedziemy do domu. Chyba za dużo wrażeń jak na dzisiaj.- oznajmił.
- No nie wiem, a co jeśli obudzi się przez ten czas, a nas nie będzie?- zapytałam z lekką nadzieją w głosie.
- Jak na razie to nie jest raczej możliwe. Chodź.- tato chwycił mnie za rękę jak małą dziewczynkę i udaliśmy się do domu.  
Kiedy byliśmy już na miejscu zabrałam swoje rzeczy i pobiegłam na górę, aby się rozpakować. Bo chwili jednak wróciłam, musiałam jednak pogadać z tatą. 
Zawsze kiedy chcieliśmy porozmawiać ja pakowałam się pod koc w fotelu, a on robił gorącą czekoladę. Przez takie drobnostki rozmowa zawsze stawała się lepsza oraz bardziej się kleiła. Dziś zrobiliśmy to samo.
- Kochanie, jak Ci się żyje w tym Dortmundzie, że tak bardzo nie chcesz wrócić do Polski? dawno minęły wakacje, a Ty dalej siedzisz na głowie ciotki.
- No wiesz, nie do końca na głowie ciotki.
- Co masz na myśli.?
- Mam już swoje mieszkanie, oraz pracę.- oznajmiłam.
- Jak to?- zapytał nieco zszokowany tym faktem.
I właśnie wtedy zdobyłam się na odwagę i opowiedziałam mu wszystko. O ciąży, o Mario. Dosłownie wszystko. Spodziewałam się, że nawrzeszczy na mnie jak mu to powiem i zabroni mi wrócić, ale jego reakcja nieco mnie zdziwiła.
- I dopiero teraz mi mówisz, że zostałbym dziadkiem?- krzyknął.
- No tak jakoś wyszło.- zrobiłam minę niewiniątka.
- Z jednej strony dobrze, że w tym momencie Cię tu nie było bo byśmy pewnie na zawał popadali.- zaśmiał się.
- Ejjj- krzyknęłam. Niemiły jesteś.- zrobiłam obrażoną minę.
- Teraz mama na pewno musi się wybudzić. Ta historia nie może jej ominąć.- oznajmił.
- Masz rację.- zaśmiałam się.
Siedzieliśmy tak jeszcze kilka godzin nadal rozmawiając. Takie chwile mogłyby trwać wieczność. Powiem szczerze, że brakowało mi tego. 


Mijały dni , tygodnie, a nawet i miesiące. Stan mojej mamy poprawiał się z dnia na dzień, ale niestety nie nastąpiło jeszcze to na co tak długo wyczekiwaliśmy.
Bardzo brakowało mi mojego chłopaka, mimo iż rozmawialiśmy ze sobą codziennie po kilka godzin to jednak czułam ten niedosyt, że nie mogę być teraz przy nim. Bardzo mnie wspierał i byłam mu za to wdzięczna, ale jednak chciałabym być z nim.

Siedzieliśmy z tatą przed telewizorem oglądając mecz BvB. Siedziałam jak na szpilkach ponieważ był remis 1:1 i tylko dwie minuty doliczonego czasu. Jednak w pewnym momencie zauważyłam jak w stronę bramki biegnie Kuba, a obok niego z zawrotną prędkością Mario. Jedno szybkie podanie i gol. Zaczęłam krzyczeć, biegać po całym domu, nawet tatę prawie udusiłam. Jednak emocje opadły, mecz się zakończył, a ja w nieziemsko dobrym nastroju poczłapałam do kuchni coś zjeść. Z przygotowania posiłku wyrwał mnie dźwięk telefonu taty. Nie zastanawiając się dłużej odebrałam go. 
W słuchawce usłyszałam zupełnie mi obcy, nicki głos mężczyzny.
- Dzień dobry.- przywitał się.- Czy pan Marcin Chylewski?- zapytał.
- Nie. Przy telefonie jego córka.
- Mamy dla pani dobrą wiadomość. Pani Jolanta właśnie wybudziła się ze śpiączki, jeśli byliby państwo w stanie przyjechać...
- Tak, zaraz będziemy.- nie pozwoliłam mu dokończyć.
- W takim razie do widzenia.
Nie odpowiedziałam już mu. Szybko chwyciłam torebkę oraz kluczyki do samochodu i bez zbędnych wyjaśnień oznajmiłam tacie, że jedziemy do szpitala. Ten nieco zdziwiony moją postawą nie miał wyjścia i szybko wpakował się do auta.
Po kilkudziesięciu minutach byliśmy już w szpitalu. 
- Ale co się stało? Czemu mnie tak ciągniesz?- zapytał nieco zdezorientowany tata.
- Zaraz zobaczysz.- uśmiechnęłam się
Jak strzała wparowałam do gabinetu lekarskiego i zadałam jedno krótkie pytanie, czy mogę wejść do mamy, oni natomiast tylko pokiwali głowami, a więc ja znowu pociągnęłam tatę za rękę i udaliśmy się do sali w której leżała mama. 
Wbiegliśmy do sali. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, ale łzy szczęścia w tym wypadku. Tata również nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. 
Oboje podbiegliśmy do łóżka. Mama była jeszcze bardzo słaba, ale to nie przeszkadzało jej w tym, aby odbyć z nami krótką rozmowę. 

Z dnia na dzień było coraz lepiej, powoli odzyskiwała siły, więc ja stwierdziłam, że nic tu po mnie i postanowiłam wrócić do Dortmundu. Zabukowałam bilety. Na szczęście mogłam lecieć jeszcze dzisiaj. Co prawda późnym wieczorem, ale to nieważne. Zostało mi jeszcze powiadomienie o mojej decyzji Mario.
- Hej kochanie.- przywitałam się kiedy wreszcie odebrał telefon.
- No cześć.- powiedział bez entuzjazmu. 
- Mam dla Ciebie niespodziankę.
- Jaką?- zapytał od niechcenia.
- Wracam dzisiaj do Ciebie.- krzyknęłam uradowana.
- Co?- tym razem w jego głosie można było usłyszeć przerażenie. 
- Jak to ,,co''?!- odparłam oburzona.- Nie cieszysz się?
- No jasne, że się cieszę.- odparł zmieszany.
- Właśnie słyszę. Dobra, nie będę Cię więcej męczyć. Będę około pierwszej w nocy. Jeśli byś zechciał po mnie przyjechać byłoby fajnie. Pa.

Zszokowana całą tą rozmową udałam się do swojego pokoju, aby się spakować. Potem jeszcze do szpitala, aby pożegnać się z mamą i wreszcie na lotnisko. Oczywiście po całym wylewie łez wsiadłam do samolotu. Kiedy już wreszcie usadowiłam się w fotelu, próbowałam zasnąć lecz na marne. Coś nie dawało mi spokoju, ale co? To pytanie błądziło w moich myślach przez cały lot.


***

Taki denny i praktycznie o niczym, więc przepraszam.
Liczę jednak na wasze komentarze, bo ostatnio nie ma ich zbyt wiele, więc jeśli czytasz to komentuj. Byłabym bardzo wdzięczna. :)

A no właśnie, dziś obchodzi urodziny jeden z naszych Borussen, Marco Reus, a więc wszystkiego najlepszego Marco :)



7 komentarzy:

  1. rozdział jest cudny,ciekawe co ukrywa Mario...

    OdpowiedzUsuń
  2. No własnie ciekawe i to nawet bardzo ciekawe.!
    Czekam na kolejny rozdział.;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki denny?! Opamiętaj się!
    Jest świetny jak zawsze! <3
    Czekam na kolejny z niecierpliwością!
    Zapraszam do mnie http://bvbstory.blogspot.com/2013/05/rozdzia-23.html
    http://dlugi-sen-lukasza.blogspot.com/
    Pozdrawiam ciepło ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo interesujący rozdział. czekam na więcej. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, że jej mama się wybudziła ;d Ale co jest z Mario, no chyba nie powiesz, że już jej nie kocha, po takiej reakcji to wnioskuję, że ją zdradził ;< Masakra, nie wiem co planujesz, ale skończyć ma się dobrze ;d
    Świetny rozdział :)
    Jutro zapraszam do siebie na ostatni ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Radujmy się mamuśka jest z nami ;p
    Ale, ale co się stało Marianowi?

    Nowy;
    http://m-i-marianna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń