.

.

czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 18

Wreszcie po kilku godzinnym locie dotarłam do Dortmundu. Było już po pierwszej, więc na lotnisku nie było zbyt dużo ludzi. Chwyciłam swoje bagaże i niecierpliwie szukałam wzrokiem Mario. Niestety nigdzie go nie było. Postanowiłam jednak jeszcze troszkę poczekać, przecież każdy ma prawo do spóźnień, lecz po dwudziestu minutach bezczynnego czekania byłam wściekła na mojego chłopaka .
Olał mnie. Tak po prostu zwyczajnie mnie olał. Fakt było już późno, ale mógłby się troszkę poświęcić i ruszyć ten swój szanowny zadek i odebrać mnie z lotniska. Cóż nie miałam wyjścia. Musiałam zamówić taksówkę. Tak, nie ma to jak tułanie się taksówką po męczącym dniu w dodatku z bagażami. Lepszej już nocy nie mogłam sobie wyobrazić.
Postanowiłam, że mu nie odpuszczę, więc poprosiłam taksówkarza, aby zawiózł mnie pod podany adres czyli dom Mario.
Obładowana wielkimi walizkami po dłuższej chwili wreszcie wysiadłam z taksówki i udałam się do drzwi. Chyba z piętnaście minut stałam z klepałam w te cholerne drzwi, o dzwonieniu już nie wspomnę. Wreszcie zrezygnowana usiadłam na schodach i się rozryczałam. Nawet nie wiem dlaczego. Może dlatego, że było mi bardzo przykro, że mój chłopak olał mnie i zostawił  samą w tym dużym mieście
Którego jednak aż tak dobrze nie znałam. No, ale wreszcie moment kulminacyjny przynajmniej dla mnie. Szanowny pan wreszcie raczył otworzyć.
- Martyna?- zapytał zaspanym głosem.
- Nie. Duch święty.- prychnęłam i wstałam.
- Co Ty tu robisz? Przecież to cholernie późno jest.
- Jakiś Ty spostrzegawczy. Przyjechałam bo zapomniałeś mnie odebrać z lotniska.
- To nie mogłaś iść do siebie, a nie mnie po nocach budzić?
- No wybacz. Zapomniałam, że królewna musi się wyspać.-odgryzłam się.- Spokojnie, już sobie idę.- wściekła wzięłam walizki i ruszyłam w stronę swojego mieszkania.
- Czekaj.- chwycił mnie za rękę.- Nie będziesz się po nocach tułała. Jeszcze coś Ci się stanie.
- Nie udawaj, że nie byłbyś zadowolony. Jeden problem z głowy.
- Przestań tak mówić.
- To Ty przestań się tak zachowywać.- krzyknęłam.
- Będziesz się teraz kłócić? Weź lepiej wejdź do środka.
Byłam już nieźle wykończona więc przystałam na jego propozycję. Weszłam do jego domu jednak czułam się tam nieswojo. Tak jakbym była tam pierwszy raz.
- No wejdź dalej. Boisz się czy co?- mruknął pod nosem.
Nic nie odpowiedziałam na jego idiotyczne pytanie. Usiadłam na kanapie i wybrałam numer to taty, aby go powiadomić, że już dotarłam.
- Do kogo dzwonisz?
- A co Cię to interesuje?
- Interesuje i to bardzo.
- Od kiedy cokolwiek związane ze mną Cię interesuję?
- Odkąd jesteśmy razem.
- Jakoś ostatnimi tygodniami mało Cię interesowałam.
- Ty znowu zaczynasz… nie możesz chociaż raz wyluzować i dać mi spokój?
- Jasne. Przepraszam…- odparłam.
Po skończonej rozmowie odłożyłam telefon na stolik i analizowałam całą sytuację która miała miejsce kilkanaście minut temu. Było mi tak cholernie przykro.
- O czym tak myślisz?- usiadł obok i mnie przytulił.
- O mamie.- skłamałam. Tak cholernie mi go brakowało, a on zachowuje się jakbyśmy byli co najmniej jakimiś wrogami.
- No właśnie, co z nią?
- A co może być? Wybudziła się, powoli wraca do zdrowia czyli wszystko jest ok.
- Dziwnie się zachowujesz.
- No tak, jak zwykle ja, tylko nie zapominaj, że to nie ja zapomniałam o Tobie, tylko Ty o mnie.
- Mieliśmy dziś mecz, zrozum to, że chciałem odpocząć.
- Rozumiem, ale mogłeś mnie chociaż powiadomić, że nie przyjedziesz, a poza tym myślę, że to pół godziny by Cię nie zbawiło.
- No ok., mój błąd, sorry.- odparł bez jakiegokolwiek poczucia winy w głosie.- A teraz chodź, idziemy spać.
- Wiesz co, może niepotrzebnie tu przychodziłam, pójdę do siebie, bo tu nie jestem mile widziana.
- Znowu zaczynasz…- powiedział wyraźnie znudzony.
- Nie zaczynam, po prostu stwierdzam fakty.
- Zanim wyjechałaś nie byłaś taka upierdliwa.
- Zanim wyjechałam to TY nie traktowałeś mnie jak zwykłą znajomą.- krzyknęłam. Tym razem przesadził.
- Dobra, nie chce mi się Ciebie już słuchać. Nie wiem jak Ty, ale ja idę spać. Jak chcesz możesz się położyć w gościnnym.

- Ja pierdole.- mruknęłam pod nosem.
Nie mam pojęcia co się z nim stało. Miał mnie kompletnie w dupie. Przecież nigdy tak nie było, zawsze było ok., a teraz czuję jak ta druga…. No właśnie może jestem tą drugą? Nie było mnie przez dwa i pół miesiąca. Wszystko możliwe, że mógł sobie kogoś znaleźć. 
Uświadomiłam sobie, że coś w tym jest. Nie chciałam jednak dopuścić do siebie tej myśli.  Jak to ja przepłakałam resztę nocy siedząc na kanapie i popijając jakieś wytrawne wino. Nie przepadałam za nim, ale wzięłam pierwsze lepsze z barku. Nigdy nie piłam alkoholu w dużych ilościach, a co dopiero topić w nim smutki, ale tego dnia musiałam. Nie widziałam innego wyjścia.
Dopiero nad ranem zasnęłam.
- Martyna. Obudź się.- ktoś mną potrząsał.
- Co? Coś się stało?- lekko uchyliłam  oczy.
- To ja powinienem spytać co się stało. Płakałaś czy co bo wyglądasz strasznie.- oznajmił.
- Dzięki. Nie ma to jak dobry komplement z samego rana.- wstałam z kanapy, wzięłam swoje walizki i ruszyłam w stronę wyjścia. Domyślałam się jak wyglądam, ale nie interesowało mnie to zbytnio.
- No to ja już pójdę. Sorki za problem. Pa.- pożegnałam się i wyszłam. Oczywiście nie chciało mi się iść pieszo więc postanowiłam zamówić taksówkę.
Kiedy tak stałam i czekałam, ktoś nagle podszedł i objął mnie od tyłu.
- Zostań, proszę.- zaczął całować mnie po szyi.
- Nie mogę. Taksówka zaraz będzie, a poza tym za dwie godziny jest trening.
- No nie daj się dłużej prosić. Chodź.- pociągnął mnie za rękę.
- Puść mnie.- krzyknęłam i natychmiast udałam się w stronę właśnie podjeżdżającej taksówki. 
Z tego wrażenia zupełnie zapomniałam o walizkach, ale co tam. Podjadę po nie po treningu.
Wreszcie dotarłam do mojego ukochanego mieszkania. Pierwsze co zrobiłam po wejściu do niego to poszłam pod prysznic, następnie ubrałam się, przeciągnęłam rzęsy tuszem i poszłam na małe zakupy to pobliskiego sklepu. Kiedy już wróciłam, zrobiłam sobie jako takie śniadanie i zaczęłam konsumpcję oczywiście przed telewizorem. Czas szybko leciał, więc nim się obejrzałam musiałam już lecieć do pracy. Przez te korki miałam lekkie opóźnienie, ale mój pracodawca nie zwrócił na to uwagi. Poszłam po aparat i zabrałam się do pracy. Postanowiłam zająć się dziś tylko tym, więc z żadnym z piłkarzy nie zamieniłam ani jednego słowa, poza zwykłym ,,cześć’’. 
Na szczęście nie musiałam zostać do końca treningu, więc gdy reszta ćwiczyła jeszcze godzinę w pocie czoła, ja mogłam już jechać do domu.

Postanowiłam jechać po moje walizki. Mario nie było na treningu, więc obstawiałam, że jest w domu.  Chwilę później dojechałam pod jego dom. Wyszłam z samochodu i grzecznie zapukałam do drzwi. Po chwili ktoś otworzył. No właśnie ktoś, bo mój chłopak to na pewno nie był…   


***
 Przepraszam bardzo, że rozdział tak późno, ale miałam malutkie problemy z internetem.
Mam nadzieję, że spodoba :)  
Pozdrawiam cieplutko wszystkie czytelniczki :*

4 komentarze:

  1. Cudny,ale ciekawa jestem czy Mario ja zdradzil,mam nadzieje ze nie

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział. Ciekawe kto to był.

    OdpowiedzUsuń
  3. I w takim momencie urwać, grr. Dodaj szybko xdd Jak zwykle rozdział świetny.
    Nowy u mnie;
    http://m-i-marianna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział jak zawsze. Dodaj szybko kolejny, bo umrę z ciekawości :>
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://bvbstory.blogspot.com/
    http://dlugi-sen-lukasza.blogspot.com/
    ;*

    OdpowiedzUsuń