Z wrażenia aż upadłam na ziemie, lecz momentalnie wstałam. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział mi tata. Nawet nie mam pojęcia czy żyję. W mojej głowie krążyło milion myśli. Siedziałam na ziemi opierając głowę o kanapę i modliłam się, aby wszystko było ok. Byłam w takim szoku, że ani jednej łzy nie uroniłam.
Wreszcie kiedy wszystko do mnie doszło
rozryczałam się na dobre. Nie zważając na nic zwlokłam się z podłogi i poszłam
do kuchni po jakieś proszki na uspokojenie. Po trzydziestu minutach
proszki zaczęły jako tako działać i postanowiłam nic innego jak szybko poszukać
najbliższego lotu do Polski. W trybie natychmiastowym włączyłam laptopa i
zaczęłam swoje poszukiwania.
Najbliższy lot miałam jutro o godzinie
15.30. Szkoda, że tak późno, ale w tej chwili to nie ważne, ważne aby się tam
jakoś dostać, więc szybko zabukowałam bilety.
Nie czekając szybko zadzwoniłam jeszcze
raz to taty, ale niestety nie odbierał. Po kilku próbach opadłam zrezygnowana
na łóżko i znowu zaczęłam szlochać w poduszkę.
Po dość długiej męczarni bicia się z
myślami wreszcie zasnęłam. Jak zwykle nie na długo, bo do pokoju wparował
zadowolony od ucha do ucha Mario.
- Siemaaa.- krzyknął mi wprost do ucha.
Niechętnie się podniosłam.
- Cześć.- uśmiechnęłam się sztucznie.
Kiedy mnie zobaczył jego entuzjazm
momentalnie opadł.
- Co się stało?- zapytał z troską w głosie.
Znowu zaczęłam ryczeć jak małe dziecko. To
było silniejsze ode mnie, nie potrafiłam opanować łez.
- Moja mama...- chlipałam.- miała wypadek.
- Jak to?- zapytał zszokowany ty faktem.
- Nie pytaj, bo nic nie wiem. Dostałam
tylko w nocy telefon od taty z tą wiadomością.
- I co teraz?
- Jadę do Polski. Za kilka godzin mam lot.
- Jadę z Tobą.- oznajmił.
- Żartujesz sobie?- zapytałam zaskoczona.
- Nie. Pojadę z Tobą. Nie zostawię Cię
przecież samej.
- Miło z Twojej strony, ale masz treningi,
mecze więc nie możesz.
- Ale załatwię to z trenerem.
- Przestań. Nie ma mowy. Jadę sama.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale.- przerwałam mu.-
Zostajesz.
- Skoro tak stawiasz sprawę to chyba nie
mam wyjścia.
- Dokładnie.- znowu uśmiechnęłam się
sztucznie.
- Ale nie martw się, wszystko będzie ok.
- Obyś miał rację.- westchnęłam.
- Dobra idę zrobić nam śniadanie? Masz
jakieś konkretne życzenie księżniczko?
- Tak. Zrób mi mocną kawę, bo przez Ciebie
się nie wyspałam.
- A to dlaczego?- zapytał zdziwiony.
- Wyobraź sobie, że o drugiej w nocy
musiałam sprzątać Twoje rzygi.- skrzywiłam się.
- No co Ty? Zazdroszczę Ci.- wybuchł
śmiechem.
- To nie wszystko. Musiałam Ci jeszcze
kołysankę śpiewać bo takie życzenie miałeś.
- Eh, zajebisty jestem.- rzekł dumnie.
- Jasne. Dobra, idź robić to śniadanie, bo
czeka Cię jeszcze trening, a mnie pakowanie.
- Ok. Idę już.
Szybko ubrałam się w rzeczy z poprzedniego
dnia ponieważ nic ze sobą nie miałam, poszłam do toalety się umyć i zeszłam na
dół. Zjedliśmy wspólnie śniadanie, a potem pożegnaliśmy się i udaliśmy się on
na trening, ja natomiast do mojego mieszkania.
Kiedy dodarłam natychmiast poszłam się wykąpać,
potem ubrałam się i zaczęłam się pakować.
Po godzinie skończyłam i natychmiast
pojechałam na trening, aby powiadomić mojego pracodawcę, że nie będę przez
najbliższy czas w pracy.
Na szczęście nie stawiał oporów i
powiedział, że mogę zostać w Polsce tak długo jak zechcę. Poszłam więc na
trybuny i czekałam na Mario.
- To jak? Jedziemy?- zapytał.
- No jasne.- przytaknęłam mu.
Pojechaliśmy jeszcze po moje rzeczy i
udaliśmy się prosto na lotnisko.
- Na ile dokładnie wyjeżdżasz?
- Nie wiem.- tylko to potrafiłam
powiedzieć. Łzy mi to uniemożliwiły. Nie dość, że martwię się o mamę to jeszcze
muszę rozstawać się z chłopakiem na dość długi czas.
- Będę tęskniła.- rzekłam wreszcie, a łzy
znowu popłynęły mi po policzkach.
- Ja też.
Jeszcze chwilę staliśmy przytulając się, a
potem udałam się na odprawę. Czułam pewną ulgę, że za kilka godzin
wreszcie dowiem się co dzieje się z moją kochaną mamą.
Kiedy wsiadłam do samolotu od razu zmorzył
mnie sen.
Obudziłam się dopiero po słowach ,,proszę
zapiąć pasy, lądujemy''. Szybko więc chwyciłam telefon i zadzwoniłam do taty,
aby po mnie przyjechał. Na szczęście odebrał za pierwszym razem. Był nieco
zszokowany kiedy oznajmiłam mu o swojej wizycie, ale nie protestował i
przyjechał po mnie.
Kiedy już wyszłam z samolotu czekał na
mnie, oczywiście nie obyło się bez gorącego przywitania. Potem natychmiast
pojechaliśmy do szpitala.
- Powiesz mi jak to się stało?- zapytałam
zniecierpliwiona.
- Potrącił ją samochód.- odparł.
- Tylko tyle? Nawet nie powiesz mi czy
żyje? Czy jest wszystko ok?
- Żyje, ale jest w śpiączce. Lekarze
mówią, że zanim się wybudzi to minie troszkę czasu, ale jej życie nie jest
zagrożone.
- Ale wybudzi się tak?
- No właśnie... przeszła już kilka
operacji. Mówią, że się wybudzi, ale po ich minach można stwierdzić, że to nic
pewnego.
Poczułam się strasznie. Chciałam jak
najszybciej znaleźć się w szpitalu i ją zobaczyć.
***
Na początku chciałabym podziękować wszystkim czytelnikom za te 5000 wyświetleń, oraz mojej kochanej przyjaciółce Martynce za to, że mnie genialnie wyśmiała. <3
No, a teraz ta smutniejsza wiadomość. Fakt faktem iż Borussia przegrała finał Ligi Mistrzów, to dla mnie i tak są najlepsi. Mimo wszystko pokazali na co ich stać i za to jestem im ogromnie wdzięczna, a to, że o trzeciej w nocy musiałam sięgać po tabletki na uspokojenie to już szczegół. Wiadomo jak to ja ryczałam w niebo głosy, ale i tak byłam z nich dumna. Jestem szczęśliwa, że mogłam im kibicować z całego serca. <3
Kochane pszczółki <3 |
Co do meczu, wypowiedziałam się u siebie na blogu!
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty! Genialne <3
Czekam na kolejny :3
Zapraszam do mnie na nowy http://bvbstory.blogspot.com/
Pozdrawiam ciepło ;*
Rozdzial jest po prostu cudowny,a co do meczu to i tak jestem z nich dumnw ze doszli tak daleko
OdpowiedzUsuńBiedna mama ;\
OdpowiedzUsuńMecz, wszyscy ich spisywali na straty, że będą stłamszeni, dobrze, że pokazali niedowiarkom, że potrafią walczyć, szkoda, że się nie udało, ale i tak jestem z nich dumna :)
Nowy u mnie;
http://m-i-marianna.blogspot.com/
Nowy u mnie http://m-i-marianna.blogspot.com/
Usuń