-
Hej. W czym mogę pomóc.- zapytała niewysoka, nawet ładna brunetka.
-
Yyyy…- zająknęłam się. Ja do Mario.
-
A kim jesteś jeśli można spytać?- uśmiechnęła się.
-
Ja? Kim jestem? Noo jaaa… jestem jego przyjaciółką.- odpowiedziałam zmieszana.-
Zostawiłam tu wczoraj swoje walizki i przyjechałam je odebrać. A Ty kim jesteś?
Bo wcześniej Cię tu nie widziałam.
-
Ja jestem dziewczyną Mario. Elizabeth, miło mi.- podała mi dłoń.
-
Martyna. Mnie również.- odwzajemniłam uścisk.
-
Mario wyszedł do sklepu, jeśli zechcesz możesz na niego poczekać.
-
Z miłą chęcią.- odpowiedziałam obmyślając już w głowie pewien plan.
-
W takim razie wejdź.- znowu uśmiechnęła się pokazując rządek idealnie białych
zębów.
Weszłam
do środka nieco zmieszana. A więc miałam rację, iż jestem tą drugą. Nie
spodziewałabym się tego po nim. Zapewniał, że mnie kocha, a tu takie świństwo.
-
Może się czegoś napijesz?- wyrwała mnie z zamyślenia ta cała Elizabeth.
-
A tak chętnie. Może być kawa jeżeli nie byłby to problem.
-
Skądże.- brunetka udała się w stronę kuchni.
Po
chwili jednak wróciła. Nawet miła z
niej dziewczyna, nie powiem miło się z nią rozmawiało, ale to nie zmienia faktu,
że mój chłopak właśnie z nią mnie zdradza.
Kiedy
rozmowa trwała w najlepsze do mieszkania wpadł Mario.
-
Już jestem kochanie.- krzyknął.
-
Mamy gościa.- powiedziała Elizabeth.
-
Kogo?- zapytał wchodząc do salonu.
-
Twoja przyjaciółka.
Jego
mina była bezcenna kiedy zobaczył mnie, siedzącą spokojnie na kanapie popijając
kawę. Przełknął głośno ślinę i usiadł obok tej swojej Elizabeth.
-
Witaj mój drogi przyjacielu.- rzekłam sarkastycznie.
-
Cześć.- odpowiedział niepewnie.
-
Wiecie co to ja już będę leciała. Nie będę WAM przeszkadzać.
-
Nie no coś Ty, nie przeszkadzasz.- powiedziała.
-
Na pewno chcecie spędzić trochę czasu razem. Pójdę już.- wstałam i wzięłam do
ręki swoje walizki.
-
Odprowadzę Cię.- powiedział Mario.
-
Sama dojdę.
-
Nalegam.- drążył dalej.
Nic
nie odpowiedziałam tylko wyszłam z mieszkania. Nie wytrzymałam i dałam upust
emocjom. Nie przejmowałam się już niczym, nawet tym, że mój już były chłopak za
mną biegnie.
-
Martyna, poczekaj.- krzyczał.
-
Nie.
-
No stój.- chwycił mnie za rękę.
-
Jak mnie nie puścisz, to Ci tak przypierdolę, że nawet mesjasz Cię nie
wskrzesi.
-
Nie chciałem aby tak wyszło.
-
Słucham? Nie chciałeś aby tak wyszło? To jak miało wyjść? Pytam się do cholery.
-
Wybacz… kocham Cię naprawdę.
-
Jakbyś mnie kochał to taka sytuacja nie miałaby miejsca.
-
Niepotrzebnie na tak długo wyjeżdżałaś…
-
No jasne, teraz winę zwal na mnie. Przecież, zapomniałam. Brakowało Ci seksu,
więc musiałeś znaleźć sobie pierwszą lepszą dziwkę.
-
Nie mów tak o Eli.- krzyknął.
-
Gdyby ktoś mnie tak wyzwał byś tylko to wyśmiał.
-
Nieprawda.
-
Prawda. Jesteś skończonym idiotą. Tylko wiesz co Ci powiem? Szkoda mi tej Twojej
Eli. Naprawdę sympatyczna dziewczyna, tylko ciekawe czy wie jaki jest jej
chłopak.
-
Nie zrobisz tego.
-
Właśnie, że zrobię. Zniszczę Twoje Życie tak jak Ty zniszczyłeś moje. Nigdy w
życiu nikt mnie tak nie zranił. Możesz być dumny, że ten zaszczyt przypadł
Tobie.
-
Martyna…
-
,, Na mnie zawsze możesz liczyć’’. Właśnie widzę jak mogę na Ciebie liczyć, tak
bardzo, że aż bzykasz się z jakąś laską pod moją nieobecność.
-
Przestań tak mówić. Kocham Cię i dobrze
o tym wiesz.
-
Błąd. Wiedziałam. Teraz właśnie mi pokazałeś tą miłość, a teraz wybacz, ale się
spieszę.
-
Martyna, przepraszam.
-
Te przeprosiny to sobie w dupę wsadź.- krzyknęłam i wsiadłam do samochodu.
W
między czasie wybrałam numer Oliwii i zadzwoniłam do niej.
-
Oliwia.- łkałam do telefonu.- Przyjedź do mnie.
-
Martynka co się stało? Dlaczego płaczesz?- zapytała spanikowana.
-
Proszę Cię, przyjedź.- mówiłam zanosząc się od płaczu.
-
Dobrze. Zaraz sprawdzam loty, zabukuję bilet i lecę.
-
Dziękuję.- wymamrotałam i się rozłączyłam.
Szybko
zapłaciłam kierowcy i pobiegłam do swojego mieszkania. Napadła mnie dzika furia, więc wszystko co
szklane lub porcelanowe zostało pobite. Doniczki z kwiatami, wazony z wielką
satysfakcją zrzucałam na podłogę. Zawsze w ten sposób odreagowywałam.
-
Był największym błędem jaki w życiu zrobiłam.- mówiłam sama do siebie,
zrzucając na podłogę kolejny, szklany wazon, który rozbił się w drobny mak.
Zmęczona
usiadłam na kanapie i wyłam. Tak bardzo mnie to bolało. Nigdy nikt mnie tak nie
zranił, starałam się, ale to nie moja wina, że musiałam wyjechać.
Przepłakałam
tak kilka godzin, nim zasnęłam. Musiałam jednak długo spać bo obudziło mnie
dopiero pukanie do drzwi, a była dziewiąta rano. Ledwo zwlekłam się z kanapy i
udałam się w stronę drzwi.
-
Przyjechałam najszybciej jak mogłam.- mówiła zdyszana.
-
Dobrze, że jesteś.- powiedziałam wtulając się w Olę.
-
Martynka, kochanie co się stało?
Opowiedziałam
jej całą historię. Od początku po sam koniec.
- No Ty chyba żartujesz...- powiedziała nie dowierzając Oliwia.
- No a wyglądam jakbym żartowała?
- Wydawało mi się, że jest z Tobą szczęśliwy. Przecież tak się starał.
- Też tak myślałam. Czuję się podle. Mam ochotę mu przywalić.
- Nie dziwię Ci się.- westchnęła.- A mam jeszcze małe pytanie, zostajesz tu czy wracasz do Polski?
- Oczywiście, że zostaję. Mam tu pracę, z której nie zamierzam rezygnować przez jakiegoś idiotę.
- Masz rację. Musisz pokazać mu, że jesteś twarda.
- Kiedy nie jestem.
- Jesteś, jesteś.
Rozmawiałyśmy jeszcze z półtorej godzinki, a potem zaczęłam szykować się na trening.
ubrałam się ciepło, bo jak na styczeń było okropnie chłodno. Pożegnałam się z Oliwią, oznajmiając jej, że niedługo wrócę. Wychodząc na dwór, wiatr zawiał mi śniegiem prosto w oczy, a przede mną wyrósł jak z ziemi nie kto inny jak Mario Gotze.
- Mnie też zależało, parę miesięcy temu, a to co pomiędzy nami było...tego nie da już się naprawić. Straciłeś swoją szansę.
- Elizabeth jest w ciąży.- wyskoczył nagle.
- Ooo no to gratuluję tatuśku.- rzekłam sarkastycznie, niemniej zdziwiona faktem jaki mi zakomunikował.
- Ale to się stało, zanim my byliśmy jeszcze razem. Przyszła do mnie, poprosiła o pomoc. Nie mogłem jej tak zostawić. Nie znaczy ona dla mnie zbyt wiele.
- Ale jednak coś znaczy. Przedstawiła mi się jako Twoja dziewczyna, a Ty w dodatku nie szczędziłeś jej uczuć, więc daruj już sobie.
- Proszę Cię, wybacz mi.
- Nigdy.- prychnęłam i wsiadłam do samochodu.
Spotkanie z nim jeszcze bardziej uświadomiło mi z jakim idiotą byłam przez te kilka miesięcy. Gdyby było tak jak mówi, to najzwyczajniej w świecie mógł mi to powiedzieć, a nie robić z tego jakieś tajemnice. Tak czy inaczej wyszło jak wyszło, a to co było między nami to tylko i wyłącznie przeszłość.
***
Już dziewiętnasty rozdział oddaję w wasze ręce. Tak jak wcześniej obiecałam, tak zrobiłam pisząc iż nie będą długo razem. Nie bardzo jestem zadowolona z tego faktu, ale w końcu coś musi się dziać. Ciągła, szczęśliwa sielanka nie jest w moim stylu.
Jednak mam nadzieję, że spodoba się wam ten rozdział, oraz liczę na wasze komentarze. bardzo motywują mnie one do dalszej pracy.
Pozdrawiam :)
Super! Mieszasz, mieszasz, ale przez to jest ciekawie <3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nexta!
Zapraszam do mnie
http://bvbstory.blogspot.com/
http://dlugi-sen-lukasza.blogspot.com/
Buziaki ;*
Bieda dziewczyba,Mario ja okropnie potraktowal
OdpowiedzUsuńcudeńko !!
OdpowiedzUsuńMario strasznie się zachował !! -.-
wyczekuję kolejnego
pozdrawiam
cham z Mario!!! Jak on mógł...
OdpowiedzUsuńCzekam na next. Pozdrawiam
Nowy u mnie;
http://m-i-marianna.blogspot.com/
Super jest te opowiqdanie. Zaczelam na pierwszym no i skonczylam na dziewietnastym:-) :-) czekam na nexta. I szczerze mowiac ona moglaby byc z marco przez jakis. Czas to by namieszalo troche:-)
OdpowiedzUsuńCzytasz w moich myślach :D Też miałam plan, aby byli razem, ale jednak z niego zrezygnowałam :) Jednak między nimi zaiskrzy :]
Usuńjak on tak mógł?!
OdpowiedzUsuńrozdział jest strasznie ciekawy! czekam na kolejny :)