Na szczęście bez problemu dotarłam na
stadion, co najważniejsze w całości. Moja psychika była całkowicie rozszarpana, nie mogłam się skupić, więc tylko Bogu dziękować, że chociaż do pracy jadę piętnaście minut jednak szczęśliwie dojechałam.
Wysiadłam z samochodu i chcąc nie chcąc musiałam udać się na moje stanowisko pracy która stała się monotonią. Nawet już nie sprawiała mi przyjemności, mimo, iż robiłam to co naprawdę kocham. Ostatnimi dniami wszystko straciło swój sens. Moje życie chyba też. Nie, nie myślę o żadnym samobójstwie, tylko po prostu zastanawiam się czy ktoś by za mną tęsknił. Czy moja nieobecność kogoś by ruszyła.
Z moich zamyśleń wyrwała mnie latarnia. Jeśli można to tak w ogóle nazwać. Nieźle w nią przydzwoniłam. No tak, sierota zawsze pozostanie sierotą. Klnęłam jak szewc wyjmując przy tym lusterko. Na moim czole była wielka czerwona plama, która zapewne za moment stanie się siniakiem.
- Orzesz w mordę.- krzyknęłam głośno, tak, że wzbudziłam nie małe zainteresowanie.
Jak na złość nie miałam przy sobie żadnego fluidu lub pudru. No cóż, będę musiała poparadować kilka godzin z wielkim sińcem na czole.
Po chwili ruszyłam dumnie w stronę stadionu. Pewna jak nigdy dotąd.
- Pani fotograf. Ma pani już piętnastominutowe spóźnienie.- wrzasnął Kevin, śmiejąc się, a razem z nim reszta.
Niepewnie zdjęłam kaptur, uniosłam głowę i rzuciłam w jego stronę złośliwe spojrzenie. Niestety ich oczom ukazało się moje rozwalone czoło. Wszyscy wybuchli głośnym, niepohamowanym śmiechem.
- A Ty co, z Gotze się biłaś?- krzyczał Marco, za co oberwał w ramię od Mario.
- Hahaha, bardzo śmieszne.- ironizowałam.
- To co Ci się stało?- kontynuował.
- Miałam ekhm... miałam przygodę z latarnią.- mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Z latarnią powiadasz?- wybuchł śmiechem, podobnie jak reszta.
- Nienormalny jakiś jesteś.- krzyknęłam.- Przywaliłam w nią. Przecież każdemu się może zdarzyć.
- No ja jakoś żyję na tym świecie dwadzieścia cztery lata i żadna latarnia mnie nie zaatakowała.
- No już, wystarczy.
- Oj, biedactwo chodź tu.- przytulił mnie.- Podmucham Ci czółko, żeby mniej bolało.- mówił milutkim głosikiem.
- Debil.- zaśmiałam się.
- Dobra, koniec tego dobrego. Ruszać zadki i piętnaście kółeczek, a Ty droga panno szoruj po aparat.- krzyknął Klopp.
- Tak, już idę.- zasalutowałam.
Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam po czym wzięłam się do pracy. Chłopcy byli dziś nadzwyczaj grzeczni, więc nie musiałam ich karcić za wchodzenie mi w kadr. Prawie na każdym treningu czułam się jak w przedszkolu. Dziś jednak był wyjątek od reguły. I bardzo dobrze, bo nie miałam ochoty na żarty.
Po dwóch godzinach niemiłosiernego marznięcia wreszcie trening dobiegł końca.
- Możemy pogadać?- podbiegł do mnie Marco.
- Jeżeli chcesz mi dmuchać czoło to lepiej sobie daruj.- zaśmiałam się.
- Nie o to chodzi. Wiem, że między Tobą, a Gotze coś tam wygasło.- oznajmił.
- Dobrze, że nazywasz rzeczy po imieniu. ,, Coś tam''... Genialne.
- Nie będę Ci teraz współczuł bo to bez sensu. Jeszcze bardziej by Cię to zdołowało.
- Mówiąc o tym również mnie dołujesz, więc przymknij twarz.
- No ok. Spokojnie panienko.
- Możesz się do mnie zwracać po ludzku?
- Jak sobie panienka życzy.
- Jak tak chcesz rozmawiać, to ja dziękuję. Prędzej ducha tutaj wyzionę.
- Dobra już, spokój. Walne prosto z mostu, a co mi tam.
- No ok. To wal.
- Weź mi potowarzysz na weselu siostry, bo jak przyjdę sam to cała rodzina stanie przeciwko mnie, że zostanę starym kawalerem.- oznajmił.
- Nie wiem czy dobrze zrozumiałam. Mam udawać Twoją dziewczynę?- zapytałam nieco zmieszana.
- Niekoniecznie, ale jeśli chcesz to chętnie.- wyszczerzył się.
- Głupi jesteś.- zaśmiałam się.
- Może lubię.
- No dobra, to kiedy jest ten ślub?
- A wiesz, w sobotę.- odparł.
- Domyślam się, ale w jaką?- zapytałam zirytowana już jego zachowaniem.
- W tą.- krzyknął uradowany.
- W tą?! Chyba sobie jaja robisz.
- Skądże. A coś Ci nie odpowiada.
- Tak. Nie odpowiada mi to, że dowiaduję się o tym, dzień przed.
- Mała nie panikuj, damy radę.
- Pieprz się. I gdzie ja teraz sukienkę kupię?
- W centrum handlowym, heloł. Nie wiesz gdzie się kupuje sukienki?- wymachiwał rękoma.
- Wiem pacanie. Tylko na taki zakup potrzebuję dużo czasu, a nie tylko jeden wieczór.
- Aż jeden wieczór. Pakuj się do auta mała, zaraz jedziemy na podbój sklepów.
- Mam z Tobą jechać?
- A nie odpowiada Ci moje towarzystwo?
- Skądże.- mruknęłam pod nosem.
I tak oto ruszyliśmy jak to Reus nazwał na ,,podbój sklepów''. Zakupy z nim to coś strasznego. Nigdy nie spotkałam tak marudnego chłopaka. Nic, kompletnie nic mu się nie podobało, a kiedy ja już miałam dosyć przymierzania, chodzenia po sklepach, on stanowczo odmawiał odpoczynku, bo przecież jak to powiedział uwielbia maszerować po sklepach. Uznał też, że ma świetny gust, nie to co ja. Wreszcie wspólnymi siłami, a raczej siłami Marco wybraliśmy sukienkę, która kompletnie mi się nie podobała.
- Wyglądam w tym jak wielka, cukierkowa laleczka.- marudziłam
- Daj spokój. Wyglądasz jak seksowna laleczka.
- Sam jesteś seksowny.- prychnęłam.
- Się wie.- odparł dumny.
- To był sarkazm.
Po nieudanych zakupach, Marco odwiózł mnie na parking, gdzie stał jeszcze mój samochód. Szybko pojechałam do domu. Postanowiłam, że nigdy nie ubiorę tej sukienki. I to niby on ma dobry gust. W głowie zaczęłam już przeszukiwać moją szafę. Nie pozwolę na ubieranie się Panu Reusowi.
***
No i już dwudziesty rozdział. Bardzo dziękuję wszystkim czytelniczkom za te 8000 tys. wyświetleń. Jestem megaaa zadowolona.
Nasze kochane miśki <3
Ostatnio coś często mam załamania nerwowe. Nadal nie dochodzi do mnie to, że Mario odchodzi do Bayernu. No nie potrafię się jakoś z tym pogodzić.
genialny rozdział ! bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńno mi też trudno się z tym pogodzić, ale to jego wybór, nie mamy na to żadnego wpływu -.-
pozdrawiam
ps. zapraszam na nowe opowiadanie o Robercie Lewandowskim http://wkrotce-bedziemy-razem.blogspot.com/
Boski rozdział! Uwielbiam to jak cholera <3
OdpowiedzUsuńTeż nie mogę się z tym jego odejściem pogodzić -.-
Czekam na kolejny rozdział!
Zapraszam
http://two-different-worlds-story.blogspot.com/
http://dlugi-sen-lukasza.blogspot.com/2013/06/rozdzia-13.html
Pozdrawiam ;*
Rozdział świetny, chociaż na pewno to wiesz :P
OdpowiedzUsuńA co do gry Mario w FCB, to rozmawiałam ostatnio z moimi kolegami spod Dortmundu, nie mogą mu wybaczyc, cóż i tak to jego decyzji nie zmieni.
Nowy u mnie;
http://m-i-marianna.blogspot.com/