.

.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 9



 
Rozpłakałam się jak małe dziecko. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam, przecież jestem za młoda na macierzyństwo, a zresztą nigdy nie przepadałam za małymi dziećmi. W głowie krążyły mi różne myśli, nawet aborcja. 
Nagle ni stąd ni zowąd do pokoju wparowała Ola. 

- Martyna? Co się stało?

- Nic.- mówiłam ocierając łzy.- Tak mi się na wspomnienia zebrało i kilka łez uroniłam.

- Mówisz? Przecież Ty od płaczu się zanosisz.- podeszła do mnie bliżej i chwyciła do ręki test. Próbowałam jej go wyrwać, ale na marne. 

- Co to jest?- przyjrzała się dokładnie i o mało co jej gały z orbit nie wyszły.- Martyna Ty jesteś... 

- Tak, jestem w ciąży.- wybuchłam jeszcze głośniejszym płaczem. 

- Czy Ty jesteś nienormalna? Dziewczyno zdajesz sobie sprawę z tego co do jasnej cholery zrobiłaś? W tym momencie zniszczyłaś sobie życie.

- Przecież się sama nie zapłodniłam, nie krzycz na mnie.- mój płacz zamienił się w ryk. 

- Dobra, weź się już uspokój.- przytuliła mnie.- Co zamierzasz z tym zrobić?

- Myślę o aborcji. Uważam, że to najlepsze wyjście z tej sytuacji.

- No teraz to Cię pogrzało doszczętnie. Na co jak na co, ale na to na pewno Ci nie pozwolę i jak będzie trzeba, będę Cię pilnować dzień i noc.

- No dzięki, pomogłaś mi, naprawdę.

- Chcesz zabić własne dziecko? Weź idź się lecz. A właśnie co z Marco? Powiedziałaś mu?

- Nie, i nie mam zamiaru. Nie chcę żeby w tak młodym wieku pchał się w pieluchy. Dam sobie radę sama, a potem mu powiem po prostu, że był jeden skok w bok i to na pewno nie jego dziecko. Po co miałabym mu niszczyć karierę. 

- Widzę, że sobie już wszystko zaplanowałaś, ale kiedy Cię słucham mam ochotę Cię udusić, jesteś tak głupia, że bardziej się już nie da. Musisz mu powiedzieć, nie ma innego wyjścia. 

- Nic nikomu nie będę mówiła jasne? To moja sprawa, a Ty jak się odezwiesz to Ci nogi z d*py powyrywam jasne?

- Oj dobrze, nie gorączkuj się tak. To może na poprawę humoru masz ochotę na zakupy?

- Nie dzięki. Wolę zostać w domu.

- Jak chcesz, ja idę. Pa moja ciężarówko.- pocałowała mnie w policzek i wyszła.

Ja natychmiast chwyciłam laptopa i zaczęłam szperać w internecie w celu poszukiwania jakiegoś mieszkania. Muszę się usamodzielnić, a tym bardziej teraz. Wreszcie po godzinnym poszukiwaniu znalazłam korzystną ofertę. Zadzwoniłam pod wskazany numer i umówiłam się z właścicielką na obejrzenie mieszkania. Szybko wstałam, umyłam się, ubrałam i ruszyłam na umówione spotkanie . Bez problemu dotarłam na miejsce.

- Dzień dobry, pani pewnie w sprawie mieszkania tak?- kobieta wyciągnęła do mnie rękę.

- Tak, zgadza się.- odwzajemniłam uścisk.

- No to zapraszam do środka.- otworzyła drzwi.

Rozejrzałam się po mieszkaniu. Wydawało się być bardzo przytulne, bez problemu pomieścimy się, ponieważ trzy pokoje powinny nam wystarczyć. Mieszkanie było już urządzone i to nawet ładnie, więc cieszyłam się, że nie będę musiała się bawić w jakiekolwiek remonty.

- A pani sama będzie tu mieszkała?- spytała z ciekawością kobieta.

- Z przyjaciółką, no i niestety za parę miesięcy z maleństwem.- wymusiłam uśmiech.

- No to gratuluję. To co możemy już podpisać umowę?

- Oczywiście. Jestem w pełni zdecydowana.- uśmiechnęłam się.

Kobieta podała mi papiery, złożyłam na kilku kartkach swój podpis, zapłaciłam pierwszy czynsz i mogłam się już właściwie wprowadzić. 

- To życzę pani powodzenia.- podała mi kluczę.

- Dziękuję bardzo.

Przez chwilę zapomniałam o Marco, ale kiedy usiadłam na kanapie znowu zaczęłam o tym rozmyślać. Łzy pociekły mi po policzkach, ale nie dałam się dalej ponieść emocjom. Wstałam i ruszyłam w stronę domu.


~Tydzień później~


Mieszkałam jeszcze u ciotki. Zastanawiałam się jak powiedzieć jej o tym, że się wyprowadzam. Na pewno będzie to dla niej swego rodzaju szok.

Dziś umówiłam się na pierwszą wizytę u ginekologa. Poszłam tam razem z Oliwką. Strasznie się bałam, ale kiedy zobaczyłam na monitorze taką maleńką fasolkę momentalnie pokochałam to maleństwo, szczerze to nawet nie mogłam się doczekać kiedy przyjdzie na świat. 

Kiedy doszłyśmy do domu wreszcie zdobyłam się na odwagę i postanowiłam powiedzieć cioci o mojej wyprowadzce. 

- Ciociu. Muszę Ci coś powiedzieć. 

- No słucham rybko.

- Nie będę owijała w bawełnę. Wyprowadzam się.

- Słucham?! Źle Ci tu jest?

- Nie, wręcz przeciwnie, ale muszę się usamodzielnić, nie jestem małym dzieckiem. Wyprowadzamy się dzisiaj, już tydzień temu wynajęłam mieszkanie, zarabiam więc jakoś sobie poradzimy.

- Nie popieram Twojej decyzji, ale też nie będę Ci się sprzeciwiała. Tylko zajrzyj czasami do starej ciotki.

- No jasne, ciociu. Będę tu codziennie. A teraz pójdziemy się popakować.- przytuliłam ciocię i udałyśmy się na górę. Po spakowaniu walizek, zeszłyśmy na dół pożegnać się z ciotką. Oczywiście nie obyło się bez łez. Wsiadłyśmy do taksówki i ruszyłyśmy w stronę nowego mieszkania. 

- No i jesteśmy na miejscu.- odkluczyłam drzwi i chwyciłam za klamkę.- Rozgość się.

- Ładnie tu, nawet bardzo. sama je urządzałaś?

- Nie no co Ty, nie jestem w stanie bawić się w projektanta wnętrz.- rzuciłam walizki do swojego pokoju i rozłożyłam się na kanapie.

- Martyna, nie chcę na Ciebie naciskać, ale powinnaś pogadać z Marco. Powinien wiedzieć, że zostanie ojcem.

- Zwariowałaś? Nie ma mowy.

- Do jasnej cholery Martyna! Ogarnij się w końcu i przestań udawać jakąś zarozumiałą lalę. Albo pójdziesz dzisiaj do niego i mu to powiesz, albo ja to zrobię, a na dowód pokarzę mu zdjęcia USG.

- Nie odważysz się.

- Czyżby?- chwyciła torbę i kierowała się do wyjścia.

- Ola! Stój! Sama to zrobię.

- No wreszcie jakąś mądrą decyzję podjęłaś, a teraz idź.- popchnęła mnie w stronę drzwi.

- Teraz?

- Teraz. Im prędzej tym lepiej. 

- No ok.- udałam się do wyjścia.

Idąc do Marco cały czas układałam sobie w myślach to co mu powiem, ale otworzył mi drzwi, wszystko mi wyleciało z głowy. Nie wiedziałam co mam w tym momencie zrobić.

- Cześć. Mogę wejść?

- No jasne. Usiądź, może zrobić Ci coś do picia?

- Nie, nie zabiorę Ci zbyt wiele czasu.

- Martyna, przestań. Możesz tu być ile chcesz, mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości to będzie również Twój dom.- pocałował mnie namiętnie.

- Przestań. Muszę Ci coś powiedzieć..

I nie dokończyłam bo usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. To był Mario z jakąś dziewczyną.

- O Martyna, cześć. Co Ty tu robisz?

- Nie widzisz, że siedzi? Przeszkadza Ci czy coś?

- Stary wyluzuj. Co Ty taki cięty jesteś?

- Po co przyszedłeś?

- Przyszedłem przedstawić wam moją nową dziewczynę. Poznajcie Louise. Louise to jest, Martyna, a to Marco.

Przywitaliśmy się z nową dziewczyną Mario. Wydawała się być bardzo miła.

Emocje Marco opadły więc i on postanowił się czymś pochwalić przyjacielowi, ale kiedy usłyszałam czym myślałam, że go uduszę.

- Nie tylko Ty Götze znalazłeś sobie drugą połówkę.- zaśmiał się Reus.

- Ty też? Kogo? Czemu ja o tym nic nie wiem? No mów, szybko.

- Z Martyną już od tygodnia jesteśmy razem.- rzekł szczerząc się.

Momentalnie zamarłam, nie byłam w stanie nic powiedzieć. Chciałam go za to udusić. Po co on w ogóle wygaduję takie głupoty. Zresztą reakcja Mario nie była nic lepsza. Kiedy dotarło do niego to co powiedział Reus, szybko chwycił Louise za rękę i wyszedł trzaskając przy tym drzwiami. 

Byłam tak wściekła, że od razu rzuciłam się na niego z pięściami, niestety niewiele to dało, bo jestem o wiele słabsza od niego.

- Po co to zrobiłeś? Po co nagadałeś mu takich głupot? 

- Wybacz, myślałem, że między nami coś jest.- momentalnie uśmiech zszedł mu z twarzy.

- Może i coś jest, ale nie musisz tego ogłaszać całemu światu, tym bardziej bez konsultacji ze mną.

- Przepraszam.- przysunął się do mnie.

- Nie przepraszaj, Twoje przeprosiny na nic się nie zdadzą.- wyszłam z jego domu.

Niestety pobiegł za mną.
- Martyna, chodź do środka, porozmawiajmy. 
- Nie mamy o czym rozmawiać. Teraz cała Borussia będzie huczała od plotek. Wybacz, ale nie mam zamiaru być obiektem zainteresowania innych.
- Przestań, przecież on nikomu nie powie.
- Czyżby? Jesteś tego taki pewny?
- No pewnie, a teraz chodź bo zdaję się, że chciałaś mi coś powiedzieć. 
- Nie, to znaczy tak, ale to już nie ważne, muszę lecieć, pa.
Ledwo weszłam do mieszkania, a Ola już zasypała mnie milionem pytań. Połowy nie zrozumiałam, aż wreszcie powiedziała głośno i wyraźnie.
- Martyna, powiedziałaś mu?- krzyknęła mi do ucha.
- No nie.
- Jak to? To po cholerę tam poszłaś? Nie, no nie mam słów na Ciebie.- padła na kanapę.
- Mario nagle wparował ze swoją nową dziewczyną akurat w tym momencie kiedy chciałam mu to powiedzieć.
- Dobra, nic już nie mów, nie chcę mi się słuchać Twoich wyjaśnień.- powiedziała i wyszła z domu.
No świetnie, lepszego dnia nie mogłam sobie wymarzyć. Teraz to nawet nie mam wsparcia u przyjaciółki. I co mam teraz zrobić? To dopiero pierwszy miesiąc,a już dużo rzeczy się komplikuje, ciekawe co będzie przez kolejne osiem miesięcy. 


Wreszcie po trzy tygodniowej przerwie mogłam wrócić do pracy. Cieszyłam się jak małe dziecko na widok cukierka. Tak bardzo brakowało mi mojej zabawki, no i chłopaków oczywiście. Wstałam o 9.00. Ogarnęłam się, zjadłam śniadanie, ubrałam się i pożegnałam się z Olą.
- Tylko uważaj na siebie, pamiętaj, że teraz bierzesz także odpowiedzialność za dziecko.
- Spokojnie, przecież wiesz, że nie pozwoliłabym zrobić mojemu maleństwu krzywdy.- uśmiechnęłam się, pocałowałam Olkę w policzek i wyszłam z mieszkania.
Kiedy weszłam na Idunę oczywiście nie odbyło się bez gorącego powitania. Bardzo się cieszyłam, że mogłam tu wrócić. Trzy tygodnie rozłąki to zdecydowanie za długo. 
Poszłam po mój sprzęt i gdy weszłam z powrotem na murawę nagle ktoś chwycił mnie za rękę.
- Powiedz mi szczerze, co jest między Tobą, a Reusem?
- Posłuchaj, ten palant coś sobie ubzdurał, nie jesteśmy razem.
- Jasne, to niby co robiłaś u niego w domu? 
- Nie mogłam odwiedzić przyjaciela?
- Jakoś wcześniej tego nie robiłaś, teraz nagle zaczęłaś się nim interesować? Powiedz mi, co Cię z nim łączy?- spojrzał mi prosto w oczy.
I w tym momencie pękłam. Musiałam mu powiedzieć prawdę, nie miałam innego wyjścia.
- Ok, skoro chcesz wiedzieć to Ci powiem. Łączy nas dziecko.- oderwałam od niego wzrok i spuściłam głowę w dół.
- Słucham?! Ty jesteś z nim w ciąży? Z nim?! Z Marco? Żartujesz!
- Wyglądam jakbym żartowała? Tylko nic mu nie mów sama to zrobię.
- O nie, idę mu to powiedzieć. Teraz zaraz.- Mario ruszył w stronę Reusa.
Stałam jak wryta i zupełnie zapomniałam, że właśnie trwa trening. Stałam praktycznie na środku boiska gdy nagle poczułam ostry ból brzucha, wypuściłam z ręki aparat i upadłam na ziemię. 
- No co Ty, Martyna wstawaj, przecież to tylko uderzenie piłką.- zaśmiał się Leitner.
Szybko podbiegł do mnie Mario, nie wiedział co ma zrobić.
- Chłopaki, pomóżcie mi. 
- Przestań, przecież dostała tylko piłką w brzuch, od razu nie umrze.- krzyknął Łukasz.
- Ona jest w ciąży Ty debilu. 
- Co?! Dzwoń do karetkę, lekarza, do szpitala, nie wiem już sam gdzie. Najlepiej wszędzie.- wrzasnął Łukasz do Roberta.
Szybko podbiegł do mnie Marco. Widziałam po nim, że ma mieszane uczucia. Chwycił mnie za rękę i powiedział:
- Martyna... to moje dziecko?- zapytał niepewnie. 
- Tak, Twoje.- odpowiedziałam resztką sił.

- Ja pierdole.- tylko to zdążył powiedzieć, bo momentalnie zemdlał.

***
Wielka szkoda, że BvB nie wygrało wczorajszego meczu z Malagą. Mieli naprawdę kilka ładnych okazji, ale mówi się trudno, Mam nadzieję, że w rewanżu pokażą na co ich stać.
Jeśli już czytacie to komentujcie, bardzo dużo to dla mnie znaczy. :)

7 komentarzy:

  1. Cudny rozdziałek *_* Oczekuję kolejnego, mam nadzieje że szybko :)
    Co do meczu to w rewanżu będzie lepiej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O cholera, ale się porobiło... Zajebisty rozdział! Genialny po prostu <3 Czekam na kolejny! Dodaj jak najszybciej ;)
    Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/2013/04/rozdzia-58.html mile widziany komentarz :3
    A co do meczu, w rewanżu na pewno Borussia wygra ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. a sie narobiło :(
    rozdział świetny ! właśnie skończyłam czytać to opwowiadanie od początku i stwierdzam że jest zajebiste jednym słowem !
    zapraszam http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuu dzieje się dzieje.! Dawaj nexta.xD
    Aww.Świetnie piszesz.=)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, zapraszam do mnie lenka-borussia-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. jejeje ale się dzieje , czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;). Cudne opowiadanie <3.
    Zapraszam w wolnej chwili do mnie .
    http://krok-w-strone-lepszego-zycia.blogspot.com/
    http://liebe-in-dortmund.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny.Z niecierpliwością czekam na następny.zapraszam do mnie http://przeznaczenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń