No pięknie. Widać, że wiadomość bardzo go zszokowała. Tylko ciekawe kogo teraz ratować. Ja zwijałam się z bólu mogąc stracić dziecko, a obok mnie leżał nieprzytomny Reus. Domyślam się, że z perspektywy innych to mogło wyglądać co najmniej dziwacznie.
Dobrze, że karetka
szybko przyjechała bo jeszcze chwila, a bym nie wytrzymała z bólu.
Nie byłam w stanie
sama do niej wejść więc zanieśli mnie do niej na noszach.
Niestety nie
wytrzymałam napięcia, straciłam przytomność i zupełnie nie wiedziałam co się dalej
działo.
Obudziłam się
dopiero w szpitalu. Podszedł do mnie lekarz i powiedział.
- Zrobiliśmy pani
najpotrzebniejsze badania i niestety mam przykrą wiadomość...
- Niech pan nawet
nie mówi, że straciłam dziecko, nie chcę tego słyszeć...
- No niestety, nie
mogliśmy nic zrobić, uderzenie było za silne...
- Nie mam ochoty
tego słuchać.- wybiegłam z gabinetu z głośnym płaczem.
W poczekalni
czekali na mnie przyjaciele i już przytomny Marco. Ominęłam ich z zawrotną
prędkością, biegłam tak szybko, że ledwie mnie zauważyli, ale pech chciał, że
jednak to zrobili i wszyscy udali się za mną.
- Martyna, stój.-
Olka chwyciła mnie za rękę.
- Zostaw mnie!-
próbowałam się jej wyrwać, ale nie dałam rady.
- Co się stało?
Możesz mi wyjaśnić?
- Mam Ci wyjaśnić?
Naprawdę tego chcesz? No dobra. Niestety, ale nie zostaniesz ciocią.
Poroniłam.- wtuliłam się w nią zanosząc się od płaczu.
Wszyscy stali jak
wryci, a Marco znowu był bliski stracenia przytomności.
Łkałam jak
nienormalna. Wreszcie otarłam łzy i poprosiłam Olę, abyśmy poszły do domu.
Kiedy doszłyśmy
szybkim krokiem ruszyłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Oliwia
nawet nie próbowała się dobijać, wiedziała co przeżywam, sama nawet popłakała
się jak małe dziecko. Nagle do mieszkania wparował jak poparzony Marco.
- Ola...-
przytulił ją tak mocno jak mógł.
- Jeszcze Ty? Mój
t-shirt wygląda jak ścierka do podłogi.- powiedziała Oliwia chcąc rozładować
jakoś atmosferę, ale ten jeszcze bardziej się popłakał.- Pewnie przyszedłeś do
Martyny, ale niestety muszę Cię zmartwić, nie wpuszczę Cię do niej.
- Jak to? Niby
dlaczego?
- Myślę, że
potrzebuje czasu, żeby oswoić się z tą stratą, a durne teksty typu: ,, nie
martw się, wszystko będzie dobrze'' zdadzą się na nic i jeszcze bardziej ją
zdołują.
- Rozumiem, w
sumie masz rację, ale nie zapominaj, że w ostatniej chwili dowiedziałem się, że
to także było moje dziecko więc należą mi się jakieś wyjaśnienia.
- Dobrze, to
usiądźmy, wytłumaczę Ci wszystko.- chwyciła go za rękę i usiedli na kanapie.-
Martyna nie chciała Ci o tym powiedzieć. Była tak uparta, że mimo wszystko na
nic zdały się moje prośby. Uważała, że dziecko zniszczy CI życie i karierę, nie chciała abyś
pchał się w pieluchy, jednym słowem zrobiła to dla Twojego dobra. No niestety
oboje wiemy, że powinna Cię o tym poinformować, ale nijak nie mogłam jej
zmusić.
- Może gdyby mi
powiedziała wszystko potoczyłoby się inaczej.- łzy zaczęły mu spływać po
policzku.
- Teraz to możemy
sobie pogdybać, na nic raczej to się nie zda.- Oliwia ciężko westchnęła i
zaczęła mówić dalej.- Martyna na początku nie chciała tego dziecka, a nawet,
myślała o aborcji, ale na szczęście udało mi się ją odwieść od tych myśli. Po
kilku dniach pogodziła się z tą wiadomością, a kiedy poszłyśmy na pierwsze
badania USG, już na dobre oswoiła się z tą myślą, że zostanie matką. Wychodząc
dziś z domu, powiedziała, że nie pozwoliłaby na zrobienie krzywdy swojemu maleństwu.
O czekaj mam nawet pierwsze zdjęcie, jeśli jesteś w stanie mogę Ci je pokazać.
- No jasne,
pokaż.
- Proszę, masz.-
Olka wyjęła zdjęcie z portwela.
Mimo iż nie było
na nim praktycznie widać, ten jednak wpatrywał się w nie z zapartym tchem.
Uśmiechał się i jednocześnie ocierał łzy.
- Nie wierzę,
kiedy patrzę na to zdjęcie to... nie dokończył bo znowu rozryczał się jak małe
dziecko.
Oliwia.
Jak na niego patrzałam to aż mi
się serce krajało. Nigdy bym nie pomyślała, że będzie tak cierpiał po utracie
dziecka o którym dopiero dzisiaj się dowiedział. Widziałam, że pokochał jej
momentalnie i cierpi tak samo jak Martyna, ale jak ja mogłam im pomóc? Nie
potrafiłam patrzeć na to jak bardzo cierpią, ale też nie mogłam nic
zrobić.
Naprawdę żałuję, że puściłam ją
na ten trening. Poniekąd to niestety, ale moja wina.
- Ola! Ej!- szarpałam ją za
ramię, ale ta ani drgnęła.
- Co? Martyna?- spytała zszokowana.
- Wołam Cię od dobrych
dziesięciu minut.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
Potrzebujesz czegoś? Chcesz pogadać?
- Był tutaj Reus prawda?
- A już go nie ma?- zrobiła
dziwną minę i spojrzała się na mnie jak na idiotkę.
- Jak widać. Powiedziałaś mu
wszystko? Całkowicie wszystko?
- Tak. Nie miałam innego
wyjścia, w końcu jemu też należały się jakieś wyjaśnienia.
- Rozumiem. Nie mam o to do
Ciebie żalu. A powiedz mi jaka była jego reakcja?
- Pokazałam mu zdjęcie.- kiedy
mówiła łzy napływały jej do oczu.- Patrzał na nie niczym w obrazek. Uśmiechał
się jednocześnie płacząc.
- Gdybym wiedziała, że to się
tak potoczy powiedziałabym mu.- wybuchłam głośnym płaczem.
- Oj, nie obwiniaj się. To nie
Twoja wina.- przytuliła mnie.
- Nie masz pojęcia jak się
czuje.- wreszcie zdobyłam się na szczerą rozmowę.- Mimo iż to był dopiero
pierwszy miesiąc pokochałam to maleństwo jak najbardziej potrafiłam,
poczułam ten instynkt macierzyński, nie mogłam się doczekać narodzin mojego
serduszka. Nie, nie potrafię sobie z tym poradzić, straciłam mój
największy skarb, nigdy sobie tego nie wybaczę.- w tym momencie wyłam już jak
małe dziecko.
Oliwia nic nie mówiła, tylko
przytuliła mnie z całej siły. Tego właśnie potrzebowałam. Nie chciałam, aby kto
kolwiek spuszczał się na te denne teksty i mnie pocieszał, przecież oczywiste
jest to, że one nic nie dadzą.
Myślę, że z czasem pogodzę się z utratą mojego skarbeńka, ale na razie nie. Nawet nie mam zamiaru robić tego na siłę. Widocznie nie było mi pisane macierzyństwo.
***
Jeśli chodzi o wczorajszy mecz to jestem megaaaa zadowolona. Borussia przeszła to półfinału i to jest najważniejsze. Gol Reusa fantastyczny, ale jednak gol Santany zasługuję na największą uwagę. Jestem baaardzo szczęśliwa, że wygrali. Coś niesamowitego! <3
Wiem, że krótki i jednym słowem do dupy, ale jeśli czytacie, to komentujcie, przez to motywujecie mnie do dalszego pisania :)
Opamiętaj się!
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest zajebiste! Tylko pozazdrościć talentu <3 Ten rozdział również klasa światowa :)
Czekam na kolejny!
Wczorajszy mecz zapamiętam na długo ♥ HEJA BVB!
Cudny rozdział xD Masz talent! :) Już czekam na następny! ;)
OdpowiedzUsuńMecz wygrany więc jestem spokojna :) Poza tym że chciałam z tej okazji udusić koleżankę (tak okazuję radość) to jest super! <3
O matko ten rozdział jest GENIALNY!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny z wielką niecierpliwością.
Rozdział zajebisty :)
OdpowiedzUsuńBęde czytać i komentować tego bloga
Zazdroszcze talentu
Zapraszam do mnie :
http://aleksandraimarcostory.blogspot.com/2013/04/rozdzia-20-czii.html
Miły był by komentarz
Ps.Dodaje do obserwatorów
super ! nie mogę się doczekać nastepnego !
OdpowiedzUsuńzapraszam http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/2013/04/rozdzia-18.html
Super, czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
Lenka-borussia-story.blogspot.com
Nowe-zycie-z-bvb.blogspot.com