- Ciekawe kogo znowu tu niesie.- wstałam z kanapy i udałam
się w stronę drzwi.
- Może to Twój kochany Mario?- szczerzył się Reus.
- A Twój nie?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Mój też, ale Twój bardziej.- dalej się śmiał.
- Nie rozumiem Cię blondasie.- westchnęłam i otworzyłam drzwi.-
Mama, tata!- krzyknęłam uradowana widząc za drzwiami moich kochanych rodziców.
- Witaj kochanie.- powiedział tata, mama natomiast serdecznie mnie
przytuliła.
- Proszę wejdźcie.- przepuściłam ich. Dopiero teraz doszłam do
wniosku, że będę musiała im przedstawić Marco który jak na złość paraduje po
mieszkaniu w samych bokserkach.
- A kim jest ten oto młodzieniec?- zapytała z chytrym uśmiechem
mama.
- Yyy, mamo, to jest...- zmieszana, nie wiedziałam co powiedzieć.
- Marco Reus, miło mi. Jestem przyjacielem państwa córki.-
odpowiedział za mnie, na szczęście.
- Czyżby tylko przyjacielem?- wtrącił tata, lustrując Marco od
góry do dołu.
- Tak tato. Tylko przyjacielem- odparłam.- A tak właściwie co was
do mnie sprowadza?
- Chcieliśmy zobaczyć co z naszą ukochaną córeczką. Nie dzwonisz,
nie piszesz, więc zabukowaliśmy bilety i oto jesteśmy.
- Świetnie. Siadajcie, skoczę tylko do sklepu po coś do jedzenia,
bo niestety moja lodówka świeci pustkami. Marco, zostaniesz z moimi rodzicami?-
poprosiłam.
- No nie wiem czy to dobry pomysł.- odpowiedział wskazując na
mojego ojca, który minę miał nietęgą.
- No proszę.- popatrzyłam na niego z miną al'a kot ze Shreka.
- No dobrze.- ponownie przysiadł na kanapie.
- Dziękuję.- pocałowałam go w policzek i szybko wybiegłam z
mieszkania.
Zakupy zajęły mi zaledwie dwadzieścia minut. W sumie tak naprawdę
to chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Bałam się o Marco, że tata mu coś
nagada lub co gorsza zabroni mu się ze mną widzieć. Tak, mój tata jest zdolny
do takich rzeczy. Dobrze, że nie powiedziałam mu wtedy, że to z Marco zaszłam w ciążę, bo już nic by z biednego blondasa nie zostało.
Szybkim krokiem weszłam do mieszkania. O dziwo wszyscy żyli, a
nawet miło gawędzili. Z tego co usłyszałam Marco i mój ojciec byli pochłonięci
rozmową o piłce nożnej, a mama przyglądała się im z uśmiechem. Aby im nie
przeszkadzać, szybko udałam się do kuchni i zaczęłam przygotowywać coś do
jedzenia. Jednak równie szybko przyszła do mnie mama.
- Ten Twój Marco to bardzo miły chłopak, a i piłkarz w dodatku.-
oznajmiła mama.
- Mamo, on nie jest mój. To tylko mój przyjaciel, przecież mogę
mieć przyjaciół.
- Ależ przed nami nie musisz udawać.-zaśmiała się mama.
- Mamo, ja nie udaję. To jest mój przyjaciel.
- Córeczko, nie wstydź się.
- Dobrze mamo, masz rację, to jest mój chłopak. Zadowolona?-
oznajmiłam nie zdając sobie sprawy w jakie bagno się wpakowałam.
- To cudowne. Wreszcie się przyznałaś. Masz świetnego chłopaka.-
powiedziała akcentując ostatnie słowo. Oczywiście jak na komendę przybiegł tata
z ,,moim'' chłopakiem.
- Jakiego chłopaka?- spytał zaciekawiony Reus.
- Ciebie kochanie.- rzekłam zaciskając zęby i przewróciłam
teatralnie oczyma, on natomiast posłał mi jedno ze swoich spojrzeń a'la ,, już
wiem o co chodzi''.
- Czyli jednak jesteście razem?- zapytał tata.
- Tak prze pana. Jesteśmy.- tym razem w odpowiedzi wyręczył mnie
Marco, podchodząc do mnie i obejmując mnie w talii.
- Nie pozwalaj sobie.- szepnęłam mu na ucho, grożąc nożem.- To wy
może idźcie, a my z Marco przygotujemy kolację.
- Na pewno nie potrzebujesz pomocy?
- Nie mamo poradzimy sobie.
- No dobrze.- i wyszli.
- I co kochanie, od dzisiaj jesteśmy razem?- zaśmiał się Reus.
- Możesz nic nie mówić? Musiałam im coś powiedzieć, żeby w końcu
się odczepili.
- Mnie się ta sytuacja podoba.- uśmiechnął się cwaniacko.
- A mnie nie. Lepiej pomóż mi w tej kolacji.
- Już już skarbie.
Dość szybko uporaliśmy się z kolacją i już po godzinie wszystko
były gotowe, więc zabraliśmy się do konsumpcji. Wszystko przebiegało w jak
najdoskonalszym spokoju, gdyby nie moja mama, która jak zwykle musi coś palnąć.
- A myśleliście już o dzieciach?- zapytała.
- Że co proszę?- i w tym momencie zakrztusiłam się.
- No jak to co? Nie ukrywam, że chciałabym już zostać babcią.
- Mamo, Ty chyba żartujesz.- krzyknęłam.
- Spokojnie kochanie.- upomniał mnie mój ,,chłopak''. Nie prze
pani, nie myśleliśmy jeszcze o dzieciach, ale gwarantuję, iż rozważymy tą
propozycję.- zabawnie poruszył brwiami.
Na szczęście do końca kolacji miałam spokój i już nikt nie zadawał
durnych pytań. No ie wliczając tego, że moi rodzice nalegali żeby Marco
został na noc więc, dziś jestem skazana na dzielenie łóżka z tlenionym.
Posprzątałam, przygotowałam rodzicom pokój i udałam się do łazienki. Po
godzinnej kąpieli ubrałam się w pidżamę i udałam się do pokoju
gdzie na łóżku leżał już rozłożony Reus.
- Fajna pidżamka.- zaśmiał się.
- Cicho bądź.- mruknęłam i położyłam się obok niego, naturalnie
odwracając się plecami. Już powoli odpływałam w krainę Morfeusza kiedy
usłyszałam bardzo nietypowe pytanie.
- Czemu taka jesteś?
- To znaczy?- wymruczałam już nieźle zmęczona.
- Jesteś taka oschła. Ja tu się staram, żeby przypodobać się Twoim
rodzicom, a Ty nic.- oznajmił skruszony.
- A ja co mam zrobić?- odwróciłam się w jego stronę.
- Chociażby to co ja.- pocałował mnie namiętnie.
Wcale nie chciałam tego przerywać, wręcz oddałam pocałunek, ale
kiedy Marco zaczął delikatnie ściągać ze mnie bluzkę od razu się opamiętałam i
szybko oderwałam się od piłkarza. Dobrze wiem czym by to się skończyło, a
przecież nie chcemy powtórki z rozrywki. Spojrzałam na niego przepraszająco,
jednak on nie rezygnował.
- O nie kochana, tym razem Cię tak łatwo nie oddam.- powiedział po
czym, znowu wpił się w moje usta, i tym razem nie protestowałam. Zaczął błądzić
rękoma po moim ciele jednocześnie całując moją szyję. Ja natomiast powoli
ściągałam z niego części jego garderoby. No i wreszcie przeszedł do rzeczy.
Byliśmy zajęci sobą do późnej nocy, nie myśląc o konsekwencjach jakie nas jutro
spotkają.
***
Zboczyłam z toru, że tak powiem. Nie tak to miało wyjść, ale no
nie mogłam się powstrzymać. :D Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Pamiętajcie: CZYTASZ=KOMENTUJESZ. To bardzo pomaga mi w pisaniu, a w
szczególności teraz, kiedy są wakacje i jest mega ciepło.
Ps. Zauważyłam, że pod ostatnimi rozdziałami jest bardzo mało
komentarzy, więc jak mniemam wynika to z tego, że nie podoba się wam mój blog.
Jeśli tak dalej będzie, chyba będę zmuszona go zawiesić. Więc proszę was o
szczere opinie, czy pisanie tego bloga ma jeszcze jakikolwiek sens.
Nawet nie myśl o zawieszeniu błagam no.!
OdpowiedzUsuńTwój blog jest świetny kochana.;*
Rozdział cudowny wręcz.
,,Tym razem Cię tak łatwo nie oddam"?-czyżby żałował że kiedyś pozwolił jej odejść.?
Nie! Nie zawieszaj, ja czytam i staram się komentować <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3
Marco jaki romantyczny i słodki, uwielbiam to <3
Czekam na nn !
Pozdrawiam i zapraszam na moje blogi ; *
Świetny nie moge doczekać się kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! <3 wcześniej nie komentowałam, ale obiecuję poprawę! :)
OdpowiedzUsuńmoże tym razem im wyjdzie? ;>
czekam na następny!
pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
Nie zawieszaj, kategorycznie się nie zgadzam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Marco w tym opowiadaniu :)
Nowy u mnie;
http://m-i-marianna.blogspot.com/
świetny! Błagam tylko nie zawieszaj!
OdpowiedzUsuńMega , mega , mega !
OdpowiedzUsuńJejku, uwielbiam Reusa i powiem Ci szczerze, że od dawna czekałam, aż między nimi coś zajdzie <3 Jesteś niesamowita i nawet nie próbuj zawieszać . GRRR ;d
Z niecierpliwością czekam na następny ;)
Pozdrawiam gorąco i zapraszam do mnie ;*
newlifenewlov.blogspot.com/
Świetny rozdział. Choć ja wole Mario. Nie zawieszaj!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://love-in-madrid.blogspot.com/