.

.

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 24


~Kłamstwo niczego nie naprawia. Nawet nie czyni rzeczy łatwiejszymi a przynajmniej nie na długo. Najlepiej powiedzieć prawdę i uczciwie posprzątać bałagan.~



- Jak myślisz? Czy w przyszłości możemy być jeszcze razem?- zapytał ze stoickim spokojem.
- Nie potrafię odpowiedzieć Ci na to pytanie. Przynajmniej nie w tej chwili.
- Bardzo żałuję tego co się stało. - przyznał ze skruchą.- Mogłem Ci o wszystkim powiedzieć.
- Mogłeś...
- Nie mam pojęcia w jaki sposób mógłbym Cię przeprosić.  Zależy mi na Tobie, chciałbym to wszystko jakoś naprawić, ale nie mam pojęcia jak. 
- Może po prostu najpierw odbudujmy nasze relacje przyjacielskie, potem zobaczymy co dalej. 
- Czyli mi wybaczasz?- zapytał z nadzieją. 
- Dawno Ci wybaczyłam.- uśmiechnęłam się.- Ale to nie znaczy, że zapomniałam. Zbyt mocno mnie zraniłeś, abym mogła od tak puścić wszystko w niepamięć. 
- Rozumiem. Mimo wszystko Twoje słowa wiele dla mnie znaczą.- przytulił mnie.
Siedzieliśmy przytuleni wpatrując się w  maleńką, śpiącą Viktorię. Wyglądała uroczo, tak bezbronnie. 
- Nie mogę się na nią napatrzeć.- zachwycałam się.
- Teraz udaje aniołka, ale potrafi też nieźle dokopać.- zaśmiał się.
- Nie wierzę. Jest przecież taka grzeczna.
- Ty tak na nią działasz.- uśmiechnął się.- I nie tylko na nią.- przybliżył się do mnie na odległość kilku milimetrów i już chciał złożyć pocałunek na moich ustach, lecz w porę zareagowałam.
-  Nie zapędzaj się. Powoli.- zaśmiałam się.
- Wybacz, nie potrafię się powstrzymać.
- Właśnie widzę. Wiesz nie chcę narzekać, ale troszkę mnie ręce bolą od trzymania tej prześlicznej księżniczki. 
- Daj mi ją, położę ją w kołysce.- oznajmił.
- Nie obudzi się?
- Nie. Ma strasznie twardy sen.
- Ciekawe po kim.- uśmiechnęłam się szeroko by nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
- Co złego to po mnie.- odpowiedział kładąc małą do kołyski. Rzeczywiście ma twarde sen bo ani drgnęła.
- To co robimy?- uniósł brew.
- Ja się chyba będę zbierać. Troszkę późno się zrobiło.- palnęłam, z braku lepszego argumentu, choć rzeczywiście była dopiero godzina piętnasta. 
-  Ale wymówka.- zaśmiał się.- Momencik.- chwycił telefon i zaczął coś w nim grzebać po czym wyszedł zadzwonić.- Za kilkanaście minut będzie pizza.- oznajmił z gigantycznym uśmiechem na twarzy. 
- Jesteś niemożliwy.
- No wiem.- wyszczerzył zęby.- I za to mnie kochasz.
Nic nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam. Z każdą chwilą moje uczucie w stosunku do niego wzrastało. Mimo tego, iż mnie tak zranił nie potrafiłam się na niego długo gniewać. Byłam gotowa do niego wrócić, może nie teraz, ale za jakiś czas na pewno. 
Siedzieliśmy w ciszy. Dlaczego w ciszy? Bo oboje obrzeraliśmy się pizzą.
- No takiej dobrej to w życiu nie jadłem.- mruczał z pełną buzią Mario. 
- No przyznam, jest niezła.
- Strasznie ogólnikowo to ujęłaś.
- Oj dobra. Jest genialna, przepyszna no boska po prostu. Pasuje?- zaśmiałam się.
- No teraz tak.- wyszczerzył się.
- Dobra kończę i się zmywam. Muszę jeszcze iść po jakieś zakupy. 
- Zostawiasz mnie?- zrobił minę smutnego psiaka.
- Nie martw się. Jutro wpadnę.- palnęłam łapiąc go za policzki.
- Naprawdę?- krzyknął.
- Yyyy... nie wiem.- odpowiedziałam zdając sobie sprawę z tego co powiedziałam.
- Kłamiesz.- udał obrażonego.
- Dobra, obiecuję, że jutro wpadnę. Słowo harcerza.- powiedziałam, stwierdzając iż nie dam rady się z tego wykaraskać. 
- To będę czekać.- zacieszał.
- To czekaj.- zaśmiałam się.- Dobra lecę, pa.- pocałowałam go w policzek, a następnie Viktorię. 


Ledwo co doszłam do mieszkania otrzymałam telefon od zasapanego Reusa. 

- Czego chcesz tleniony?- zaśmiałam się, otwierając drzwi. 
- Czemu nam nie powiedziałaś, że jesteś z Gotze?- ciekawe skąd mu to do głowy przyszło.
- Nie jestem z nim. Co Ci strzeliło do tej farbowanej głowy.- prychnęłam.
- To czemu o niego byłaś?
- Skąd Ty to wiesz?- podglądał nas czy co.
- Zobacz sobie na facebook'u.- krzyknął.
- Czyż Ty zwariował? Nie drzyj mi się tak do ucha. Spokojnie zaraz wszystko sprawdzę, ale najpierw...- nie dokończyłam, ponieważ mi przerwał.
- Za chwile jestem u Ciebie, o już biegnę po schodach.- rozłączył się i po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Cześć.- wszedł do środka. 
- No cześć.- odpowiedziałam zmieszana.
- Zobacz.- pokazał mi telefon.
Faktycznie. Mario dodał zdjęcie jak karmię małą Viktorię. Pod zdjęciem był jeszcze opis ,,Moje dwie księżniczki'' Przyznam było to mega urocze, a zdjęcie było tak prześliczne, że patrząc na nie mimowolnie się uśmiechałam.
- I z czego się tak szczerzysz?

- Z Twojej głupoty Reus.- zaśmiałam się.
- Czyli jesteście razem? Wiedziałem.
- Ktoś chyba za długo na słońcu leżał. Oczywiście, że nie jesteśmy razem. 
- Więc co oznacza to zdjęcie?- zapytał.
- Nic. Spotkaliśmy się w parku i spędziliśmy razem dzień, we trójkę. Zajmowałam się też małą Viktorią. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?- zapytałam już troszkę zirytowana jego zachowaniem.
- Nie, ale spokojnie. Nie denerwuj się. 
- Przez Ciebie się denerwuję. Przez Twoją głupotę.- oznajmiłam.
- Nie jestem głupi.- udał obrażonego.
- Głupi i tleniony.- zaśmiałam się.- Oj już nie fochaj, wszyscy Cię kochamy.

***
A co tam. Niech będzie troszkę szczęścia. Nie podoba mi się zbytnio ten rozdział, jakiś taki nijaki.  Jest strasznie ciepło i nie mam specjalnej ochoty na pisanie, więc nic mi nie wychodzi tak jakbym chciała. Lecz mimo to liczę na wasze komentarze.
Pozdrawiam :*






3 komentarze:

  1. Rozdział świetny.Mam nadzieję,że ona będzie z Mario i razem wychowają małą :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski! <3
    Po prostu mega!
    Czekam na nn!
    Pozdrawiam i zapraszam na moje blogi ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne ! Rozdział, jak zawsze zajebisty ;*
    Czekam na nn ;d

    Nominowałam Cię na The Versalite Blogger ;D Więcej informacji na:
    http://newlifenewlov.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń