Siedziałam drętwo na wyznaczonym miejscu i z niecierpliwością czekałam na zakończenie tego wesela. Nie powiem, nie było nudno, ale dla kogoś kto nie zna tu kompletnie nikogo poza jedną osobą czas dłuży się niemiłosiernie. Powoli zastanawiałam się czy nie zwinąć się stąd wcześniej pod pretekstem, że boli mnie głowa czy coś w tym stylu. Moje plany jednak spaliły na panewce ponieważ z zamyśleń wyrwała mnie panna młoda czyli siostra Marco.
- Cześć jestem Alexandra.- podała mi dłoń.
- Martyna. Miło mi.- odwzajemniłam uścisk.
- Mnie również. Co Ty tu tak sama siedzisz? Zabawa przednia, a Ty
się nudzisz.
- Nudzisz, to za dużo powiedziane, ale nie znam tu nikogo oprócz
Marco, a on szaleje w najlepsze na parkiecie więc nie mam co robić.
- Chodź ze mną, przy tamtym stole siedzą moi znajomi, poznasz ich
i wciągną Cię w wir weselnego klimatu.
- No nie wiem czy to dobry pomysł. Pojadę już chyba do domu,
troszkę głowa mnie rozbolała.
- Nie kłam. Mnie nie oszukasz, a teraz chodź.- chwyciła mnie za
rękę. A właśnie muszę porządnie opieprzyć mojego brata. Przychodzi z
dziewczyną, a zostawia ją na pastwę losu.
- Nie jestem jego dziewczyną tylko przyjaciółko - koleżanką.-
zaprzeczyłam.
- Jak zwał tak zwał. Mimo wszystko nie powinien tak robić.- oznajmiła.
Chcąc nie chcąc zgodziłam się z nią. Kiedy przecisnęłyśmy się
przez tłum gości Alexandra przedstawiła mnie swoim znajomym.
- Słuchajcie mnie uważnie.- powiedziała poważnie.- To jest
Martyna, moja przyszła bratowa, więc macie się nią dobrze zaopiekować
zrozumiano?- zagroziła.
- Jasne.- wszyscy krzyknęli chórem.
Przywitałam się z każdym z osobna, zaraz potem wygodnie usadowiłam
się na wyznaczonym dla mnie siedzeniu. Nie powiem było bardzo miło, świetnie
dogadywałam się z tymi ludźmi. Nie dość, że byli dla mnie bardzo uprzejmi to
tak jeszcze tak samo szaleni jak ja. Bardzo miło spędzałam z nimi czas i
również świetnie się bawiłam.
Powoli dochodziła godzina trzecia w nocy. Byłam już nieźle
wstawiona, kiedy podszedł do mnie Marco.
- Miałaś być moją partnerką na weselu, a uciekłaś.- oznajmił.
- A co miałam sama siedzieć i zanudzać się w nieskończoność?-
odparłam.
- No nie. Wesele dobiega końca, może pójdziemy się już położyć?
- A kto nas zawiezie do domu?- zapytałam.
- Obok jest hotel i są tam wynajęte pokoje specjalnie dla gości.
- No ok, możemy iść, ale ja nie mam żadnej pidżamy czy coś w tym
stylu.- zamartwiałam się.
- Te parę godzin prześpisz się w sukience.
- No dobrze.
Po krótkiej jeszcze wymianie zdań udaliśmy się do tego całego
hotelu. Nie było w nim nic specjalnego. Odebraliśmy karty i popędziliśmy na
górę. Oczywiście nie obyło się bez małej konkurencji kto szybciej dobiegnie.
Niestety przegrałam, moja kondycja nie dorównuje jego. Chwilę mocowaliśmy się
jeszcze z drzwiami by po chwili wejść do pokoju.
- Nie podoba mi się tu.- narzekał Reus.
- Nie marudź. Ważne, że mamy gdzie spać.- oznajmiłam kładąc się na
swoje łóżko.
- Ej, ale ja chciałem to łóżko po prawej.- marudził.
- Jejku, dobrze. Bierz je sobie tylko już nie skrzecz.
- Dziękuję.- pocałował mnie w policzek i udał się do toalety.
Ja w między czasie postanowiłam wysłać sms'a mojej przyjaciółce. W
końcu jej
obiecałam.
Wesele jak najbardziej się udało.
Jestem bardzo zadowolona. Wracamy jutro. Buziaki.
Krótki, ale wymowny.- pomyślałam. Nawet nie oczekiwałam odpowiedzi
bo w końcu to już prawie czwarta w nocy. Jednak się pomyliłam, bo po chwili
usłyszałam dźwięk nadchodzącego sms'a.
Bardzo dziękuję za obudzenie. Jestem Ci
niezmiernie wdzięczna. Siedź sobie tam tak długo jak chcesz.
No tak. Pomysł z wysłaniem sms'a o tej porze nie był dobrym
pomysłem, ale trudno.
Weszłam jeszcze na chwilkę na facebook'a, aby sprawdzić czy
zdarzyło się coś ciekawego. Niestety tylko kilka powiadomień i nic poza tym.
Zauważywszy, że Reus wyszedł już z toalety, szybko chwyciłam ręcznik i
udałam się tam. Wzięłam szybko prysznic i ubrałam się niestety w te same
ciuchy. Kiedy wyszłam mój towarzysz już spał. Sama postanowiłam zrobić to samo,
więc w trybie natychmiastowym zasnęłam.
Obudziło mnie głośne mruczenie przez sen. Zaspana chwyciłam za
telefon. Była szósta nad ranem. Już chciałam uciszyć mojego gaworzącego
towarzysza, ale postanowiłam, że podsłucham co ciekawego plecie.
- On Cię kocha.- mruczał.
- Kto?- zapytałam zaciekawiona.
- No on. Martyna on Cię kocha, wróć do niego.- krzyknął i
natychmiast zapadł w sen.
***
Jejku, ale się męczyłam z tym rozdziałem. Kompletnie nie miałam na niego pomysłu. Zresztą ostatnimi czasy nie mam weny, więc pisanie czegokolwiek sprawia mi ogromną trudność. Mimo wszystko liczę jednak na wasze komentarze które ostatnio są nieliczne.
Pozdrawiam :*
A mi się podoba.!;D
OdpowiedzUsuńOj ten Marco nie ładnie tak zostawić dziewczynę;P
Czekam na kolejny;*
Oj Marco, Marco...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, nigdy mnie nie zawiodłaś! Bosko piszesz <3
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;*
Ten Marco, dlaczemu zostawiasz dziewczynę..., świetny rozdział, nowy u mnie; http://m-i-marianna.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;) Chociaż myślałam , że między Marco a Martyną coś zajdzie ;oo ale tak też jest dobrze ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ;*
Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;)
http://newlifenewlov.blogspot.com/