~Kilka miesięcy później~
Wszystko poszło po naszej myśli. Po dwóch
rozprawach sądowych sąd uznał, iż najlepszym rozwiązaniem jest to, że Victoria
zostanie z nami. Niezmiernie się z tego faktu ucieszyliśmy, oczywiście finałem
tego była huczna impreza na której Mario niestety, ale złamał sobie nogę.
Biedaczek był pijany jak messerschmitt. No, ale nie dziwie mu się, taka okazja
do świętowania nieczęsto się zdarza, a dziś z kolei świętujemy kolejną
uroczystość. Czternastego sierpnia- moje dwudzieste pierwsze urodziny Strasznie
szybko to zleciało. W Dortmundzie jestem już dwa lata. Przez ten czas
nauczyłam się być matką, oraz co najważniejsze zostałam narzeczoną jednego z
najlepszych piłkarzy niemieckich.
Na całą imprezę zaprosiliśmy rodziców
moich, oraz jego, najbliższych znajomych, miała nawet przyjechać Oliwia, ale
mówiła, że to nic pewnego. Wynajęliśmy mała, kameralną restaurację na obrzeżach Dortmundu. Oczywiście nie byłam za tym, aby taką drobną uroczystość
świętować tak hucznie, ale Mario się uparł i chcąc nie chcąc musiałam mu ulec.
- Jesteś już gotowa?- krzyczał z salonu
zniecierpliwiony Mario z ubraną już
Victorią.
- Jeszcze chwilka. O już jestem. I jak
wyglądam?- zapytałam szczęśliwa.
- Bardzo ładnie, ale wiesz, mogłaś tak
bardziej oficjalnie. Ten strój jest dobry na spotkanie z przyjaciółmi.
- No, a co to jest?! Wydaje mi się, że
właśnie spotkanie z przyjaciółmi idioto.
- Nie denerwuj się, chodzi mi o to, że po
prostu mogłaś ubrać szpilki chociażby.
- Jak chcesz tak narzekać, to sam sobie
tam idź, beze mnie. Proste.- skrzyżowałam ręce i usiadłam na fotelu.
- Oj misiu, no nie gniewaj się.
- Jak to się nie gniewaj? Mam dosyć, co
chwilę się mnie czepiasz. Czasami o byle gówno.
- No już spokojnie, chodź, jedziemy bo
wszyscy już czekają.
Droga zajęła nam niecałe pół godziny,
zapewne byłoby szybciej, gdyby nie korki. Była dziewiętnasta, ale były one
nadal ogromne. Dojechaliśmy na miejsce, zaczęła się zabawa, wszyscy byli
szczęśliwi. Żyć nie umierać po prostu. Lecz dla mnie nie był to zbyt szczęśliwy
dzień. Wiadomo, że powodem była ta kłótnia przed wyjazdem, ponieważ takie
kłótnie zdarzają się coraz częściej. Czuję się jak w starym małżeństwie z co
najmniej dwudziestoletnim stażem. Czasami mam ochotę się spakować i wyjechać
najlepiej do Polski i nigdy nie wrócić. Wiem, że każde pary mają swoje wzloty i
upadki, ale bez przesady.
- Coś się stało?- zapytała Agata
Błaszczykowska i usiadła naprzeciwko mnie.
- Nie, a dlaczego pytasz?- wymusiłam
uśmiech.
- Siedzisz już chyba z godzinę i tępo
patrzysz się w jedno miejsce, stąd te przypuszczenia.- odparła.
- Po prostu troszkę źle się czuje.-
skłamałam.
- Na pewno? Mnie się wydaje, że to coś
innego Cię trapi.- dociekała.
- Nie, wszystko jest ok. Victoria śpi?-
próbowałam zmienić temat.
- Tak. Może powiesz co się stało.
- Możemy wyjść na zewnątrz?
- Jasne.
Chwyciłam torebkę i udałam się za Agatą.
Kiedy byłyśmy już na świeżym powietrzu powoli wyjęłam z torebki paczkę
papierosów i odpaliłam jednego zaciągając się dymem.
- Od kiedy Ty palisz?
- Od kiedy moje problemy sięgnęły zenitu.
- Wiedziałam, że jednak coś się stało. No
mów, na pewno Ci ulży.
- Mam już tego dosyć.- powiedziałam
kolejny raz się zaciągając.
- Nie bardzo rozumiem.
- Wszystko się sypie. Nasz związek to już
tylko przyzwyczajenie. Ciągła monotonia.
- No wiesz przy dziecku często tak jest.-
oznajmiła Agata nie rozumiejąc co mam na myśli.
- Tu nie chodzi o małą. Ją kocham jak
własną córeczkę. Chodzi o Mario. Cały czas się kłócimy, znaczy on bo ja już
nawet nic nie mówię, boję się, że mógłby podnieść na mnie rękę. Już raz to się
zdarzyło. W przypływie emocji otrzymałam siarczyste uderzenie w policzek. Co
prawda żałował tego, ale ja do tej pory mu nie wybaczyłam. Mam już tego dosyć
rozumiesz?- podniosłam głos i wybuchnęłam płaczem.
- Spokojnie. Już nie płacz.- przytuliła
mnie.- Nie wierzę po prostu w to co mówisz. Przecież to taki spokojny
chłopak, wydawałoby się, że kocha Cię nad życie.
- A widzisz jednak nie. I do tego doszedł
jeszcze jeden problem i to nie mały. Jestem w trzecim tygodniu ciąży. Nie mam
zielonego pojęcia co mam zrobić.
- W tej sytuacji nawet nie wiem czy mam Ci
pogratulować. Może przeprowadź się na jakiś czas do nas? Sytuacja się uspokoi i
będziesz mogła wrócić, a tym bardziej w tym stanie nie powinnaś narażać się na
stres.
- Nie zostawię Victorii no i kocham go.- powiedziałam
stanowczo.
- W takim razie musisz mu powiedzieć o
ciąży.
- Tak myślisz?
- Tak, właśnie tak myślę, a teraz wyrzuć
tą fajkę bo trujesz to maleństwo.- wskazała na mój brzuch.
Mimowolnie się uśmiechnęłam i weszłyśmy do
środka. Ja jako osoba niepijąca musiałam wszystkich odwieźć do domu. Najpierw
wszystkich znajomych, a potem rodziców i Mario.
Na drugi dzień zanim wszyscy zwlekli się z
łóżka było już południe. W potwornych nastrojach ze strasznym bólem głowy
przechadzali się bezcelowo po mieszkaniu. Nawet moja mama która rzadko piję tym
razem dała sobie upust i troszkę przesadziła z alkoholem. Wszystkim podałam
tabletki przeciwbólowe oraz po butelce wody mineralnej która zniknęła w ułamku
sekundy. Leczyłam ich domowymi sposobami, a mianowicie domowym rosołkiem i już
o godzinie czternastej wszyscy byli jak nowo narodzeni.
Postanowiłam zrobić obiad, a przy nim
oznajmić wszystkim, że jestem w stanie błogosławionym. Po skończonym posiłku
wstałam od stołu i zaczęłam swoją przemowę.
- A więc moi drodzy tutaj zebrani.-
chciałam zacząć tak oficjalnie.- Muszę wam coś powiedzieć.
- Coś się stało córeczko?- zapytała z
niepokojem mama.
- Właściwie to nic, a może jednak.- spojrzałam na Mario.- Chciałam wam powiedzieć, że jestem w trzecim tygodni
ciąży.- odparłam jednym tchem i czekałam na reakcję reszty.
Rodzice niemniej zdziwieni tym faktem,
jednak również ucieszeni zaczęli mi gratulować, tak samo moi przyszli
teściowie.
- Dlaczego nic mi wcześniej nie
powiedziałaś?
- Chciałam Ci zrobić niespodziankę.-
uśmiechnęłam się szeroko.
- No i zrobiłaś. Jestem najszczęśliwszym
człowiekiem na świecie.- przytulił mnie.
Dochodziła godzina dwudziesta druga.
Rodzice Mario już dawno pojechali do domu, natomiast moi rodzice już od godziny
siedzieli w samolocie. Victoria spała, a my siedzieliśmy przy kominku
rozkoszując się swoją obecnością.
- Mam coś dla Ciebie.
- Co takiego?
- Poczekaj momencik.- szybko pobiegłam do
kuchni i z szuflady wyjęłam dość dużą białą kopertę. Wróciłam i podałam ją
mojemu ukochanemu.
- Co to jest?- zapytał z ciekawością.
- Otwórz to zobaczysz.
W środku znajdowało się pierwsze zdjęcie
USG naszego maluszka.
- Prawie nic nie widać, ale czuje, że to
będzie chłopczyk. Nasz kochany synuś.
- Ja wolę kolejną dziewczynkę.- zaśmiałam
się.
- Nie. Musi być chłopczyk. Mój pierworodny
syn.- odparł dumnie.- Kocham Cię i to maleństwo też, najbardziej na świecie.
- Też Cię kochamy.
Cieszyłam się chwilą, lecz nie miałam
pojęcia, że szczęśliwa sielanka niedługo się skończy.
***
Po dość długiej przerwie dodaje nowy
rozdział, ale to dlatego, iż jest mi niezmiernie przykro, że nie komentujecie.
Liczba wyświetleń cały czas wzrasta, a komentarzy mało. Chciałabym pisać z
myślą, że komuś się to podoba co piszę, a tak moje marzenie spala się na
panewce. Proszę was komentujcie. Daje mi to siłę to pisania. Nie będę przecież pisała dla siebie.
świetny ♥
OdpowiedzUsuńfajnie by było jakby to był synek xD
Mario miałby kogo uczyć grać :P
do następnego <3
weny ;*
Mmm.Jaka nowina.! =*
OdpowiedzUsuńNie...Ich szczęśliwe chwile nie mogą się skończyć.!
Omg, nie mogę uwierzyć w to, że Mario podniósł rękę na nią ;c Końcówka bardzo mnie zaintrygowała, więc nie patrz na komentarze i pisz kolejny rozdział! ;**
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;*
Pozdrawiam, Karinka <3
Świetny rozdział,dobrze że Mario dowiedział się o dziecku :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam <3
OdpowiedzUsuńczekam na następny :)
Wspaniały ! Nie przestawaj !
OdpowiedzUsuń