~Trzy miesiące później~
Właśnie siedzę z półroczną już Vicktorią na kolanach w
oczekiwaniu na mecz z FC Schalke. Był to pierwszy mecz który mała mogła
obejrzeć osobiście. Widać, że bardzo ją to cieszyło, bo kiedy widziała tatusia
na boisku aż skakała z radości, nie wspomnę już o gaworzeniu i ślinieniu się. Po
dość długim treningu wreszcie zaczął się mecz. Cały czas obserwowałam jak
zaczarowana to co się działo, Vicktoria również poszła w moje ślady. Dwudziesta
minuta i Borussia obejmuje prowadzenie, a strzelcem gola był Reus. Stadion
oszalał, lecz po kilku minutach entuzjazm opadł, bo drużyna z Zagłębia Ruhry
wyrównała wynik, a na dodatek w czterdziestej drugiej minucie dobili na 2:1.
Nasi Borussen opuszczali stadion w nietęgim humorze. Oczywiście po
przerwie znowu zawitali na boisku, bardziej pewni siebie i zadowoleni. No i
udało im się. W 66 minucie wynik wyrównał Lewy, a w 72 gola strzelił Mario.
Zadowolony posłał buziaka w naszą stronę. Vicktoria omal nie oszalała. Tak
szczęśliwej nigdy jej nie widziałam. Lecz po dziesięciu minutach stało się to
czego każdy chciałby uniknąć. Mario został sfaulowany. Na jego nieszczęście
dosyć mocno, bo z tego co widziałam stracił przytomność. Przestraszyłam się.
Nie wiedziałam co mam zrobić, na dodatek mała widząc to wszystko zaczęła głośno
płakać. Wszyscy patrzeli się na mnie jak na idiotkę, która nie potrafi poradzić
sobie z dzieckiem.
- Co ja mam zrobić?- szepnęłam do Agaty, która siedziała tuż obok
mnie.
- Mała po prostu jest w szoku. Najlepiej wyjdź z nią ze stadionu.
Uspokoi się i najwyżej wrócicie.
Tak też zrobiłam. Wyszłam ze stadionu, lecz w oddali zobaczyłam
karetkę i kilku sanitariuszy którzy na noszach wsadzają do niej mojego
ukochanego, który jak mniemam nadal był nieprzytomny. W tym momencie nic mnie
nie interesowało. Szybko włożyłam małą do fotelika i czym prędzej udałam
się za karetką.
Jak oparzona wpadłam do szpitala. Szybko podbiegłam do pierwszej
lepszej salowej i zapytałam się o mojego ukochanego.
- Skąd mogę mieć pewność, że pani jest jego dziewczyną?
- Proszę mi uwierzyć, nie okłamałabym pani.
- Przepraszam, ale niestety nie mam żadnego dowodu.
Już chciałam zrezygnować, ale właśnie przypomniałam sobie, że przy
sobie mam paszport małej. Szybko go wyjęłam i pokazałam pielęgniarce, która
uważnie go obejrzała.
- Taki dowód wystarczy?
- Tak, tak oczywiście.- uśmiechnęła się.- Pan Gotze leży w sali
106.
- Dziękuję bardzo za informację, do widzenia.
Po tej całej szopce pobiegłam do sali którą wskazała mi
pielęgniarka. Chciałam wejść do sali, ale ochrona mi na to nie pozwoliła. I
znowu problemy. Lecz zauważyłam jak lekarz podchodzi do mnie i nakazuje mi
wejść do sali. Przestraszona weszłam do środka. Na szczęście Mario już się
wybudził i uśmiechał się. Szczęśliwa podbiegłam do niego i go
przytuliłam.
- Kochanie jak się czujesz?- zapytałam.
- Bardzo dobrze. A jak tak mała księżniczka?
- Właśnie zasnęła.- wskazałam na fotelik który położyłam na
ziemi.- a tak właściwie co Ci jest?
- Zwykłe skręcenie kostki.
- A to omdlenie to skąd?
- Po prostu nagły ból, na który wiesz, że nie jestem
odporny.-zaśmiał się.
- Tobie jak zwykle humor dopisuje, a ja się na prawdę martwiłam.
- Niepotrzebnie. W sumie chciałbym Ci coś powiedzieć.- zaczął
niepewnie.
- Co takiego?
Nie otrzymałam odpowiedzi. Mario wstał z łóżka, ruchem ręki
próbowałam go powstrzymać, ale mi się nie udało. Sięgnął do kieszeni swoich
spodni i wyjął coś. Po czym uklęknął przede mną.
- Wiem, że między nami różnie bywało. Były wzloty i upadki, ale za
każdym razem udawało nam się wyjść z tego cało. Bardzo Cię kocham i chciałbym
spędzić z Tobą resztę mojego jakże skomplikowanego życia. Chciałbym abyśmy
stworzyli rodzinę już na zawsze. Bardzo przepraszam, że w takich
okolicznościach, ale czy wyjdziesz za mnie?
Z wrażenia zaniemówiłam i jednocześnie się popłakałam, nei byłam w
stanie wydusić z siebie ani jednego słowa wiec tylko go przytuliłam i cichutko
szepnęłam.
- Oczywiście, że tak.
- Kocham Cię.- powiedział i włożył mi na palec przepiękny pierścionek.
***
Mam nadzieje, że się wam spodoba. Bardzo przepraszam, że tak
późno, ale mam małe problemy. Jeśli już czytacie to skomentujcie. Chciałabym
zobaczyć ile osób w ogóle czyta te moje wypociny.
Pozdrawiam :*
bardzo fajny, liczę że jeszcze trochę im w życiu pomieszasz ;3 pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOczywiście, że namieszam, ale wszystko w swoim czasie :)
Usuńale fajnieeee hłe hłe, chcem następny!!!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :* Tak się cieszę że Mario się nic nie stało poważnego i że się oświadczył <3 kocham tego bloga :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie :)
http://mariostorybvb.blogspot.com/
Świetny rozdział.Mario w końcu się oświadczył!!!!!
OdpowiedzUsuń