.

.

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 23


  
- Ej, wstawaj śpiochu.- ktoś mną potrząsał.
- Daj mi spać, kimkolwiek jesteś.- wymamrotałam przez sen.
- Nie ma mowy. Jest już jedenasta, musimy się zbierać do domu.
- Jakiego domu?- wyskoczyłam jak oparzona z łóżka i rozejrzałam się po pokoju.- A już wiem do jakiego domu.- pacnęłam się w czoło.
Czasami, a nawet często miałam takie objawy głupoty.
- O Boże. Nie wytrzymam z Tobą.- zaśmiał się Reus.- A teraz się zbieraj, musimy jechać.
- Dobrze, dobrze. Jak sobie życzysz. – wstałam, chwyciłam torebkę i założyłam buty.- Już jestem gotowa.- oznajmiłam ochoczo.
- Nawet się nie uczeszesz?- zapytał zdziwiony.
- Tą i wszystkie podobne czynności wykonam w domu.
- Ale jak zobaczą nas razem to powiem, że Cię tylko podwożę.- zaśmiał się.
- Śmieszne. Tak chcesz mi się odpłacić za to, że zechciałam Tobie towarzyszyć na weselu? Więcej Ci nie pomogę. Mam focha.- uniosłam głowę.
- Oj nie fochaj bo brzydko wyglądasz.- pokazał mi język.
- Jesteś bezczelny.- oznajmiłam.- Za karę ponieś mi torebkę.
- Dobrze wielmożna pani.- uśmiechnął się i powędrowaliśmy do samochodu.




~ Pół roku później~


I znowu wakacje. Dzisiaj mija dokładnie rok odkąd mieszkam w Dortmundzie. Nie sądziłam, że to wszystko się tak potoczy.  Dużo się działo, ale jakoś zawsze wychodziłam na prostą.  Mam dobrą pracę, własne mieszkanie, studiuję, a co najważniejsze wspaniałych przyjaciół którzy wspierają mnie na każdym kroku. Czego chcieć więcej.

Piękny, słoneczny dzień. Postanowiłam wyjść na spacer do parku, troszkę się przewietrzyć. W końcu muszę jakoś skorzystać z krótkiego urlopu.
Ubrałam się i pomaszerowałam w stronę parku.  Będąc już na miejscu usiadłam sobie wygodnie na ławeczce i bacznie obserwowałam ludzi. Czasami tak mam. Wszyscy i wszystko mnie ciekawi.  Moją uwagę przykuł jednak pan z wózkiem. Bo głębszych oględzinach stwierdziłam, że to tatuś Gotze. Spacerował właśnie z wózkiem. Skoro był sam postanowiłam do niego podejść, a co mi tam.
- Hej.- zawołałam radośnie.
- O Martyna.- ucieszył się.- Cześć.
- A Ty co tu robisz?- zapytałam próbując nawiązać jakoś kontakt.
- Wyszedłem na spacer z małą. Zastanawiam się czy można w takim słońcu, ale nic jej się chyba nie stanie.- oznajmił.
- Na pewno nie. A mogę ją zobaczyć?- zapytałam z nadzieją.
- Jasne.- uśmiechnął się.
Zajrzałam do wózka i moim oczom ukazała się maleńka ślicznotka, ubrana cała na różowo i opatulona kocykiem po samą brodę.  
- Jejku, jaka śliczna księżniczka.- pisnęłam.
- Po mnie.- powiedział dumny.
- Tak, jasne. Byś chciał.- zaśmiałam się.- Jest cudowna.- dalej się zachwycałam.
- Zaraz będzie marudziła. O tej porze powinna dostać jedzenie.
- Będziesz ją tu karmił?- zapytałam zdziwiona.
- Nie no coś Ty. Pójdziemy do domu.- zwrócił się do małej istotki.
- Mhm. To nie będę wam przeszkadzać. Pa.- oznajmiłam.
- Poczekaj, przecież możesz iść z nami.- zaproponował.
- No nie wiem czy to dobry pomysł.
- Elizabeth nie ma w domu, nie musisz się martwić.- odparł nieco smutny.
- A coś się stało?
- Opowiem Ci później, a teraz chodź.
No i chcąc nie chcąc musiałam się zgodzić. Byłam zdziwiona swoją postawą bo po tym co mi zrobił potrafiłam z nim normalnie rozmawiać, praktycznie o wszystkim.  Zanim się obejrzałam byliśmy już w domu Mario. Usiadłam sobie wygodnie na kanapie i bacznie obserwowałam, jak zajmuję się małą, która jak na złość nie chciała przestać płakać.
- Potrzymaj ją na chwilę ok.?
- Ja?- zapytałam zdziwiona.
- Tak, Ty.- zaśmiał się i podał mi małą.
Dziewczynka miała śliczne brązowe oczęta które patrzyły na mnie z wielką ciekawością.  Wpatrywałam się w nią jak w obrazek. Była taka śliczna. Nawet przestała płakać.
- Może chcesz ją nakarmić?- z zamyśleń wyrwał mnie Mario stojący nad nami.
- No pewnie.- ucieszyłam się i przeszłam do czynności.

- Może nie powinnam pytać, ale gdzie jest ta Elizabeth? Z tego co widzę sam zajmujesz się małą.
- No właśnie. Dałem się oszukać. W pewnym sensie można tak powiedzieć. 
- Czyli?
- Po tym jak Eli urodziła małą, mieszkała może u mnie z dwa tygodnie. Przyszedłem raz po treningu i zastałem małą w kołysce, a obok niej była kartka. Napisała w niej, że nie chce opiekować się tym dzieckiem, że ma tego już dosyć i, że się wyprowadza i nigdy nie wróci. 
- Poważnie? 
- Przestraszyłem się. Zostawiła mnie samego z małym dzieckiem, ale postanowiłem, że muszę to jakoś znieść dla dobra małej.
- Nie wiem co mam powiedzieć.- odparłam zszokowana.
- Nie tak to miało wyglądać. Przez nią straciłem najważniejszą osobę w moim życiu, ale mam nadzieję, że uda mi się to naprawić.
Nic nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam. Zaimponował mi tym co powiedział. Ta mała istotka znaczyła dla  niego bardzo wiele.
- Czekaj, zrobię wam zdjęcie.- odparł ochoczo.
- Nie. Brzydko wyglądam. 
- Wyglądasz pięknie. Dwie śliczne księżniczki.



***

I tak oto zaczynamy szczęśliwą sielankę. Nieprędko będą razem, ale będą. :)



Powala mnie ten uśmiech <33
Słodki przytulas *_*
Jakie to słodkie *_*  awwwww <333
Rozpływam się <33

6 komentarzy:

  1. Czegoś takiego się nie spodziewałam.!;o
    Mario tatusiem słodko.;*
    Ach szkoda mi go,ale da sobie radę ;D
    Czekam na kolejny.;*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział.Kurcze,ale że Mario ojcem.Może on teraz sobie wszystko poukłada i bedzie szczęśliwy

    OdpowiedzUsuń
  3. Mario został tatą, jak słodko! <3
    Świetne, świetne, świetne! Kocham to!
    Cudny rozdział!
    Czekam na kolejny ;)
    Super gify dodałaś, uwielbiam tę dwójkę :>
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. W sumie to tak jak każdy ;*
    Mario tatusiem, uroczooo <3 awwwwww ; *
    Czekam na kolejny ;D
    Pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam Cię na Liebster Award :) Więcej informacji znajdziesz Tutaj .
    http://newlifenewlov.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html

    Pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  6. Super :D Genialne opowiadanie :)
    Maro tatusiem słodkie <3 a te glify na końcu ahhh <3<3<3
    Zostałaś nominowana do Liebster Awards. Więcej info tutaj: http://bvbvsarsenal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń