.

.

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 35



Mamy właśnie początek września. Postanowiłam, że wybiorę się na kilka dni do rodziców. Przyda mi się troszkę odpoczynku, zwłaszcza w tym stanie, ale nie tylko o to mi chodzi. Ostatnio nasz związek przechodzi ,,kryzys'', a żeby go umocnić wymyśliłam sobie plan z wyjazdem. Cały czas zajmuję się Victorią, domem, nie jest to łatwe zadanie, a Mario cały czas narzeka, że nic nie robię, że się lenię. Powoli naprawdę miałam tego dosyć i postanowiłam go zostawić na cały tydzień z małą do tego z obowiązkami domowymi, tym bardziej cieszy mnie to, że ma jeszcze treningi i nijak nie będzie z kim miał zostawić małej, ponieważ surowo zabroniłam mu zatrudniania jakiejkolwiek niani. 
Dopakowywałam do końca walizkę, ubrałam się i zeszłam na dół, aby jeszcze raz wszystko wytłumaczyć mojemu ukochanemu, który jak zawsze myśli o niebieskich migdałach. 

- Pamiętaj, ani na minutę nie zostawiaj jej samej. Dobrze wiesz, że potrafi narozrabiać.- dokańczałam swój monolog. 
- Dobrze, dobrze. Przecież wiem.- odparł znudzony. 
- Ja już wiem jak Ty wiesz, w ogóle nie wiesz! Masz jej nie spuszczać z oczu zrozumiano?! Jeżeli coś jej się stanie osobiście Cię uduszę.
- Chyba zapomniałaś, że to moja córka, nie Twoja.- powiedział chytrze. 
- No nie wydaje mi się. Tak bardzo to Twoja córka, że aż wcale. 
- Cały czas mi coś tłumaczysz, a może lepiej jakbyś zabrała ją ze sobą? Przynajmniej byłaby bezpieczna.- zaproponował. 
- A z Tobą nie jest bezpieczna?
- Jest ale...
- No właśnie. Nie ma żadnego ale. Wreszcie poczujesz smak ojcostwa.
- Brzmi strasznie. 
- I o to chodziło, a teraz ubieraj małą i zawieźcie mnie na lotnisko.
- Czemu Ty nie możesz jej ubrać?
- Bo chcę, abyś Ty się przyzwyczaił. No już, streszczaj się. 

I tak po dwudziestu minutach byliśmy już na lotnisku. Drugie tyle trwało pożegnanie, niby to tylko tydzień, ale jakoś trudno mi się rozstać z moją małą rodzinką. Wreszcie poszłam na odprawę obserwując jeszcze mojego ukochanego, który trzymał za rączkę wesoło dreptającą Victorię. Aż łza spłynęła mi po policzku, lecz szybko ją otarłam, wsiadłam do samolotu i odpłynęłam w krainę morfeusza.




- Będziesz tęskniła za mamusią?- zapytałem małej, kiedy byliśmy już w samochodzie.
- Tiak.- odpowiedziała po swojemu. 
- Ale mamusia niedługo wróci i będzie już z nami cały czas, nie smuć się. To co tera jedziemy na lody?
- Pewnie.- jak na swój wiek bardzo dużo mówiła. Pewnie ma to po mnie. 
A więc na życzenie Victorii ruszyliśmy do mojej ulubionej lodziarni. Szczerze, nie mam pojęcia czy małe dzieci mogą jeść lody, ale nawet jeśli nie to od razu nic jej się nie stanie. 
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Zamówiłem lody dla małej oraz siebie. 
Szczerze powiedziawszy nie wiedziałem, że to będzie takie trudne. Mała zamiast jeść normalnie jak człowiek, zaczęła się brudzić oraz wszystko dookoła. Chcąc nie chcąc musiałem jej pomóc. Wreszcie po męczącej wizycie w lodziarni udaliśmy się do domu. Victoria zmęczona zasnęła w natychmiastowym tempie, więc będę miał troszkę czasu dla siebie. 
Położyłem małą do łóżeczka, a sam zadzwoniłem do Marco. Nudziło mi się więc zaprosiłem go do siebie na piwo. 
- Zanim przyjedzie posprzątam tu troszkę.- pomyślałem i wziąłem się za sprzątanie. Nie zważając na nic włączyłem odkurzacz i zacząłem odkurzać salon podśpiewując sobie pod nosem. Tak mnie wciągnęło to odkurzanie, że postanowiłem odkurzyć cały dół, począwszy od kuchni. Po kilkunastu minutach z transu wyrwała mnie sylwetka Marco która coś do mnie mówiła. 
- Czego wrzeszczysz?
- Jestem tu dobre pięć minut. Ty sobie jakby nigdy nic odkurzasz, a na górze Twoje dziecko się drze pacanie.- nakrzyczał na mnie.
- Pewnie przez Ciebie się obudziła. Nie krzycz tak, może jeszcze zaśnie. 
- Przeze mnie? Bo to ja hałasuję odkurzaczem tak, że słychać mnie na drugim końcu osiedla. Na co czekasz. Idź do niej, bo jeszcze coś dziecko sobie zrobi. 
- No dobra dobra już idę, ale weź zrób jej mleko ok?
- Ok.
Poszedłem na górę i widok który zastałem przyprawił mnie o zawał serca. Victoria leżała na podłodze obok łóżeczka, jak mniemam wypadła z niego. Nie ruszała się, tylko płakała. 
- Marco!- wrzasnąłem jak najgłośniej się dało, szybko biorąc małą na ręce, tak aby nic nie uszkodzić. 
- Czego się tak drzesz? O w mordę, co Ty temu dziecku zrobiłeś? 
- Ona chyba wypadła z łóżeczka.- odpowiedziałem.
- Boże, człowieku, jaki Ty jesteś głupi. Przecież nic jej się nie stało.Zwyczajnie wyszła z tego łóżeczka. Jakbyś nie zauważył to ona umie chodzić pacanie. Victoria chodź do wujaszka.- wyciągnął do niej ręce, ta jakby nigdy nic podeszła do niego i wtuliła się. 
Ja nic nie mówiąc zszedłem na dół, przygotowałem dla małej mleko i pozwoliłem mojemu przyjacielowi nakarmić małą. Ja w tym czasie zadzwoniłem do mamy, aby przyjechała zająć się Victorią. Miałem zamiar iść dzisiaj na imprezę jak za dawnych czasów. Na szczęście mama się zgodziła, więc zaprosiłem jeszcze kilku i przyjaciół i tak ośmioosobową grupą mieliśmy się wybrać do naszego ulubionego klubu. 
Poinformowałem o tym Reus'a i bez problemu się zgodził. Kiedy przyjechała mama zacząłem się szykować. Wziąłem kąpiel, ubrałem się, ułożyłem włosy i stwierdziłem, że wyglądam całkiem nieźle. 
- No to ja się będę już zbierał.- powiadomiłem mamę. 
- Tylko uważaj na siebie synku i pamiętaj. Masz córeczkę i narzeczoną w ciąży. Żebyś przypadkiem tego nie stracił.- ostrzegła mnie.
- Przecież wiem mamuś. Dobra lecę, bo już taksówka jest.- pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z domu.
Po dwudziestu minutach byłem już pod klubem, gdzie czekali już wszyscy znajomi. Zapłaciłem taksówkarzowi i wyszedłem z auta. Przywitałem się ze wszystkimi i razem weszliśmy do środka. Jak zwykle o tej porze było dużo ludzi, że nawet nie można było się dostać do baru. Zasiedliśmy w loży którą wynajął Robert, by po chwili rozkoszować się pysznymi drinkami. Panowie jak to panowie do klubu idą tylko po to, aby poderwać jakąś ładną dziewczynę, oczywiście większość z nich liczy na coś więcej i niestety często ich pragnienia się spełniają. Niestety w tych czasach mało jest porządnych dziewczyn. 
Z moich zamyśleń wyrwała mnie prześliczna brunetka kładąca dłoń na moim ramieniu. Nie chciałem być niemiły, ale musiałem jej dać do zrozumienia, że nie podoba mi się jej zachowanie, więc delikatnie strąciłem jej dłoń, no co ta tylko się uśmiechnęła i przywitała się. 
- Hannah jestem. Miło mi.- wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Mario, mnie również.- uścisnąłem jej dłoń. 
I od tej pory rozmowa się sama potoczyła. Dowiedziałem się, że Hannah jest początkującą modelką i, że szuka jakiejś stałej pracy w Dortmundzie, a tak naprawdę pochodzi z Ukrainy. Było ich jeszcze więcej, ale niestety przez alkohol który co chwilę donosiła zapominałem niektóre momenty. Jednak w pewnym momencie poprosiłem ją na parkiet. Tańczyliśmy w rytm muzyki kiedy nie mam pojęcia jak moja ręka powędrowała na jej pośladki. Widać, że jej się to spodobało, więc pozwoliłem sobie na więcej i pocałowałem ją namiętnie. Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło, ale nie mogłem, a nawet nie chciałem przestać. Delikatnie włożyłem jej ręce pod koszulkę nadal całując. Potem udaliśmy się do pobliskiego hotelu i dalej...nic nie pamiętam. 

Obudziłem się rano, w miejscu zupełnie mi obcym obok zupełnie obcej kobiety i to w dodatku całkiem nagi. Zauważyłem, że brunetka jeszcze śpi więc szybko się ubrałem i poszedłem do domu. Po przyjściu wziąłem szybki prysznic. Chciałbym, aby to wszystko okazało się tylko głupim snem. Nie wierzę, że mogłem coś takiego zrobić. 

- Jestem zwykłym skurwysynem.- krzyknąłem sam do siebie w wyniku czego usłyszałem płacz Victorii. Poszedłem do jej pokoiku i wziąłem ją na ręce. Momentalnie się uspokoiła. 
- Kocham Cię maleńka.- powiedziałem cicho, na co mała posłała mi swój uśmiech i wtuliła się we
 mnie.




***

Wiem, przepraszam. Kompletnie zawaliłam, ale jakoś ostatnio nie potrafię nic sensownego naskrobać. Przepraszam za to coś u góry. Mam nadzieję, że mi wybaczycie, ale doskwiera mi cholerny brak weny.

Ps. Chciałabym polecić wam fantastycznego bloga. Czytajcie, przede wszystkim komentujcie bo jest co. http://dortmundczycy.blogspot.com/. Bardzo proszę jeszcze raz, komentujcie!
Dziękuje i pozdrawiam :* 


7 komentarzy:

  1. O nieeeeee ! Jaki Mario, ale on jest głupi !
    Jestem ciekawa, czy powie swojej narzeczonej o zdradzie ;oo
    Mam nadzieje, że Mario dostanie nauczkę za swoje zachowanie ;)
    Ojj, brak weny? Wiem coś o tym ;c Ale liczę , że wena szybko wróci i, ze za niedługo powitasz nas z nowym rozdziałem ;D
    Czekam na nn ! ;D :*

    Pozdrawiam, Karinka ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahhh ten Mario...!
    świetny rozdział :) czekam na kolejny i zapraszam
    pomimowszystkokocham.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. COOOOO??????
    NIE! NIE! NIE!
    co on w ogóle wyrabia?
    ugh...
    ciekawe co bd dalej xdd
    weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Wcale nie zawaliłaś!
    Rozdział jest cudowny :)
    Co ten Mario odwala?!?!?!?!
    Dziwny człowiek... ehh XD
    Czekam na kolejny ;P
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam, zapraszam na prolog : http://nada-es-para-siempre-amor.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam na pierwszy rozdział:
    sandra-wojtek-i-ja.blogspot.com
    oraz na mojego nowego bloga o piłce ręcznej:
    lijewska-przestan-gwiazdorzyc.blogspot.com
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń